Polski kierowca

Autobusem jak najszybciej do celu. Po trupach!

Kilka dni temu na niemieckiej autostradzie wywrócił się autobus wiozący uczniów na wycieczkę zagraniczną.

Dwie dziewczynki są w bardzo ciężkim stanie, ogółem 30 osób zostało rannych. Takie tragedie powtarzają się co roku! Zwłaszcza w okresie wakacyjnym. I będą się powtarzać!

Sensacja przez kilka dni

Kiedy wydarzy się taki wypadek, przez kilka dni media prześcigają się w swoich relacjach, czasami ogłasza się nawet żałobę. Dociekliwi reporterzy próbują dotrzeć do rodzin poszkodowanych, by pokazać jak ktoś płacze albo zadać bardzo mądre pytanie: "a co pani czuła, kiedy nadeszła wiadomość, że synek ma połamany kręgosłup?"

A potem? Po tygodniu sensacja przycicha, są inne ciekawsze "newsy". Aż do następnego razu! Obym był złym prorokiem, ale wkrótce zapewne zdarzą się ponowne wypadki z udziałem polskich autokarów. Dlaczego? Dlatego, że nie robi się nic, by poznać prawdziwe przyczyn takich tragedii.

Reklama

Kontrola przed wyjazdem

W ostatnich latach stało się "modne" wzywanie policji, by sprawdziła stan techniczny autokaru przez rozpoczęciem podróży. Oczywiście takie działania są ze wszech miar słuszne, bo właściciele firm przewozowych i turystycznych wiedzą, że nie mogą podstawić niesprawnego technicznie pojazdu, gdyż będzie on sprawdzony. Także kierowcy autobusów mają świadomość, że nie mogą być "wczorajsi", gdyż w razie wykrycia tego konsekwencje będą poważne.

Tyle tylko, że żaden, najbardziej nawet wnikliwy policjant z drogówki nie będzie w stanie ocenić kwalifikacji kierowcy, jego stanu psychicznego, stopnia zmęczenia. I to jest właśnie sedno problemu! Zwróćmy zresztą uwagę, że 99% wypadków spowodowanych jest nie złym stanem technicznym pojazdu, lecz błędem kierowcy!

Przecież jechało dwóch kierowców!

Firmy przewozowe zawsze bronią się tym, że przecież jechało dwóch albo nawet trzech kierowców. Czyli to ma rzekomo znaczyć, że kierowca akurat prowadzący autobus nie mógł być przemęczony. Obowiązujące obecnie przepisy i kontrole tachografów nakładają zresztą rygorystyczne ograniczenia w zakresie czasu pracy kierowców.

To prawda, jeden kierowca prowadzi autobus, a drugi "wypoczywa". Tylko co to za wypoczynek? Czy wypoczynkiem można nazwać kimanie w autobusowym fotelu, bo spaniem tego określić się nie da. Naturalną rzeczą jest, że pasażerowie rozmawiają ze sobą, czasem krzyczą, śpiewają, silnik szumi, pojazd drży i trzęsie. Czy to jest prawdziwy wypoczynek kierowcy?

Obserwuję wycieczki przyjeżdżające do Polski autokarami niemieckimi, holenderskimi, szwedzkimi. Te autokary są często prowadzone tylko przez jednego kierowcę. Tyle tylko, że pojazd taki pokonuje określony dystans, a potem jest postój na nocleg w hotelu. Rano wszyscy jedzą śniadanie i ruszają w dalszą drogę. To jest prawdziwy odpoczynek dla kierowcy.

No, ale taki system podróżowania kosztuje znacznie drożej, bo trzeba opłacić hotele, parkingi itd. A zatem stosujemy polski wariant oszczędnościowy - jedziemy do upadłego jednym ciągiem, co najwyżej z przerwą na siusiu i posiłek. Do celu po trupach!

Masz prawko, to możesz jeździć

W minionych latach autokary turystyczne były prowadzone przez najbardziej doświadczonych kierowców. Żeby zasiąść za kierownicą takiego autobusu, zwłaszcza na trasach międzynarodowych, trzeba było pojeździć dobrych parę lat ciężarówkami albo popracować w autobusowej komunikacji międzymiastowej w PKS-ie.

Dzisiaj nikt już nie patrzy na doświadczenie kie-rowcy. Masz prawo jazdy, to możesz jeździć. Młodziutki kierowca jest jeszcze lepszy dla pracodawcy, bo bardziej odporny na zmęczenie i niewygody. Nie protestuje, że musi drzemać w fotelu. Jest pewnie na dorobku, a może wziął kredyt na mieszkanie, więc będzie tyrał i nie grymasił.

Robię D i kupuje autokar

Jaki jest rynek pracy, wszyscy wiemy. Ludzie chwytają się więc tego, co mogą. Wielu kierowców autokarów to ludzie przekwalifikowani. Oni nie jeździli zawodowo od wczesnych młodych lat. A jeśli nawet, to nie na takich trasach i nie takimi pojazdami. Jeżeli ktoś woził ziemniaki lub gruz przez 10 lat po okolicznych miejscowościach, to nie znaczy, że nadaje się na międzynarodowe trasy za kierownicą autobusu.

Kurs na prawo jazdy kategorii D trwa około 1,5 mie-siąca. Czasem na takie kursy kierują zainteresowanych urzędy pracy i je dofinansowują. Już za 30 tys. zł. można kupić 10-letni używany autokar. Czy trzeba dodawać coś więcej?

Kwalifikacja wstępna, okresowa... i ostateczna

Idzie nowe... Czyli nowa fala pozorów. Od pewnego czasu kierowcy zawodowi muszą przechodzić dodatkowe szkolenia, zwane kwalifikacjami. Najpierw wstępna, potem okresowa itd. Wydawać by się zatem mogło, że ktoś się zajął wreszcie tym problemem, a za kierownicami autobusów zasiadają najlepsi i sprawdzeni. Niestety, to kolejna fikcja!

Czy wiedzą Państwo, jakie są pytania na tych testach kwalifikacyjnych? Część z nich dotyczy spraw czysto technicznych, inna z kolei czasu pracy, a jeszcze inna rozmaitych konwencji przewozowych i unijnych. A bezpieczeństwo jazdy jest na szarym końcu.

Żaden test nie sprawdzi jednak prawdziwych kwalifikacji kierowcy w zakresie bezpiecznego prowadzenia autobusu. Nie sprawdzi też tego tzw. psychotechnika, czyli badanie na prostych przyrządach, a nawet akrobacje na płycie poślizgowej.

Życie wystawia więc często jakże prawdziwą, ale ostateczną kwalifikację. Jest nią dopiero wypadek.

Zanim zdarzy się kolejna tragedia

Moja recepta jest prosta. Po pierwsze, należy zakazać prowadzenia autobusu przez kilku kierowców w takim chorym systemie, jak dotychczas. Jeśli już, to zmiennik może przejąć autobus dopiero na danym etapie trasy, a nie jechać jako pasażer. Powinien dojechać tam wcześniej, wypocząć i być w pełni przygotowanym do jazdy.

Po drugie, stworzyć wymóg, by autokarami mogły kierować wyłącznie osoby z co najmniej 6-letnim udokumentowanym doświadczeniem w prowadzeniu autobusów miejskich lub dużych ciężarówek na międzynarodowych trasach.

Po trzecie, zastąpić te bardzo mądre kwalifikacje, dające satysfakcję tylko ich autorom czyli urzędnikom, którzy nigdy autobusu nie prowadzili, na autentyczne testy na symulatorach. Za pomocą takiego symulatora można stworzyć badanemu rozmaite zaskakujące sytuacje, sprawdzić nie tylko jego refleks, ale i opanowanie, zdolność przewidywania, czyli predyspozycje do kierowania autokarem, także na współczesnych zagranicznych autostradach. Opracowanie takiego sy-mulatora to nic trudnego.

Proste i skuteczne. Tylko kto mnie posłucha?

Polski kierowca

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy