Polski kierowca

Będziesz cwaniakował? To policjant cię nagra!

W naszym kraju ostatnio stało się modne pajacowanie przed policjantami dokonującymi kontroli drogowej. „A z jakiego powodu pan mnie zatrzymał?” „Proszę mi podać podstawę prawną”, „Nie dam panu do ręki prawa jazdy, mogę tylko okazać”, „Proszę mi pokazać legitymację, żebym mógł zapisać dane” itd. Inni „bohaterowie” z kolei próbują kontrolować i legitymować policjantów. „Żarówka się wam przepaliła w radiowozie, proszę mi okazać legitymację”, „Mam wam zatrzymać dowód rejestracyjny?”.

Nie jest takich przypadków dużo, ale są niestety popularyzowane przez różnych nawiedzonych w internecie. Niektórzy zakładają specjalne blogi czy kanały, w których prezentują swoje popisy ku uciesze gawiedzi. Podpuszczają innych, twierdzą, że kontrole drogowe są w ogóle nielegalne, podpowiadają jak wykręcić się od mandatu, a przy okazji jak wyżyć się na policjancie.

Na policjancie można się wyżyć?

Tak, dla niektórych zakompleksionych osobników właśnie policjant (polski) jest świetnym obiektem do wyżycia się. Dlaczego? Bo obowiązuje go prawo, bo nie może powiedzieć, co tak naprawdę myśli o żałosnym prowokatorze, ani tym bardziej nie może przemówić do niego tak, jak chciałby to uczynić prawdziwy mężczyzna.

Reklama

Pokażę wam tylko kilka filmików prezentujących podobne sytuacje. Dlaczego? Bo nie chcę promować osobników, którzy dowartościowują się w ten sposób albo robią sobie reklamę. Zwłaszcza najbardziej aktywnych albo takich, którzy mają coś z głową.  Okazuje się, że wielu tych pseudo-bohaterów to działacze różnych stowarzyszeń wzajemnej adoracji, którzy w ten sposób próbują podlizać się społeczeństwu i coś na tym ugrać dla siebie. A może wybiorą go na radnego? A może posłem nawet zostanie? Im ktoś więcej pyskuje, gada co naiwni chcą słyszeć, im więcej stwarza pozorów, że coś robi, tym ma większe szanse, prawda?

Popatrzcie:

Prawda, jaki kozak? "Jakie wykroczenie drogowe popełniłem, że pan mnie zatrzymuje?" Policjant spokojnie wyjaśnia, że jest to rutynowa kontrola drogowa. "Nie dam panu prawa jazdy, nie wiem co pan z tym dokumentem zrobi". No tak, zapewne je zje.  "Pan ustalił tożsamość, ale to nie jest podstawa zatrzymania pojazdu". To jak policjant ma sprawdzić dokumenty? Bez zatrzymywania samochodu? W biegu?! "Które wykroczenie przekroczyłem, proszę mi to wyjaśnić". Naucz się mówić poprawnie po polsku! "Gdzie jest napisane, że pan legalność dokumentów może mi sprawdzić?" Aha, więc policjantowi nie wolno sprawdzić legalności dokumentów i nawet jeśli widzi podrobione prawo jazdy, to nic nie może zrobić?

Oto znający prawo (we własnym mniemaniu) człowiek. Tyle, że zapewne wiedzę czerpał z internetowych wypocin innych jemu podobnych "obrońców praw człowieka". Można podziwiać tylko spokój policjanta.

Są też tacy, którzy widocznie minęli się z powołaniem i sami próbują bawić się w policjanta:

Znalazł się społeczny kontroler! Ciekawe, czy podjechałby do tego samochodu i zwracał uwagę na wykroczenie, gdyby zamiast policjantów siedziało w nim czterech łysych dresiarzy...  I jeszcze ciekawsze, co by wtedy usłyszał. Myślę też, że szybko pozbawiono by go telefonu z cennymi nagraniami. Wtedy zresztą z pewnością prosiłby o pomoc policję.

"Na prośbę obywatela ma pan obowiązek okazać legitymację" - jaka zdaniem tego nawiedzonego motocyklisty jest podstawa prawna takiego obowiązku?  Jeśli policjant nie podejmuje żadnych czynności wobec danej osoby, to takiego obowiązku nie ma. Przecież prowadziłoby to paranoi i nadużyć. Idzie sobie policjant ulicą, a tu podchodzi do niego dwóch osiedlowych kiboli i żądają: okaż pan legitymację służbową! W demokracji to przecież także pełnoprawni obywatele. Bo tak nam się podoba, bo pan krzywo na nas spojrzał... Ludzie, stuknijcie się w głowę, może to ożywi wasza szare komórki.

Policjanci istotnie popełnili wykroczenie. Wcale ich nie bronię. Należało włączyć przenośną "bombę" na dachu, czyli sygnał świetlny pojazdu uprzywilejowanego. To jednak nie oznacza, że wy macie bawić się społecznych policjantów. Nie podoba ci się? Zanotuj numery rejestracyjne radiowozu, sfotografuj go, napisz skargę, ale nie baw się w legitymowanie funkcjonariuszy. Robiłeś to nie w obronie prawa, ale żeby się popisać i samemu dowartościować.

Tu drugi filmik tego samego autora:

Ten koleś ma wyraźnie hopla na punkcie nękania policji. Radiowóz stoi przed jakimś zamkniętym na cztery spusty wjazdem na plac, a ten osobnik domaga się włączenia niebieskich sygnałów. Notabene zabroniony jest postój w miejscu utrudniającym wjazd lub wyjazd, ale tu na razie mamy do czynienia tylko z zatrzymaniem pojazdu, a nie postojem. A po drugie, nikt nie wyjeżdża ani nie wjeżdża na teren posesji, a gdyby tak było, policjanci na pewno w każdej chwili by odjechali. Po trzecie, nasz dzielny strażnik praworządności też zatrzymał motocykl przed wjazdem do bramy. Zwraca więc uwagę innym, a sam co czyni? Dlaczego on nie włączył "niebieskich światełek"? Najlepiej umieszczonych na kasku... Tym razem funkcjonariusz też zachował stoicki spokój i po prostu zignorował nawiedzonego obywatela.

Trafnie radzi w komentarzu do tego filmu jeden z internautów: "Weź się za jakąś pożyteczną robotę, pomóż sąsiadce wyrzucić śmieci, a nie takie pierdoły nagrywasz"

Kolejna sytuacja naprawdę jest żenująca. Para z dwójką małych dzieci przebiegała przez ruchliwą jezdnię w miejscu niedozwolonym. Policjant kulturalnie prosi mężczyznę o okazanie dokumentów.

"(Przechodzenie) przez jezdnię w miejscu niedozwolonym" - policjant wskazuje na popełnione wykroczenie.

"No i co z tego?" - odpowiada oburzony tatuś. - "A jest pan pewny, że to my przechodziliśmy? Ma pan to nagrane?" - dowcipkuje. - "I pan mnie tu będzie karał, pouczał?"

Policjant nadal spokojnie prosi o podanie danych osobowych. Drugi funkcjonariusz uprzedza, że jeśli mężczyzna nie zastosuje się do poleceń, będą zmuszeni użyć przymusu. Na to wtrąca się kobieta z oryginalnym tekstem: " Nie będę k... targała butów na pasku. Nie mam czasu, idziemy".

Policjanci proponują grzecznie mężczyźnie udanie się do radiowozu. On jednak i tego odmawia. Kobieta znowu się wtrąca: "Jest niedziela, godzina 17, nie będziemy nigdzie chodzić". Aha, czyli w niedzielę po 17. prawo nie obowiązuje?

W końcu policjanci zmuszeni są użyć przymusu. Bo co mają innego zrobić? Powiedzieć: no dobrze, skoro pan nie chce okazać dokumentów, to przepraszamy i do widzenia? Jeśli tak, to na drugi dzień każdy tak powie do policjanta. Przejechałem na czerwonym? I co z tego? Spadaj, nie mam czasu.

No i na zakończenie bezcenny tekst damy: "To się dzieje, gdy człowiek przechodzi przez pasy... bez pasów". Co za precyzja wyrażania się.

Smutne to, że ci rodzice sami sprowokowali taką sytuację w obecności swoich małych  dzieci. Gdyby szanowny tatuś okazał dokumenty, policjanci zapewne udzieliliby mu pouczenia i na tym by się skończyło. No, ale trzeba było pokazać partnerce, jaki to kozak jestem.  Dla tych dzieciaczków to było straszne przeżycie: tatuś na glebie, mamusia wyzywająca wulgarnymi słowami... I kto jest winny?  Policjanci czyli pozbawieni wyobraźni rodzice?

Zwróćcie uwagę, że wszyscy negatywni bohaterowie prezentowanych na filmach sytuacji ewidentnie chcieli sprowokować policjantów, poniżyć ich, dokuczyć. Stąd właśnie ta pozorowana pewność siebie, stąd powoływanie się na przepisy prawa, stąd ważniactwo i arogancja.

Popatrzcie na jeszcze jedną ciekawostkę - "teledysk" dzielnego "łowcy" kontroli drogowych:

Znalazł się obrońca wolności i konstytucji. Według jego rozumowania policjant nie ma prawa zatrzymać pojazdu, o ile kierujący nie popełni jakiegoś wykroczenia. Czyli złodziej, który jeździ kradzionym samochodem, ale zgodnie z przepisami, nie może być zatrzymany, tak? Cwaniaczek, który jeździ bez prawa jazdy, może to czynić spokojnie, o ile nie popełnia wykroczeń, tak? Bo przecież nie wolno go zatrzymać. Nietrzeźwy kierowca też może sobie jeździć, o ile nic na drodze nie zmaluje, prawda?

Tam nie patyczkują się

A co by było, gdyby rzecz działa się w kraju, który uważacie za kolebkę demokracji? Niech obejrzy następny film dzielny tatuś, który stawiał się polskiej policji próbującej go wylegitymować. Oto przykład rutynowej kontroli drogowej w USA:

W Polsce po czymś takim media szalałyby: "policjant bandyta, potworna tragedia, biedny młody kierowca pobity przez policjanta brutala", a samego policjanta z pewnością by zawieszono i trafiłby przed oblicze prokuratora, bo jakim prawem użył siły? A tam? Tłum gapiów przygląda się, ale nikt nie podchodzi, nie woła: co mu robicie? Zostawcie tego chłopca psy jedne (albo inaczej)!

Ciekawe, czy tutaj ten "mądry" facecik z pierwszego filmu, który pytał polskiego policjanta o podstawę prawną, też by tak dyskutował? Jeśli już, to zapewne niedługo. Posłuchajcie pani, Polki, która na stałe mieszka w Stanach. Ona opowie wam dokładnie, jak odbywają się kontrole drogowe w tamtym kraju:

A tu macie potwierdzenie, jak kończy się w USA wyjście kierowcy z samochodu bez zezwolenia policjanta:

W Polsce po czymś takim media oczywiście rozpaczaliby nad losem biednego kierowcy, a na policjancie nie pozostawiono by suchej nitki.

Gdyby w tak dużym kraju jak USA policja była traktowana przez społeczeństwo podobnie jak w Polsce ("a na jakiej podstawie mnie pan zatrzymuje, ja panu nie dam prawa jazdy"), to już dawno by tam zapanowała kompletna anarchia.

Poza tym, gdyby w Ameryce ktoś publikował w necie wyzwiska pod adresem policjantów, szybko by go namierzono. W Polsce pod filmikami prezentującymi kontrole drogowe nie brakuje ordynarnych, rynsztokowych wyzwisk pod adresem policjantów i wzbudza to jeszcze zachwyt wielu internautów. Pewien działacz nagrywa filmik, w którym ostentacyjnie odmawia poddania się kontroli alkosensorem, a potem komentuje: "nie będzie mnie byle tuman zatrzymywał".  Powiedz to policjantowi w USA, skoro tak bronisz praw człowieka. Tam siedziałbyś pokornie jak mysz pod miotłą i bał się odezwać.

Obejrzyjcie kontrolę drogową w Niemczech, nagraną przez Polaka:

Tam policjanci przeszukują samochód, sprawdzają plecak, wąchają paczkę papierosów, by sprawdzić czy nie zawiera narkotyków, a sama rozmowa z kierowcą nie należy do zbyt sympatycznych. Spróbujcie tam pajacować. Na jakiej podstawie pani mi chce zajrzeć do plecaka? Ja znam swoje prawa, ja się nie zgadzam! A wasz radiowóz dlaczego nie ma włączonych niebieskich świateł?

Słuszny komentarz napisał pod tym filmem jeden internautów: "Widać Niemcy podchodzą do Polaków w ten sposób, że jeśli Polak to na pewno naćpany albo przynajmniej ma coś zabronionego. Pewnie sami sobie mocno zapracowaliśmy na taką opinię a przynajmniej spora część naszych rodaków i teraz wszyscy ponosimy tego skutki".

No cóż, nic się nie dzieje bez przyczyny.

Kontrole trzeźwości prowadzone są nie tylko w Polsce. Oto przykład z Australii:

Tutaj nikt nie dyskutuje i nie poucza funkcjonariuszy. Policjantka każe kierowcy policzyć do dziesięciu, ale on nie pyta: a jakim prawem, a czy ja wyglądam na pijanego, a jaka jest podstawa prawna...  Szybko, sprawnie, thank you, thank you i w drogę.

To Polacy mają na punkcie policji jakiś dziwny chory kompleks. Są wprawdzie wyjątki, ale niestety bardzo rzadkie. Popatrzcie na tego sympatycznego motocyklistę:

Zatrzymuje się spokojnie, nie dyskutuje, zgadza się wyłączyć kamerkę (są to policjanci operacyjni z wydziału kryminalnego, więc nawet w mediach nie pokazuje się ich twarzy). No i co? Można? Korona mu z głowy spadła? Naruszyli jego godność?

Nagrywacie policjanta? To dlaczego on ma nie nagrywać?

Nagrywanie czynności służbowych jest już stosowane przez policje w wielu państwach, m.in. w USA, we Francji, w Kanadzie. Dlaczego w Polsce ma być inaczej?

Leżałoby to także w interesie samych policjantów. Żaden nawiedzony albo szukający sposobu na wyładowanie się osobnik nie zarzuciłby, że policjant go obraził, naruszył przepisy itd. Funkcjonariusz mógłby się bronić nie tylko wobec przełożonych, ale także w sądzie, w razie ewentualnego oskarżenia. No i wreszcie obowiązkowe nagrywanie czynności służbowych dyscyplinowałoby także samych policjantów, bo w tej profesji, podobnie jak w każdej innej, też zdarzają się czarne owce.

Oczywiście należałoby określić sposób przechowywania nagrań i dysponowania nimi. Dodam jeszcze, że takie urządzenia wcale nie są drogie. Poniżej prezentuję "na polskim policjancie" rejestrator stosowany przez policję w Detroit:

Już widzę, jakie oburzenie wywoła moja propozycja: że to naruszenie prywatności, że to sprzeczne z prawami człowieka itd. Śmiechu warte! Jesteście i tak stale inwigilowani przez wasze smartforny, komputery, a nawet karty miejskie i bankomaty. Urządzenia elektroniczne stwarzają możliwość określenia z dokładnością do 2 metrów miejsca waszego aktualnego pobytu, pomagają sprawdzić, gdzie najczęściej przebywacie, z kim się kontaktujecie, czym się interesujecie itp. W dzisiejszych czasach jesteśmy nagrywani niemal wszędzie: na dworcu, na lotnisku, w sklepie, w banku, na ulicy, w autobusie i w tramwaju. Systemy monitoringu spełniają bardzo pożyteczną rolę nie tylko w zakresie wykrywania przestępstw, ale także działają prewencyjnie. Wielu złodziei, bandytów czy chuliganów ma świadomość, że kamery zarejestrują ich poczynania, a nagrania będą dowodem w sądzie.

Także coraz więcej kierowców umieszcza rejestratory w swoich samochodach. Oczywiście chodzi o to, by w razie kolizji lub wypadku mieć argumenty na swoją obronę. Dlaczego więc policjant nie miałby nagrywać przebiegu swojej pracy?

Prawo trzeba znać

Zapoznajcie się teraz z przepisami prawa, bo wasza wiedza jest zazwyczaj połowiczna, by nie powiedzieć: dyletancka. Ktoś gdzie coś słyszał, ktoś coś przeczytał na jakimś forum.

Art. 14 ust. 1 Ustawy o Policji (Dz.U.2016.0.1782) stanowi: W granicach swych zadań Policja wykonuje czynności: operacyjno-rozpoznawcze, dochodzeniowo-śledcze i administracyjno-porządkowe w celu:

1) rozpoznawania, zapobiegania i wykrywania przestępstw i wykroczeń;

2) poszukiwania osób ukrywających się przed organami ścigania lub wymiaru sprawiedliwości, zwanych dalej "osobami poszukiwanymi";

3) poszukiwania osób, które na skutek wystąpienia zdarzenia uniemożliwiającego ustalenie miejsca ich pobytu należy odnaleźć w celu zapewnienia ochrony ich życia, zdrowia lub wolności, zwanych dalej "osobami zaginionymi".

W związku z tym, aby móc realizować te zadania, policjant ma prawo legitymować każdą osobę w celu ustalenia jej tożsamości.

Mówi o tym art. 15 tej same ustawy:

"1. Policjanci wykonując czynności, o których mowa w art. 14 czynności Policji, mają prawo (...) legitymowania osób w celu ustalenia ich tożsamości."

Ponadto art. 129 ust. 2 pkt. 1 ustawy Prawo o ruchu drogowym stanowi, że:

"Policjant, w związku z wykonywaniem czynności określonych w ust. 1 (czuwanie nad bezpieczeństwem i porządkiem ruchu na drogach, kierowanie ruchem i jego kontrolowanie), jest uprawniony do legitymowania uczestnika ruchu i wydawania mu wiążących poleceń co do sposobu korzystania z drogi lub używania pojazdu."

Wynika stąd jasno, że policjant ma prawo nie tylko karać za wykroczenia drogowe, ale także kontrolować ruchu na drodze, a więc np. sprawdzać, czy dana osoba ma uprawnienia do kierowania pojazdem.

Między innymi dlatego właśnie musi mieć prawo legitymować każdą osobę. Jak mógłby w inny sposób ustalić, czy dany kierowca w ogóle ma prawo jazdy? Czasem zdarza się też, że podczas przypadkowej rutynowej kontroli drogowej ujawniona zostaje osoba poszukiwana przez policję za poważne przestępstwa. 

Nigdzie nie jest powiedziane, że policjant ma obowiązek jakoś szczególnie uzasadniać powód żądania okazania dokumentów, bo wynika to z samej ustawy. Wystarczającym powodem żądania okazania dokumentów jest zatem sama kontrola drogowa.

Druga ważna kwestia: czy kierujący ma obowiązek wręczyć policjantowi dokumenty, czy tylko pokazać?

Art. 38. Ustawy Prawo o ruchu drogowym stanowi:

Kierujący pojazdem jest obowiązany mieć przy sobie i okazywać na żądanie uprawnionego organu wymagane dla danego rodzaju pojazdu lub kierującego:

1) dokument stwierdzający uprawnienie do kierowania pojazdem;

2) dokument stwierdzający dopuszczenie pojazdu do ruchu;

3) dokument potwierdzający zawarcie umowy obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej posiadacza pojazdu lub dowód opłacenia składki za to ubezpieczenie;

Istotnie, jest tu zawarte słowo "okazywać", co nadgorliwi "obrońcy praw" interpretują tak: nie ma obowiązku podawania dokumentów policjantowi "do ręki".

Popatrzmy jednak jeszcze raz na art. 129 tejże ustawy. W ust. 2 pkt. 2 napisano, że policjant jest uprawniony do sprawdzania dokumentów wymaganych w związku z kierowaniem pojazdem i jego używaniem.

Ponadto art. 135. 1. Pkt. 1 lit. b i c przewiduje:

Policjant zatrzyma prawo jazdy za pokwitowaniem w razie:

- stwierdzenia zniszczenia prawa jazdy w stopniu powodującym jego nieczytelność,

- podejrzenia podrobienia lub przerobienia prawa jazdy,

Jak policjant ma ocenić, czy prawo jazdy nie jest podrobione, jeśli kierowca okaże mu je tylko z daleka? Tamten będzie trzymał dokument, a funkcjonariusz nachylał się z lupą?

Prawo trzeba zmienić

Apeluję do MSWiA o jak najszybsze doprecyzowanie tych przepisów, wniesienie poprawek do ustawy o Policji i do ustawy Prawo o ruchu drogowym.  Należy wprowadzić następujące zapisy:

1.      (w ustawie o Policji) Policjanci wykonując czynności, o których mowa w art. 14 czynności Policji, mają prawo (...) legitymowania osób w celu ustalenia ich tożsamości, także w ramach rutynowej kontroli osób i pojazdów

2.      (w ustawie o Policji) Policjanci mają obowiązek rejestrowania za pomocą służbowych urządzeń elektronicznych obrazu i dźwięku ze wszystkich podejmowanych czynności.

3.      (w ustawie Prawo o ruchu drogowym) Kierujący pojazdem jest obowiązany mieć przy sobie i okazywać na żądanie uprawnionego organu wymagane dla danego rodzaju pojazdu lub kierującego dokumenty. Na żądanie policjanta dokumenty te powinni być wręczone funkcjonariuszowi, a nie tylko okazywane.

4.      (w ustawie Prawo o ruchu drogowym)  policjant jest uprawniony do żądania poddania się przez kierującego pojazdem lub przez inną osobę, która mogła kierować pojazdem albo była pasażerem, badaniu w celu ustalenia zawartości w organizmie alkoholu lub środka działającego podobnie do alkoholu, także w ramach rutynowej kontroli. Odmowa poddanie się temu badaniu zobowiązuje policjanta do przetransportowania kontrolowanej osoby do najbliższej stacji pogotowia ratunkowego w celu poddania jej przymusowemu badaniu krwi i/lub moczu.

I jeszcze jedno. Wyobraźcie sobie sytuację, kiedy to policjanci jadą na interwencję. Ktoś zgłosił o napadzie na staruszkę albo o włamaniu do mieszkania. Jest jasne, że powinni dotrzeć jak najszybciej na miejsce przestępstwa, bo to stwarza szansę ujęcia sprawców. Czy mają jednak wyć sygnałami, by spłoszyć złoczyńców? Albo czy można wymagać, aby nieoznakowany radiowóz, goniąc uciekającego kierowcę nie przekraczał dozwolonej prędkości?

Powinien znaleźć się zatem w prawie zapis:

"Podczas wykonywania czynności operacyjnych, zmierzających do zatrzymania sprawcy wykroczenia lub przestępstwa kierujący pojazdem policyjnym ma prawo nie stosować się do przepisów ruchu, pod warunkiem zachowania szczególnej ostrożności i tylko wtedy, gdy przejazd jest rejestrowany za pomocą odpowiedniego urządzenia w samochodzie lub motocyklu."

Jaką chcecie mieć policję?

Już widzę tę falę hejtu, którą będziecie próbowali na mnie wylać. Ale odpowiedzcie sobie na pytanie, jaką chcecie mieć policję? Sprawną, rzetelną, kompetentną, mającą autorytet i posłuch? Czy policję usztywnioną gorsetem ograniczeń, nieżyciowych przepisów, a także będącą przedmiotem internetowych drwin, a także często medialnej nagonki w ramach podlizywania się publikatorów publice?

Dla normalnego kierowcy, który nie ma kompleksów, umie myśleć rozsądnie, nie był bity w szkole przez kolegów, nie ma traumy z tego powodu, że krzyczała na niego mamusia, kontrola drogowa i konieczność okazania dokumentów nie są żadną hańbą czy poniżeniem. Tak samo okazujecie dokumenty w banku, na poczcie, na lotnisku.

Policji nie trzeba kochać. Wystarczy szanować i rozumieć jej pracę. Najbardziej zaś oburzają się ci, którzy wcale takimi wzorowymi kierowcami nie są i sami łamią prawo.

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy