Polski kierowca

Pierwszeństwo łamane jest dla ciebie za trudne?

Można zrozumieć, że polscy kierowcy nie znają dokładnie przepisów ruchu drogowego, które są zresztą bardzo skomplikowane i rozbudowane, a często także niespójne i zawierające nieścisłości. Ale żeby nie wiedzieć, kto kiedy ma pierwszeństwo? Jest to przecież sprawa podstawowa - zbliżam się do skrzyżowania i muszę błyskawicznie rozpoznać, czy to ja mam pierwszeństwo, czy ten drugi pojazd.

Nie tak dawno pojawił się w internecie rysunek przedstawiający skrzyżowanie z sygnalizacją świetlną i znakami wskazującymi tzw. pierwszeństwo łamane. Zamieścił go - co znamienne - instruktor nauki jazdy, a pod spodem zadał pytanie: czy na takim skrzyżowaniu kierowca ma stosować się tylko do wskazań sygnalizacji, czy także do wskazań znaków przedstawiających przebieg drogi z pierwszeństwem? Bo on sam nie wie, jak to jest naprawdę i co ma mówić swoim kursantom.  

Czy można się zatem dziwić, że kierowcy mają problemy na skrzyżowaniach w kwestii pierwszeństwa, skoro nawet instruktorzy wyrażają wątpliwości i szukają odpowiedzi na forach internetowych. Oczywiście po publikacji tego rysunku pojawiły się wypowiedzi rozmaitych domorosłych ekspertów, którzy obrzucając się wzajemnie wyzwiskami próbowali dowieść swoich racji. No cóż, to taki typowo polski sposób argumentacji, jakże merytoryczny.

Reklama

Na drogach zaś bardzo często można zauważyć, że wielu kierowców nie potrafi nawet zrozumieć wskazań prostej żółtej tabliczki, na której grubsza czarna linia pokazuje przebieg drogi z pierwszeństwem. Popatrzcie:

Jak widać, dla tej kierującej zasady pierwszeństwa łamanego są ewidentnie zbyt skomplikowane. Zresztą, gdyby to było skrzyżowanie o klasycznym przebiegu drogi z pierwszeństwem (na wprost) albo bez znaków, ta dama też powinna ustąpić pierwszeństwa autorowi filmu, gdyż nadjeżdżał on z prawej strony.

A tu drugi przypadek. Autor, a może autorka nagrania również nie rozumie wskazań tabliczki informującej o przebiegu drogi z pierwszeństwem. Mało tego! Jeszcze oburza się i trąbi na kierowcę, który też znajdował się na drodze z pierwszeństwem, ale nadjeżdżał z prawej strony i powinien przejechać jako pierwszy. Brak słów!

Jeśli poziom wiedzy kierowców jest taki, to nic dziwnego, że gubią się zupełnie, gdy na skrzyżowaniu są jednocześnie znaki i sygnalizacja świetlna. Tym bardziej, że w internecie można znaleźć setki różnych "mądrych", którzy wiedzą wszystko najlepiej i jeszcze próbują uczyć innych.

Jeśli jest sygnalizacja, nie patrz na znaki drogowe

Chcę przedstawić wam prosty, łopatologiczny schemat postępowania na skrzyżowaniach. Opiera się on oczywiście na przepisach, a ściślej art. 5 ustawy Prawo o ruchu drogowym. Stanowią one:

Art. 5. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani stosować się do poleceń i sygnałów dawanych przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli, sygnałów świetlnych oraz znaków drogowych, nawet wówczas, gdy z przepisów ustawy wynika inny sposób zachowania niż nakazany przez te osoby, sygnały świetlne lub znaki drogowe.

2. Polecenia i sygnały dawane przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli mają pierwszeństwo przed sygnałami świetlnymi i znakami drogowymi.

3. Sygnały świetlne mają pierwszeństwo przed znakami drogowymi regulującymi pierwszeństwo przejazdu. 

Jak należy rozumieć określenie "mają pierwszeństwo"? Zgodnie z obowiązującą wykładnią tych przepisów oznacza to, że polecenia osoby kierującej ruchem są nadrzędne w stosunku do wskazań sygnalizacji świetlnej. Z kolei wskazania sygnalizacji są nadrzędne wobec wskazań znaków drogowych, a wskazania znaków nadrzędne wobec ogólnych przepisów ruchu.

Cały problem polega na tym, do jakich wskazań lub przepisów powinien stosować się kierujący i w jakiej kolejności. Obrazuje to poniższy schemat:

Na skrzyżowaniu, na którym ruchem kieruje policjant, zwracamy uwagę tylko na jego sygnały. Nie patrzymy na wskazania sygnalizacji świetlnej ani znaków drogowych, tak jakby w ogóle ich nie było. Tak właśnie należy rozumieć nadrzędność poleceń osoby kierującej ruchem nad sygnalizacją świetlną i znakami. Jeśli natomiast, podczas kierowania ruchem przez policjanta tory jazdy pojazdów przecinają się, to wówczas pomocniczo stosujemy ogólne przepisy a szczególności te dotyczące przecinania się kierunków ruchu.

Mowa tu o art. 25 cytowanej ustawy:

1. Kierujący pojazdem, zbliżając się do skrzyżowania, jest obowiązany zachować szczególną ostrożność i ustąpić pierwszeństwa pojazdowi nadjeżdżającemu z prawej strony, a jeżeli skręca w lewo - także jadącemu z kierunku przeciwnego na wprost lub skręcającemu w prawo.

2. Przepisu ust. 1 nie stosuje się do pojazdu szynowego, który ma pierwszeństwo w stosunku do innych pojazdów, bez względu na to, z której strony nadjeżdża.

Zwróćcie zatem uwagę, że poza poleceniami policjanta bierzemy pod uwagę pomocniczo tylko przepisy ruchu. Jeśli na przykład skręcamy w lewo, to oczywiście musimy ustąpić pierwszeństwa pojazdowi jadącemu z przeciwka na wprost lub skręcającemu w prawo.

Podobnie jest w przypadku, gdy ruchem na skrzyżowaniu kieruje sygnalizacja świetlna. Wtedy także stosujemy pomocniczo jedynie przepisy ruchu, nie patrzymy natomiast na znaki. Jeśli natomiast na skrzyżowaniu o pierwszeństwie decydują znaki, to poza nimi także uwzględniamy wskazania przepisów, oczywiście w drugiej kolejności.

Nie ma zatem schodkowego przechodzenia na niższe szczeble w "hierarchii" regulacji pierwszeństwa na skrzyżowaniach. Zawsze poza czynnikiem nadrzędnym (policjant, sygnalizacja, znaki) przechodzimy pomocniczo od razu do przepisów, z pominięciem pozostałych kolejnych elementów. Ufam, że powyższy schemat doskonale to obrazuje.

Wiem, że są tacy, którzy doszukują się w cytowanych przepisach odmiennej interpretacji i tworzą na ten temat różne teorie. Zgadzam się, że frazeologia zawarta w cytowanych aktach prawnych może budzić wątpliwości. Nawiasem mówiąc, przepisy te powinny być przeredagowane tak, aby były zupełnie jednoznaczne. Przedstawiam wam jednak oficjalną wykładnię obowiązujących przepisów i wyjaśniam, jak należy je rozumieć. To nie jest tylko moje zdanie, ale opinia wszystkich ekspertów, a pogląd także Policji i orzecznictwa sądowego.

Poza tym taka interpretacja znajduje logiczne uzasadnienie. Gdyby stosować odmienną, tj. odwoływanie się na skrzyżowaniach z sygnalizacją także do wskazań znaków, powstałby kompletny galimatias. Skoro niektórzy nie wiedzą, jak się zachować na zwykłym skrzyżowaniu pierwszeństwem łamanym, to co by się działo, gdyby musieli patrzeć jednocześnie na znaki i sygnalizację? Kierowca w praktyce ma na podjęcie decyzji o kolejności przejazdu 2-3 sekundy.  Jako ciekawostkę dodam, że odmienna regulacja miała zastosowanie do 1983 r.

Ponadto znaki drogowe określające pierwszeństwo nie są instalowane na skrzyżowaniach z sygnalizacją świetlną po to, by ją wspomagać, ale po to, aby ją zastąpić w razie awarii.

Obowiązująca obecnie zasada jest zatem bardzo prosta: jeżeli ruchem kieruje policjant, nie patrz na sygnalizację świetlną i znaki drogowe. Jeżeli ruch jest kierowany przez sygnalizację świetlną, nie patrz na znaki.

Zapamiętaj te przykłady

Teraz przedstawię wam kilka praktycznych sytuacji. Przestudiujcie sobie te przykłady i postarajcie się zapamiętać raz na zawsze obowiązujące zasady. Jeżeli ruchem kieruje policjant, patrzycie tylko na jego sygnały i polecenia:

Nie ma wówczas żadnego pierwszeństwa łamanego, nawet jeśli obok sygnalizatorów są znaki dotyczące pierwszeństwa. Nie zwracanie też uwagi na wskazania sygnalizacji świetlnej. I jeszcze jedno! W takiej sytuacji nie ma mowy o wykonywaniu tzw. skrętu warunkowego podczas wyświetlania sygnału czerwonego i zielonej strzałki. Taka postawa policjanta, jaką pokazałem na prawym rysunku, bezwzględnie zabrania wjazdu na skrzyżowanie i nie ma od tego żadnych wyjątków. Zresztą przypominam: na sygnalizację świetlną w ogóle nie patrzycie!

Jeżeli skręcacie w lewo, musicie ustąpić pierwszeństwa pojazdom jadącym z przeciwka na wprost lub skręcającym w prawo. Jeżeli tor jazdy waszego auta przecina się z torem jazdy tramwaju, wówczas tramwaj zawsze będzie miał pierwszeństwo.

Jeżeli na skrzyżowaniu ruch jest kierowany przez sygnalizację świetlną, to patrzycie tylko na wskazania tej sygnalizacji.  O znakach dotyczących pierwszeństwa musicie zapomnieć. Nie obowiązuje więc oczywiście znak "ustąp pierwszeństwa", "stop" albo "droga z pierwszeństwem".

Jeżeli skręcacie w lewo, musicie ustąpić pierwszeństwa pojazdom jadącym z przeciwka na wprost lub skręcającym w prawo.

Jeśli jednak sygnalizacja jest wyłączona (pora nocna, tylko żółty sygnał migający) albo uległa awarii, wówczas znaki zaczynają decydować, kto ma pierwszeństwo.

Trzeba też pamiętać, że sygnalizacja świetlna nie odwołuje wszystkich znaków, lecz tylko te, które dotyczą pierwszeństwa. Nadal więc obowiązują znaki dotyczące zakazu skręcania lub zawracania, nakazu jazdy w określonym kierunku, ograniczenia prędkości itd.

W każdym przypadku zastosowanie mają przepisy ogólne o pierwszeństwie:

Na skrzyżowaniach z policjantem kierującym ruchem, z sygnalizacją świetlną albo ze znakami mają one charakter pomocniczy, natomiast na skrzyżowaniach równorzędnych spełniają główną rolę i  tylko one decydują o pierwszeństwie (zasada pierwszeństwa dla pojazdu nadjeżdżającego z prawej strony).  

Stwórzcie nowy kodeks drogowy

Od dawna już wskazuję, że polskie przepisy ruchu drogowego są często niespójne, zawiłe, zagmatwane, a przez to niejasne dla ogółu kierowców. Zmiany, jakich ciągle dokonują kolejne ekipy rządzące w poszczególnych aktach prawnych, mają charakter cząstkowy, a przy tym stają się często przyczyną jeszcze większego bałaganu. To tak, jakby ścianę w pokoju naprawiać tylko w miejscach odprysków tynku i zamalowywać je różnymi przypadkowo znalezionymi w piwnicy farbami. Co wyjdzie z tego po pewnym czasie? Przepraszam za wyrażenie, ale jeden wielki syf. Identycznie jest z naszym kodeksem drogowym.

Uważam, że prawo drogowe powinni być przejrzyste, jasne, nie budzące wątpliwości. Dotyczy przecież milionów uczestników ruchu. Trudno oczekiwać, aby przeciętny kierowca studiował i analizował poszczególne przepisy. Dla niego musi być jasno powiedziane, co wolno, a co nie.

Gdyby cytowane wcześniej przepisy przeredagować tak, jak poniżej proponuję, nie budziłyby żadnych wątpliwości i nie dawałyby pola do popisu różnym domorosłym "ekspertom":

Art. 5. 1. Uczestnik ruchu i inna osoba znajdująca się na drodze są obowiązani stosować się do poleceń i sygnałów dawanych przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli, sygnałów świetlnych oraz znaków drogowych, nawet wówczas, gdy z przepisów ustawy wynika inny sposób zachowania niż nakazany przez te osoby, sygnały świetlne lub znaki drogowe.

2. Polecenia i sygnały dawane przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli mają pierwszeństwo przed sygnałami świetlnymi i znakami drogowymi. W takim przypadku uczestnik ruchu ma obowiązek stosować się tylko do poleceń i sygnałów dawanych przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli, natomiast wskazania sygnałów świetlnych i znaków drogowych określających pierwszeństwo nie obowiązują.

3. Sygnały świetlne mają pierwszeństwo przed znakami drogowymi regulującymi pierwszeństwo przejazdu.  W takim przypadku uczestnik ruchu ma obowiązek stosować się tylko do wskazań sygnałów świetlnych, natomiast wskazania znaków drogowych określających pierwszeństwo nie obowiązują.

4. W każdym przypadku uczestnik ruchu obowiązany jest stosować się pomocniczo do ogólnych przepisów ruchu, zawartych w art. 25, jeżeli tory poruszania się uczestników ruchu przecinają się, a polecenia i sygnały dawane przez osoby kierujące ruchem lub uprawnione do jego kontroli, wskazania sygnalizacji albo ze wskazania znaków drogowych nie rozstrzygają kwestii pierwszeństwa.

Proste? Zajęło mi to 5 minut. Szanowne ministerstwo, macie gotowca! Ja wiem, że wszyscy rządzący zajmują się głównie tym, aby utrzymać się u władzy, a dopiero potem, w wolnym czasie, załatwiają inne sprawy. Cóż, na tym polega polityka. Jeśli jednak zrobicie wielki krok naprzód, porządkując i upraszczając kodeks drogowy, likwidując bajzel, jaki jest tworzony w tej sferze od dziesiątków lat, będą wam wdzięczne miliony kierowców, a to przecież także wyborcy. Również osoby przygotowujące się do egzaminu na prawo jazdy okażą wdzięczność, jeśli będą rozumieć przepisy, a nie tylko wkuwać je na pamięć.

Jest tylko jeden warunek: do stworzenia nowoczesnego kodeksu drogowego potrzeba naprawdę profesjonalnych fachowców, ekspertów z prawdziwego zdarzenia, a nie polityków i urzędasów.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy