Polski kierowca

Jesteś pewien, że nie oślepiasz na drodze?

Polskie samochody nagminnie oślepiają. Co drugi ma nieprawidłowo ustawione reflektory, a skutki tego mogą być tragiczne. Jeśli nie zauważymy idącego poboczem pieszego, rowerzysty albo zauważymy ich zbyt późno, będziemy mieć poważne kłopoty. Co to jednak obchodzi durnia, który nas oślepił i pojechał dalej?

Brak wiedzy i świadomości

Na kursach na prawo jazdy uczy się bardzo wielu rzeczy, ale często nie tych, które naprawdę są istotne.  Tak jest np. ze światłami.  Poza żargonowymi informacjami, że samochód ma "długie" i krótkie" czyli drogowe i mijania, rzadko kiedy tłumaczy się kursantom, jaka jest istota tych świateł, jakie zasady działania.  A wystarczyłoby pojechać z takim delikwentem na drogę po zmroku i pokazać, jak czuje się kierowca, któremu ktoś z przeciwka świeci prosto po oczach. I co wtedy widzi... Taka lekcja pozostałaby w pamięci przyszłego kierowcy na długi czas.

Reklama

Niestety, konieczność regulacji reflektorów traktowana jest przez polskich "mistrzów kierownicy" jako marginalna błahostka.

- Jak będę na przeglądzie, to zrobię to przy okazji - bardzo często słyszę takie właśnie wypowiedzi. A do tego czasu będę innym świecił po oczach...

Niesolidność stacji serwisowych

Szkoda, że regulację świateł traktują po macoszemu nie tylko kierowcy, ale i stacje serwisowe. Wielokrotnie na przeglądach pomija się tę czynność, a koncentruje na znacznie poważniejszych i bardziej opłacalnych. Wymienia się płyny eksploatacyjne, klocki hamulcowe... A sprawdzenie świateł? Sam przekonywałem się o tym, kiedy pytałem o ustawienie reflektorów.

- Dobrze, zaraz to panu zrobimy - często padała odpowiedź.  A gdybym się o to nie upomniał?

Raz nawet włożyłem do reflektora przepaloną żarówkę. Pan mechanik twierdził, że światła oczywiście kontrolowano. Dopiero, gdy powiedziałem mu o moim podstępie, opadła mu szczęka.

Niestety, solidność i uczciwość wielu mechaników pozostaje pod znakiem zapytania. Mimo, że mamy dziki kapitalizm, w którym to usługodawca powinien zabiegać o klienta, w praktyce okazuje się, że bardzo często z klienta robi się po prostu jelenia.

Wieśniackie wynalazki

Jakby tego jeszcze było mało, na rynku pojawiają się różne wynalazki, mające rzekomo znacznie polepszyć działanie reflektorów w naszych autach, a przy okazji dodać im "tuningowego" wyglądu. W ogromnej większości  przypadków są to oszukańcze bajery.

Weźmy jako przykład tzw. żarówki HID - High Intensity Discharge. Montowanie ich reflektorach dostosowanych do żarówek halogenowych jest właśnie przejawem takiego wiejskiego tuningu. Po co napaleńcy coś takiego montują? Po to, by sprawić wrażenie, że mają w aucie "ksenony".

Pomijam już, że widok takiej barwy świateł w starym Golfie albo Seicento robi żenujące wrażenie. To tak, jakby w traktorze zamontować sobie kierownicę z luksusowej limuzyny. Traktor i tak pozostanie traktorem, za to jego właściciel zmajstruje sobie wizytówkę zakompleksionego małego... człowieczka.

Dużo gorsze jest to, że takie żarówki, pasujące do halogenowego reflektora jak pięść do nosa,  powodują całkowitą zmianę przebiegu wiązki światła.  Soczewka lub odbłyśnik reflektora przestają pełnić swoją funkcję, odbijają promienie świetlne w nieprzewidywalnych kierunkach.  Prosto w oczy nadjeżdżającym z przeciwka.

100% więcej światła to chwyt reklamowy

Niektóre firmy oferują też żarówki halogenowe dające rzekomo o 100% światła więcej. To także nieprawda. Np. dla standardowej żarówki H7 norma wynosi 1500 lumenów (plus minus 10 %). Nie ma więc możliwości stosowania większej światłości. Zabiegi polegają tylko na manipulacjach z konstrukcją żarnika, lepszym poprowadzeniem strumienia świetlnego. Faktycznie uzyskany efekt oscyluje jednak w granicach 10-20%, za to cena żarówki może być wyższa nawet kilkakrotnie. Co gorsza, trwałość tych bardziej "wysilonych" żarówek jest często kilkukrotnie mniejsza. Popieram jednak ich stosowanie, bo nawet 10-procentowa poprawa widoczności może mieć znaczenie.

Zupełnym nieporozumieniem są natomiast żarówki halogenowe pomalowane na niebiesko, co też rzekomo ma dawać efekt ksenonowy. W rzeczywistości osiąga się rezultat odwrotny - niebieska żarówka emituje o połowę mniej światła niż przezroczysta, osiągając zaledwie ok. 800 lumenów.

W niesprzyjających warunkach drogowych, np. na mokrej jezdni po zmroku możemy więc uzyskać znaczne pogorszenie widoczności i mieć nawet trudności z dostrzeżeniem plamy świetlnej.

100 Wattów i po... reflektorze

Istnieją też żarówki o większej mocy, np. zamiast 55W mają 100W.  Tu rzeczywiście można osiągnąć silniejszy strumień światła, ale jest to także doskonały sposób na zniszczenie reflektora. Taka żarówka wytwarza znacznie wyższą temperaturę w zamkniętej przestrzeni reflektora, co grozi nawet stopieniem obudowy, pęknięciem klosza albo przepaleniem kabli.

Nie wspominam już o znacznie większym poborze prądu, zwiększonym zużyciu paliwa itd.  Tego rodzaju wynalazki służą za to żerowaniu sprzedawców na naiwnych kierowcach, którym wydaje się, że mogą ulepszyć swoje auto.

Chcesz mieć ksenony, to zapłać

Najlepiej oczywiście kupić samochód fabrycznie wyposażony w reflektory ksenonowe, chociaż obecnie hitem mają być już światła laserowe. Jeśli jednak ktoś tak bardzo marzy o prawdziwych ksenonach, to trzeba pokusić się o ich profesjonalny montaż, instalując jednocześnie czujniki i silniczki pozwalające poziomować automatycznie światła oraz spryskiwacze reflektorów. Same reflektory muszą być oczywiście dostosowane do żarówek ksenonowych.

Takie przedsięwzięcie, w zależności od marki samochodu i modelu może kosztować nawet kilka tysięcy złotych. Czy naprawdę warto? To już kwestia gustu i zasobności portfela. 

Najpierw zadbaj o podstawy

Żadne ksenony i inne bajery nie zastąpią jednak prawdziwych umiejętności kierowcy, a zwłaszcza myślenia na drodze.  Kierowca, który myśli i nie jest skrajnym egoistą, potrafi sobie wyobrazić,  co to znaczy oślepianie i jakiego mogą być jego skutki. Oślepiony nieprawidłowo ustawionymi światłami kierujący przestaje dostrzegać drogę, widoczność spada do kilku zaledwie metrów.

Pamiętajcie, że światła nie powinny być regulowane tylko podczas okresowego przeglądu. Należy je ustawiać przynajmniej co pół roku, po każdej wymianie żarówki, a tym bardziej po każdej stłuczce i naprawie przodu pojazdu.

Rozumny kierowca łatwo też sam pozna, że światła w jego aucie rozregulowały się. Jeśli zatem zauważycie, stając za innym samochodem, że wasze światła świecą wysoko, w lusterko wsteczne tamtego pojazdu, to jak najszybciej udajcie się do serwisu.

Jeżeli inni kierowcy wieczorem mrugają do was światłami podczas wymijania, to też może oznaczać, że oślepiacie.

Jeżeli widoczna po zmroku na ścianie garażu lub budynku plama świetlna nie ma wyraźnej granicy światła i cienia, jest rozmyta, nieregularna, to też pojedźcie sprawdzić ustawienie świateł.

A wszystkim tym, którzy lekceważą prawidłowa regulację reflektorów, fundowałbym obowiązkowe 10-minutowe wpatrywanie się w źle ustawione światła. Może dopiero wtedy przekonaliby się, że zasada "nie czyń drugiemu co tobie niemiłe" ma jednak sens.

Polski kierowca 

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: polski kierowca | oślepianie | światła
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy