Polski kierowca

Czy ty też tak przewozisz swoje dziecko?

Sposób przewożenia dzieci w samochodach jest doskonałym wykładnikiem dojrzałości motoryzacyjnej kierowców. W tym zakresie w naszym kraju nadal występuje wybitne zacofanie. Dzieci często są traktowane jako pasażerowie drugiej kategorii, a niekiedy wręcz jak bagaż. Kiedy widzę dzieciaki trzymane na kolanach niczym torbę z zakupami, stojące pomiędzy fotelami, klęczące na tylnym siedzeniu i wyglądające ciekawie przez szybę to mam wrażenie, że rodzice przesiedli się do samochodu z furmanki.

W zachodnich stacjach telewizyjnych a także na portalach internetowych nie brakuje wiadomości o tym, jak należy bezpiecznie przewozić dziecko w samochodzie. Poświęcone są temu programy telewizyjne, artykuły w mediach, a także filmy instruktażowe. Zagraniczne instytuty badawcze regularnie przeprowadzają crash testy analizując działanie różnego typu fotelików, oceniając jakie zagrożenia występują dla dziecka podczas wypadku. 

W Polsce nikt takich badań nie robi. Mało tego, nikomu nie chcę się nawet przetłumaczyć zagranicznych materiałów, które przecież można wykorzystać. W tym zakresie jesteśmy daleko za Murzy... o, przepraszam, za Afroamerykanami.

Reklama

Dziecko bez fotelika to pewna śmierć

Pisałem już o tym wielokrotnie, ale okazuję się, że wciąż trzeba uczyć, ostrzegać i wyjaśniać.

W tym aucie dzieci nie tylko nie mają fotelików, ale wychylają się przez okna. Nie wymaga to właściwie komentarza. Zobaczcie jednak, co dzieje się z dzieckiem przewożonym w samochodzie "luzem".

Manekin w chwili uderzenia w przeszkodę przelatuje do przodu i uderza czaszką w przegrodę czołową. Oznacza to pewną śmierć małego pasażera. Oczywiście inteligentni inaczej powiedzą zaraz, że to wszystko nie prawda. Wy jeździcie wspaniale, bezpiecznie i do żadnego zderzenia nigdy nie dojdzie. Tak myśli tylko ktoś zupełnie pozbawiony wyobraźni. Nawet jeżeli jeździcie bardzo ostrożnie, to przecież nie można wykluczyć, że znajdzie się dureń, który nagle wyjedzie wam prosto pod maskę z drogi podporządkowanej albo podczas wyprzedzania pojedzie na zderzenie czołowe. Żaden prawdziwy mistrz kierownicy nie potrafi wam zagwarantować, że coś takiego się nie zdarzy.

Myślę, że nasi "mistrzowie" powinni obejrzeć następny wstrząsający filmik:

Samochód wpada w poślizg, zostaje uderzony przez ciężarówkę w tył i dziecko podróżujące bez fotelika wypada na jezdnię. Niewiele brakowało, by przejechał po nim nadjeżdżający z naprzeciwka TIR. Może te drastyczne sceny przemówią wam do wyobraźni, szanowni wspaniali rodzice?

Warto też obejrzeć ten filmik, który pokazuje dobitnie, że niezabezpieczony fotelikiem mały pasażer może zostać przygnieciony np. ciałem siedzącego obok tatusia. Zobaczcie co dzieje się z pasażerami w przypadku zderzenia bocznego:

Dziecko w grubej kurtce i fotelik nieprzydatny

Większość kierowców przyswoiła już sobie konieczność przewożenia dzieci w fotelikach. Nie oznacza to jednak, że każdy fotelik jest dobry i spełni swoją funkcję w każdej sytuacji. Oto pierwszy przykład, mamy właśnie okres zimowy a więc dzieci grubo opatulone w swetry, kurtki itd. Zobaczcie co może stać się w takiej sytuacji.

Grube ubranie powoduje powstanie bardzo dużego luzu pomiędzy pasem bezpieczeństwa, a ciałem dziecka. W rezultacie mały pasażer na skutek działania siły bezwładności zostaje wyrzucony z fotelika, w dodatku głową na przód.

W okresie zimowym jedynym rozsądnym rozwiązaniem jest odpięcie w samochodzie kurtki dziecka i zapięcie pasa tak, aby luz pomiędzy nim i ciałem był jak najmniejszy.

Podkładki podwyższające mogą być bardzo niebezpieczne

Badania wykazują, że podkładki dla większych dzieci, mające umożliwić im korzystanie z normalnych pasów bezpieczeństwa, mogą okazać się niezwykle zdradliwe.

W chwili wypadku dziecko może zsunąć z takiej podkładki i "zanurkować" pod pasy. Istnieje także niebezpieczeństwo, że wyślizgnie się z pasów. Jeżeli nie, pas uciśnie klatkę piersiową lub brzuch, powodując ciężkie obrażenia. Kiedy więc dziecko wyrasta z fotelika, ale nadal pasy nie układają się na nim prawidłowo, poszukajcie podkładek, które można zabezpieczyć przed przesunięciem.

Uderzenia boczne są bardzo niebezpieczne

Dobry fotelik powinien chronić dziecko nie tylko w przypadku uderzenia przodem pojazdu w przeszkodę, ale także w razie uderzenia z boku, co zdarza się często np. na skrzyżowaniach. Popatrzcie na kolejny film:

Mały pasażer przy takim uderzeniu z boku wali główką w drzwi samochodu i nie jest go w stanie ochronić nawet kurtyna boczna, gdyż znajduje się ona wyżej. Dobry fotelik powinien mieć zatem osłony, które w przypadku zderzenia bocznego chronią głowę dziecka przed bezpośrednim uderzeniem w twarde elementy drzwi. Na pewno nie zapewni ochrony bocznej podkładka po pupę.

Najbezpieczniej tyłem do kierunku jazdy

Prowadzone przez cywilizowane kraje badania wykazują, że najskuteczniejszą ochronę zapewniają foteliki ustawione tyłem do kierunku jazdy. Obejrzycie ten materiał:

Okazuje się bowiem, że w przypadku fotelika ustawionego przodem do kierunku jazdy na ciało dziecka oddziałują bardzo duże siły spowodowane tym, że głowa małego pasażera jest stosunkowo ciężka w relacji z masą całego ciała. Gwałtownie rzucone do przodu dziecko, mimo prawidłowo zapiętych pasów, może doznać poważnego urazu kręgów szyjnych albo lędźwiowych, a także barków. O wiele  mniejsze siły działają na dziecko w przypadku fotelika umieszczonego tyłem do kierunku jazdy. Pamiętajcie jednak, że tak usytuowanego fotelika nie wolno umieszczać na przednim siedzeniu, jeżeli jest włączona poduszka powietrzna dla pasażera. Zobaczcie jak odpalony airbag uderza w fotelik. Nietrudno sobie wyobrazić czym to grozi dla dziecka.

Zastanówcie się czy jesteście dobrymi rodzicami

W Polsce zwykło się dużo mówić o bezpieczeństwie dzieci. Wszyscy się o nie bardzo troszczą, do tego stopnia, że rodzicowi nie wolno nawet podniesionym głosem zwrócić maluchowi uwagi, bo to już jest "przemoc werbalna". Danie dziecku klapsa grozi kryminałem. Różni mądrzy psycholodzy i nawiedzone psycholożki snują wyssane z palca i oderwane od realiów teorie, jakże chętnie podchwytywane przez media. A tym czasem nie potrafimy zadbać o dzieci w sprawach najistotniejszych, nie umiemy ich przewozić bezpiecznie własnym samochodem.

Z racji mojej pracy widziałem już wielokrotnie dzieci, które zostały ranne w wypadkach. Widziałem te dzieci na miejscu zdarzenia. Naprawdę nie ma chyba nic bardziej przykrego, niż widok rannego dziecka płaczącego z  bólu, przerażonego tym co się stało. I niczemu nie winnego, zawdzięczającego swoją krzywdę głupocie dorosłych.

Warto by było, aby stacje telewizyjne, radiowe, prasa oraz media internetowe przypominały do znudzenia o tym, jak powinien być zabezpieczony w aucie mały pasażer. Byłaby to pożyteczna robota.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy