Polski kierowca

Czy twoje dziecko też jeździ samochodem? A może o tym nie wiesz?

W naszym kraju od pewnego czasu coraz liczniejsze są wypadki drogowe spowodowane przez niepełnoletnich. Wydawać by się mogło, że to niemożliwe, bo przecież osoby poniżej 18 roku życia nie mogą kierować samochodem, nie mają prawa jazdy. Okazuje się jednak, że brak uprawnień to dla zdolnej młodzieży żadna przeszkoda.

Kiedy 16-latkowie wpadają samochodem na drzewo podczas powrotu z dyskoteki, media podnoszą lament: jaka wielka tragedia, jak to mogło się stać? Szkoda, że nikt nie wyciąga konsekwencji wobec nieodpowiedzialnych rodziców, którzy nie potrafią zabezpieczyć samochodu przed swoim nastoletnim potomkiem. Co gorsza, spora część nieletnich sprawców wypadków kieruje pojazdami po pijanemu...

To wcale nie jest zjawisko marginalne. Coraz częściej zdarzają się przypadki, kiedy to policjanci zatrzymują samochód kierowany przez 15- czy 16-latka. Rekordzista miał bodajże 10 lat! Niejednokrotnie zasiadający za kierownicą małolaci powodują tragiczne wypadki, w których giną nie tylko oni sami, ale także inni. Najczęściej są to rówieśnicy, których wiozą.

Reklama

Kronika wypadków bardzo bogata

Na początek filmowe przykłady:

16-latek wraz z trzema kumplami najpierw wypija sporo alkoholu, a potem postanawia pojeździć autem swojego ojca. W pewnej chwili na gliwickiej ulicy dostrzega korek. Nie będzie czekał, przejeżdża zatem podwójną linię ciągłą i śmiga dziarsko pod prąd. Aż tu nagle... co za pech, policyjny radiowóz, chociaż młodociany "mistrz kierownicy" zapewne używa innych określeń. Postanawia więc wycofać się, ale uderza w inne auto. Wówczas on i jego kumple porzucają samochód i uciekają. Po 2 godzinach zostają zatrzymani.

Tutaj z kolei radosne dzieciaczki towarzyszą koledze, 12-latkowi, który właśnie podebrał ojcu auto:

Zwróćcie uwagę, jakie wygłaszają komentarze zachęcające kolegę do śmiałej jazdy. Właściwie wszystkie wypowiedzi ograniczają się do jednego słowa na "k" w różnych intonacjach, ale jest i okrzyk  bojowy na literę "p". Prawda, jakie inteligentne dzieci?

A tutaj naprawdę sympatyczny chłopczyk uczy się jeździć samochodem pod okiem tatusia. Na szczęście na prywatnym podwórku. Zobaczcie jednak, jak to może się skończyć:

Biedak ledwie dosięgał pedałów. Czy mądre było zezwolenie na kierowanie przez niego samochodem?

W internecie nie brakuje filmów, w których 16-latkowie pokazują, jak jeżdżą samochodem, jak sobie świetnie radzą. Publikują takie filmiki, czekają na lajki. Dziwię się bardzo, że tymi publikacjami nie zainteresowała się policja. Poważnych zdarzeń spowodowanych przez nieletnich amatorów samochodów jest znacznie więcej.

Oto przykład sprzed kilku dni: 9 marca w miejscowości Stypułki-Borki na Podlasiu, Renault, w którym jechało pięciu nastolatków, wpadło do przydrożnego kanału. Na miejscu zginął 15-latek, który kierował autem. Czterej pasażerowie, w wieku od 15 do 17 lat, trafili do szpitala. Policja ustala, czy kierujący był trzeźwy. Jak piszą media, nastolatek prawdopodobnie zabrał samochód z garażu "wykorzystując nieuwagę rodziców".

Również 9 marca miał miejsce inny ciekawy przypadek. W Nidzicy 13-letni gimnazjalista "pożyczył" sobie auto swego wujka i postanowił, jak przystoi uczniowi, udać się do szkoły. Dojechał i zaparkował samochód pomiędzy autami należącymi do jego nauczycieli.  Jakże to jednak, przybyć do szkoły furą i nie pochwalić się kolegom? W czasie jednej z przerw pomiędzy lekcjami zaprosił więc dwóch kumpli na przejażdżkę. Małolat chciał zapewne pokazać kolegom, jak jeździ prawdziwy facet, ale niestety wpadł w poślizg. To wystraszyło go, a zatem pozostawił auto i rzucił się wraz z kompanami do pieszej ucieczki.

5 marca a więc 4 dni wcześniej, 16-latek mający w organizmie prawie 1 promil alkoholu kierował Audi po ulicach Zamościa. Uderzył w zaparkowany samochód i uliczną latarnię, po czym porzucił Audi należące do tatusia na ul. Św. Piątka. Następnie udał się w dalszą drogę pieszo zataczając się na chodniku. Wówczas został ujęty przez policjantów. Jak informują media, biedaka przekazano pod opiekę pełnoletniej siostry.

5 marca w miejscowości Zajączki na terenie gminy Brzeziny pod Kaliszem, ok. godz. 6.00 osobowy Mercedes zjechał na pobocze drogi i uderzył w drzewo. Autem kierował 18-latek, który wiózł 5 osób w wieku od 16 do 18 lat. Wracali z dyskoteki. Jeden z jego kolegów przewożony był w bagażniku!

1 marca w Sulęcinie (lubuskie) policjanci usiłowali zatrzymać jadącego z nadmierną prędkością Volkswagena. Kierujący nie zareagował jednak na sygnały policjanta, ominął go i zaczął uciekać. Kiedy po krótkim pościgu zatrzymano ten pojazd i wówczas okazało się, że kieruje nim 14-latek wiozący matkę. Kobieta była oburzona. Syn przecież umie jeździć! I cóż takiego się stało? Przyznała zresztą, że to ona kazała synusiowi nie zatrzymać się do kontroli i uciekać. No pewnie, jakiś gliniarz ma niepokoić i stresować biednego chłopca?  Dzieciak umie jeździć, mamusia mu pozwala, więc niech się wszyscy odczepią...

W październiku  2017 r. w Lublinie nie będący na służbie policjant jadący rowerem został potrącony przez BMW. Auto zatrzymało się, rowerzysta upadł, ale zaraz się podniósł. W tym czasie BMW zaczęło ruszać, chcąc zapewne uciec miejsca potrącenia. Policjant zdołał chwycić klamkę od strony pasażera i otworzył drzwi. Wtedy to został zaatakowany drewnianą pałką. W końcu jednak obezwładnił kierowcę, którym okazał się krewki... 13-latek. Małoletni zbój widocznie zdenerwował się, że jakiś facet ma pretensje o to, że został potrącony i w dodatku chce jeszcze wsiąść do auta jako nieproszony pasażer. Biedne dziecko! Na pewno było bezstresowo wychowywane, a tu taki przykry incydent. Chłopczyk powinien teraz udać się do jakiejś natchnionej psycholożki, która go pocieszy i wyjaśni, że ten pan zrobił bardzo nieładnie. Na drugi raz, jak zostanie potrącony, to niech leży sobie spokojnie i nie stresuje dziecka za kierownicą.

W 2017 r. w miejscowości Wola Trzydnik w okolicach małopolskiego Annopola policjanci zatrzymali 17-latka kierującego Oplem. Od młodzieńca biła woń alkoholu. Po badaniu okazało się, że ma on we krwi ponad 1,5 promila alkoholu. Młody miłośnik procentowych trunków wyjaśnił, że auto zabrał bez wiedzy rodziców.

W 2017 r. policjanci zauważyli Hondę jadącą po ulicach Inowrocławia z prędkością 80 km/h. Po zatrzymaniu pojazdu okazało się, że za kierownicą zasiada 16-latek. Co więcej, oświadczył on, że samochód udostępniła mu mamusia. Policjanci ukarali tę kobietę, zapewne wyznawczynię bezstresowego wychowania, mandatem w wysokości 300 złotych.

W 2017 r. policjanci w Morągu zatrzymali samochód osobowy kierowany przez 16-latka. Tym razem jednak okazało się, że małolat jest trzeźwy. Dziwne, prawda? Samochód zabrał nie rodzicom, ale starszemu bratu.

W 2017 r. w Płocku o godz. 2:30 w nocy kierująca samochodem VW Polo 17-latka wracała sobie z imprezki, na której dość sporo wypiła. Spieszyła się, bo przecież wiadomo, że jak człowiek nadużyje alkoholu, to chce się wreszcie położyć i spokojnie odpocząć. Ze znaczną prędkością wykonała skręt na skrzyżowaniu i w wyniku tego auto dachowało.

W 2017 r. w Legionowie Toyota Yaris uderzyła w latarnię, która z kolei przewróciła się na inny samochód. Za kierownicą zasiadał 12-letni "mistrz". Wezwany tatuś był bardzo zdziwiony...

W 2017 r. w Wejherowie policjanci zostali po północy poinformowani, że na jednym z parkingów kilka samochodów wykonuje bączki, hałasując silnikami. Kiedy przyjechali na miejsce, samochody zaczęły uciekać. Ruszono w pościg z jednym z nich, za Skodą. Samochód ten oddalał się ze znaczną prędkością, a na skrzyżowaniu nie ustąpił pierwszeństwa Fiatowi i uderzył w niego. Mimo to nie zatrzymał się, lecz uciekał nadal. W końcu Skodę zatrzymano. Za jej kierownicą zasiadał 14-latek, a obok na fotelu pasażera, jego rówieśnik. Biedne dzieciaki, policjanci przeszkodzili im w trenowaniu poślizgów i to zapewne dlatego spowodowali wypadek.

W 2016 r. w gminie Pisz, w miejscowości Zdory, policjanci zatrzymali do kontroli osobowego Mercedesa. Za kierownicą siedziała 15-letnia dziewczyna, która usiłowała wmówić policjantom, że jest znacznie starsza, ale zapomniała rzekomo dokumentów. Obok niej miejsce pasażera zajmował pijany 39-latek. No cóż, po prostu 15-latka chciała odwieźć do domu swojego chłopaka (!), który za dużo wypił...

W 2016 r. w woj. pomorskim policjanci zatrzymali w nocy starego Volkswagena Golfa, w którym podróżowało rozbawione towarzystwo powracające z dyskoteki. Autem kierował 15-latek, a jego pasażerami byli kolega w wieku 16 lat oraz dwie dziewczyny w wieku 14 i 12 lat. Wszyscy znajdowali się pod wpływem alkoholu.  Tak się bawią dzieci na dyskotekach...

W 2016 r. w kujawsko-pomorskim policjanci przybyli na miejsce potrącenia pieszego. Sprawczynią okazała się kierująca BMW 16-letnia dziewczyna. Jechała ona w towarzystwie swojego 18-letniego chłopaka, który zaledwie miesiąc temu uzyskał prawo jazdy. Mimo to zadeklarował, że będzie swoją wybrankę uczył jeździć. No i tak ją właśnie szkolił...

W 2016 r. w Warszawie policjanci zauważyli jadące niebezpiecznie Audi, które w pewnym momencie zaczęło uciekać. Samochód przejechał przez skrzyżowanie na czerwonym świetle, a potem wpadł w poślizg i wjechać na chodnik. Na szczęście żaden pieszy nie został potrącony. Za kierownicą auta znajdował się 15-latek, obok niego 14-latek. Obaj byli pod wpływem narkotyków. 

W 2015 r. policjanci z Łukowa zatrzymali ciężarówkę Scania z przyczepą, którą kierował 16-latek. Okazało się, że młodzieniec jedzie do pobliskiego lasu, podstawić wóz pod załadunek drewna. W tym czasie jego ojciec inną ciężarówką jechał w to samo miejsce. No i cóż takiego, niech się syn uczy przedsiębiorczości i pomaga tatusiowi...

W 2014 r. w Rudzie Śląskiej policjanci zatrzymali auto jadące wężykiem. Okazało się jednak, że to wcale nie pijany kierowca, ale... 10-latek, który kierował samochodem w obecności ojca. Tatuś wyjaśnił, że już teraz szkoli synka w prowadzeniu auta.

W 2012 r. w Wyszkowie kierujący Daewoo Tico 17-latek potrącił na przejściu dla pieszych 12-letniego chłopca. Sprawca uciekł z miejsca wypadku. Złapany przez policjantów wkrótce pod tym zdarzeniu oświadczył, że ojciec pozwala mu jeździć swoim samochodem do szkoły.

To są tylko wybrane przykłady. Każdego roku takich zdarzeń przybywa. Okazuje się, że w bardzo wiele przypadkach nieletni kierujący samochodami, oczywiście bez uprawnień, są nietrzeźwi albo znajdują się w stanie odurzenia jakimiś dragami. Jeszcze gorsze jest to, że część rodziców przyzwala na to, by ich małoletnie pociechy jeździły samochodami.

Wykorzystał nieuwagę rodziców?

Zapewne tak jest w wielu przypadkach. Rodzice są w pracy, może śpią albo sami imprezują, a ich potomek-małolat bierze po kryjomu kluczyki i wyrusza autem tatusia, mamusi albo braciszka na przejażdżkę. Nie stanowi to jednak żadnego usprawiedliwienia dla dorosłych! Samochód to przecież nie długopis czy paczka papierosów, które można zabrać w sposób niezauważony. Odpowiedzialny rodzic nie trzyma kluczyków na wierzchu. Powinien znać na tyle swoje dziecko, by wiedzieć, że czy jest zdolne do "pożyczenia" sobie auta.  W praktyce okazuje się często, że tacy rodzice nie wiedzą o swoich potomkach prawie nic. Nie wiedzą, że palą, piją alkohol, zażywają narkotyki, że kradną, uczestniczą w rozbojach itd. Nie wspominam już o tym, jakim językiem operują, jakich słów używają. Dopiero, gdy do mieszkania wkracza policja albo pociecha zostaje zatrzymana, okazują wielkie zdziwienie: "jak to się stało, to niemożliwe, żeby mój synek coś takiego zrobił"... 

Czy mądry, odpowiedzialny rodzic może takich rzeczy nie wyczuć? Nie zauważyć, jak zachowuje się nastoletni syn czy córka? Rozumiem, że w wielu przypadkach rodzice są pochłonięci pracą, zasuwają od rana do wieczora, by jakoś załatać budżet domowy i zaspokoić potrzeby rodziny. Dla wielu ludzi Polska wcale nie jest zieloną wyspą, mnóstwo rodzin egzystuje na granicy ubóstwa. To też jednak nie usprawiedliwia pozostawienia dzieci samym sobie.

Mądry rodzic powinien mieć kontakt z dzieckiem, wiedzieć, czym się interesuje, z kim się koleguje, gdzie przebywa, jeśli jest poza domem. Z dorastającym dzieckiem trzeba rozmawiać, być dla niego powiernikiem, przyjacielem, wsparciem. W wielu przypadkach jest to niemożliwe. Wcale nie na skutek zapracowania rodziców, nadmiaru obowiązków, ale dlatego, że ci rodzice sami mają patologiczne podejście do życia. Piją, awanturują się i wulgarnie wyrażają przy dziecku, karcą potomka, ale sami postępują nieuczciwie. Nie uczą szacunku do norm społecznych, bo sami je naruszają. Nie uczą szacunku do innych ludzi, bo sami go nie mają. Czy można się dziwić, że w takiej patologicznej rodzinie wyrasta zdemoralizowany nastolatek, który nie ma żadnych autorytetów poza starszymi kolesiami i który bez żadnych zahamowań chce osiągnąć wszystko, co tylko mu przyjdzie do głowy? Z jakiej rodziny pochodzi 13-latek, który zabiera się za bicie pałką policjanta? Czy w ogóle to jest jeszcze dziecko czy już może początkujący zbir?

Wracali z dyskoteki i stała się wielka tragedia

Te powroty z dyskoteki to już w naszym kraju standard. Młodzież musi się przecież jakoś rozerwać. W piątek albo sobotę wybiera się więc do pobliskiej remizy albo jakiegoś klubu. Czy można się dobrze bawić bez alkoholu albo jakichś dopalaczy czy środków odurzających?  Trzeba przecież dodać sobie odwagi, zapomnieć o trudach dnia codziennego, o beznadziejnej szarej rzeczywistości. No i oczywiście zaimponować swoim koleżankom i kolegom. Ten, co za kołnierz nie wylewa, potrafi dużo wypić, zapalić skręta, powąchać jakieś świństwa, ten cieszy się autorytetem, ma powodzenie wśród lokalnych piękności i w ogóle jest macho. Dziewczyny garną się do takich, a kumple ich podziwiają. Oczywiście mam na myśli towarzystwo na podobnie niskim poziomie intelektualnym.

No, a potem można świeżo poznane damy odwieźć do domu, to świetny przyczynek do kontynuowania znajomości. Fura tatusia albo już nawet własny bolid i gaz do dechy. Niech wszyscy zobaczą, jak ja jeżdżę. Cała wioska będzie mnie podziwiać.

No a potem rozpacz, łzy, bo 14-letnia córeczka zginęła w wypadku albo 16-letni synek owinął się na drzewie, które jakim prawem stało przy drodze? Żałoba w domu, żałoba w szkole, żałoba w gminie... A ja się pytam, gdzie byli ci rodzice i jacy to rodzice, skoro pozwolili nieletnim dzieciom wybierać się na takie dyskoteki? Czyżby nie wiedzieli, co tam się dzieje? Czy nie ostrzegli choćby swojej córeczki, że nie należy wracać z pijanym kolegą, który proponuje odwiezienie? Czy to jest normalna rodzina, jeśli 14-, 15-, czy 16-latka wraca z dyskoteki dopiero rano i nikogo to nie dziwi? Czy tak powinny bawić się dorastające dzieci? Patologia rodzi patologię, patologia wychowa patologię. Spójrzmy prawdzie w oczy.

Mój syn świetnie jeździ

Pierwszy raz kierowałem samochodem, kiedy miałem bodaj 7 lat. Tyle tylko, że moje wyczyny odbywały się na wyłączonym z ruchu wielkim placu magazynowym, a znajomy moich rodziców pozwolił mi przejechać kilka metrów swoim autem. Siedziałem mu na kolanach i mogłem tylko pokręcić sobie kierownicą. Pamiętam zresztą, że byłem z tego bardzo dumny, bo samochód skręcał tam, gdzie chciałem. Potem, gdy miałem kilkanaście lat, cioteczny brat pozwalał mi pojeździć jego Maluchem po prywatnej polnej drodze prowadzącej na działkę. W pobliżu nie było jednak żadnego pojazdu ani pieszego, nie było poza nami żywego ducha. Zresztą on siedział obok mnie i pilnował, żebym nie przekroczył szalonej prędkości 20 km/h.

Nikomu jednak nie przyszłoby do głowy, żeby dać mi kluczyki od samochodu i pozwolić jeździć po mieście albo wyprawić się na jakąś dyskotekę z kolegami. Ja sam nawet nie wyobrażałem sobie tego i nie myślałem, żeby komuś z rodziny podwędzić kluczyki do auta. Zresztą doskonale wiedziałem, że gdybym coś takiego uczynił, marny byłby mój los. Miałem wujka, który jeździł bardzo dobrymi samochodami, a widząc moje zamiłowanie do motoryzacji, pozwalał mi czasem umyć auto. Potem w nagrodę mogłem posiedzieć sobie za kierownicą, ale kluczyków stacyjce nie było. Pozostawało mi jedynie wyobrażanie sobie, iż może kiedyś ja też będę mknął takim samochodem...

A co się dzieje teraz? Mamusia pozwala jeździć 14-letniemu synkowi po mieście i jeszcze go namawia, by uciekał na widok zatrzymującego auto policjanta. Tatuś udostępnia 17-letniemu synalkowi auto, żeby sobie chłopak jeździł do szkoły. Inny tatuś uczy 10-latka kierowania samochodem w normalnym ruchu. 15-latka odwozi 39-letniego pijanego znajomego, który udostępnia jej swój samochód.

Ludzie, czy wy jesteście normalni? Czy macie chociaż odrobinę oleju w głowie? A może to jest kontynuacja tego modelu bezstresowego wychowania? Dziecku trzeba pozwalać na wszystko. Niech jeździ samochodem, skoro chce. Niech pije, skoro chce. A zresztą na dziecko nie wolno nawet krzyknąć, bo to już "przemoc werbalna",  jak twierdzą nasi wspaniali psycholodzy.

Rodzic dostanie mandat, a synuś kuratora

Nastolatek został oddany pod opiekę rodziców - informują redaktorzy wspaniałych newsów. Mowa oczywiście o takich małolatach, który kierowali  samochodem w wieku 15 czy 16 lat. To żenada. Pod jaką opiekę?! Taką samą jaką miał dotychczas? Ileż tu zakłamania, obłudy, jakieś dziwacznej chorej ideologii. Chyba sami nie wierzycie w to, co piszecie.

Co zresztą w praktyce dzieje się z takim zdemoralizowanym nastolatkiem? Najczęściej sąd rodzinny kieruje do niego kuratora. Kurator przyjdzie, pogada z rodzicami, małolat udaje skruszonego, a w duchu śmieje się do łez. I kombinuje, jak tu nie dać się złapać następnym razem. Rodzic, który pozwolił dziecku kierować samochodem bez uprawnień, jest najczęściej karany grzywną w wysokości 300 zł. To następna kpina.

Cały ten system kar i środków wychowawczych w stosunku do nieletnich to jedna wielka fikcja. Kuratorzy sami wiedzą, iż niewiele mogą zdziałać. Czasem są wręcz niewpuszczani do mieszkań takich patologicznych rodzin. Piszą różne papierki, wydają opinie, no i co z tego? A jeśli już nawet małolat-recydywista trafi do tzw. poprawczaka, to tam albo zostanie zgnębiony przez falę starszych i bardziej doświadczonych młodocianych przestępców i stanie się wrakiem człowieka, albo wyrośnie na doświadczonego i jeszcze bardziej pewnego siebie zbira. Cała ta rzekoma resocjalizacja to banał i teoria dla myślących w chory sposób psychologów i podobnych im "specjalistów".  Czy wy naprawdę tego nie widzicie?

Resocjalizacja pracą i nauką

Prawdziwa resocjalizacja musi polegać na pracy. Taki małolat za swój wyczyn powinien trafić na 2 miesiące do specjalnego ośrodka. Do południa nauka, po południu praca. Masz okazję wykazać, że coś potrafisz, że jesteś coś wart. Żadnych komórek, żadnego internetu. Ścisła kontrola, monitoring wszystkich pomieszczeń. Jeden wybryk, naruszenie regulaminu i trafiasz za kraty z dorosłymi kryminalistami. Wiesz, co cię tam czeka? Wybieraj, co wolisz. Czujesz się już taki dorosły? To musisz podjąć decyzję.

W tym czasie rodzina powinna zostać poddana wnikliwemu badaniu, by określić czy syn lub córka mogą do niej powrócić.  Jestem pewien, że taka surowa procedura szybko ostudziłaby zapały chętnych na przejażdżki samochodami, a także ich tatusiów i mamusie. Oczywiście różni "znawcy", specjaliści z bożej łaski, terapeuci, psycholodzy zaprotestują: to są przecież jeszcze dzieci! Tak? To ciekawe, czy wygłaszający podobne poglądy chciałby się z tymi "dziećmi" spotkać w ciemnej ulicy. I czy domyśla się, jak zostałby przez te "dzieci" potraktowany.

To jest gangrena i zaraza

Te motoryzacyjne wybryki nastolatków i niektórych pozbawionych rozumu rodziców to jednak tylko wierzchołek góry lodowej. Oczywiście 12-latek czy 15-latek za kierownicą stwarza bardzo poważne zagrożenie w ruchu drogowym. Nie tylko dla siebie, także dla innych ludzi. Często zdarza się, że zabija przewożonych przez siebie rówieśników.

Istnieje jednak kwestia o wiele poważniejsza - w jakich rodzinach wychowują się tacy nastolatkowie? Jacy będą, kiedy dorosną? Czy rodzice, którzy tolerują to, że 12- czy 14-letnia córka wraca nad ranem z dyskoteki, pozwalają jej jechać samochodem z jakimiś przygodnie poznanymi kolegami, w ogóle powinni mieć dzieci? Jak demoralizujący wpływ mają takie właśnie dzieci na swoich rówieśników? Jakie wzorce kreujemy, tolerując takie postawy?

W Polsce wiele mówi się o tym, że rodzina jest wartością najwyższą. W pełni się z tym zgadzam, tak być powinno, ale niestety to tylko teoria. Mnóstwo jest różnych fundacji walczących rzekomo o dobro dzieci. No i co? Patologia rozwija się, a jej źródłem są właśnie same rodziny. Ktoś, kto nie umie wychować dzieci, nie powinien ich mieć.

Z patologią trzeba ostro walczyć, stosując jasne, proste zasady. Media opisują podobne przypadki jako sensacyjne ciekawostki. Nie spotkałem jednak ani jednego artykułu, w którym ktoś zastanowiłby się szerzej nad tym problemem. A jest to gangrena, która toczy nasze dzieci i młodzież. Brak zainteresowań, brak wzorców, brak jakichkolwiek zasad, narkotyki, alkohol, brak szacunku do czegokolwiek i kogokolwiek poza kasą...

Zło trzeba tępić, aby zaraza nie rozszerzała się, nie przechodziła na inne dzieci. To jest najważniejsze. Od tego zależy, jakie będą następne pokolenia Polaków. Dzieci muszą mieć autorytety, na których mogą się wzorować. Czy mają? Czy są nimi rodzice, nauczyciele, inni mądrzy rówieśnicy? Czy może tacy koledzy, którzy potrafią wykraść ojcu albo matce samochód, napić się, naćpać, operować jedynie wulgaryzmami? Co drugi zatrzymany podczas nielegalnej jazdy nastolatek jest pijany albo naćpany! Szanowni rzekomi specjaliści, czy wy tego nie widzicie?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy