Volkswagen! Nic nie warczy, nie wyje i nie brzęczy

Po raz pierwszy został pokazany światu, z wielką pompą i rozmachem, podczas niedawnego salonu samochodowego we Frankfurcie nad Menem. Teraz mieliśmy okazję sprawdzić, jak spisuje się w akcji.

Na jazdy testowe dziennikarzy zaproszono do Rzymu. Nie tylko dlatego, że w październiku wciąż trwa tam lato. Głównym powodem był szalony ruch, panujący na ulicach stolicy Włoch. A przecież żywiołem, w którym ma najlepiej czuć się up!, najnowszy model Volkswagena, będą właśnie wielkie miasta.

Testy zaczynamy od wizyty w White Gallery, czyli... eleganckim magazynie z modną odzieżą i ekskluzywnymi dodatkami. Po zorganizowanej w takim niezwykłym otoczeniu krótkiej, wstępnej prezentacji samochodu, można wreszcie zasiąść za kierownicą jednego z czekających przed sklepem "apów". Do wyboru trzy kolory: biały, czerwony lub czarny. Ogółem ma ich być osiem, w tym trzy metalizowane i jeden perłowy. Wybieramy czerwień i ruszamy w pierwszą z proponowanych tras, która liczy 60 km i prowadzi w kierunku Ostii, kurortu nad Morzem Śródziemnym, ulubionego miejsca weekendowych wypadów mieszkańców Rzymu. O tej porze roku jest tam jednak pusto i cicho. Obecność człowieka znaczą jedynie śmieci, zalegające masowo pobocza szosy.

Niełatwa sztuka wsiadania...

Up! (anglojęzyczna nazwa niemieckiego samochodu, w dodatku z wykrzyknikiem na końcu - co za czasy...), pojazd mierzący zaledwie 3,5 metra długości, okazuje się wewnątrz zaskakująco przestronny. Chociaż kierownicę da się regulować tylko w jednej płaszczyźnie, nawet wysoki kierowca nie ma żadnych problemów z wygodnym usadowieniem się w monolitycznym fotelu (zagłówek tworzy jedną całość z oparciem). Co ciekawe, całkiem sporo miejsca mają także pasażerowie z tyłu (auto jest przeznaczone dla maksymalnie czterech osób). Wcześniej muszą tylko opanować niełatwą w tym trzydrzwiowym pojeździe sztukę wsiadania na tylną kanapę. I, co jeszcze trudniejsze - wysiadania...

Reklama

Wśród trzech klasycznie umieszczonych okrągłych wskaźników dominuje prędkościomierz, ambitnie wyskalowany do 200 km/godz. Mamy tu także wskaźnik poziomu paliwa oraz miniaturowy obrotomierz. Temperaturę silnika można sprawdzić, zmieniając funkcje pokładowego komputera.

Tworzywa pokrywające deskę są twarde, ale estetyczne i miłe w dotyku. Trochę razić może za to spora ilość nieosłoniętej blachy na wewnętrznej części szeroko otwierających się drzwi.

Bagażnik według danych fabrycznych ma 251 litrów pojemności, ale na oko wydaje się znacznie mniejszy. Duże hipermarketowe zakupy tu się raczej nie zmieszczą. Funkcjonalność kufra poprawia pozioma, demontowana przegroda, dzięki której po położeniu niesymetrycznie dzielonej tylnej kanapy powstaje równa powierzchnia.

Jeżeli chodzi o schowki, to znaleźliśmy tylko jeden, niezbyt wielki - przed fotelem pasażera.

Pochwalić trzeba bardzo dobrą widoczność z miejsca kierowcy, którą zawdzięczamy m.in. dużemu przeszkleniu samochodu. Manewrowanie dodatkowo ułatwiają opcjonalne tylne czujniki parkowania.

Podsumowując: konstruktorom Volkswagena zależało, co podkreślają na każdym kroku przedstawiciele koncernu z Wolfsburga, na zbudowaniu pojazdu maksymalnie kompaktowego, ultralekkiego, o niewielkich gabarytach, ale zapewniającego możliwie jak najwięcej miejsca w środku (na rynkach zachodnich jest to samochód przeznaczony głównie dla ludzi młodych, a kierowcy i pasażerowie z tej grupy wiekowej są, co ilustrują porównania w materiałach prasowych VW, przeciętnie o dobrych kilka centymetrów wyżsi od ludzi starszego pokolenia). I to się niewątpliwie udało...

Nie "volkswagenowsko" miękki

Jedziemy nadmorską szosą o lepszej niż spotykane na ogół w Polsce, ale jednak nie idealnej nawierzchni. Up! doskonale radzi sobie z nierównościami. Można rzec, że jest wręcz nie "volkswagenowsko" miękki, co na szczęście nie wpływa na pewność prowadzenia. Samochód zachowuje się przewidywalnie, dobrze reagując na wszelkie ruchy kierownicą. Docierające do wnętrza odgłosy pracy zespołu napędowego i zawieszenia są niemal całkowicie wytłumione. Nic nie stuka, nie dobija, nie warczy, nie wyje, nie brzęczy. I to zarówno przy pokonywaniu wybojów na drodze, jak i przy szybkościach autostradowych.

Silnik o mocy 75 KM nie ma zresztą problemów z osiągnięciem i utrzymaniem takiej prędkości, jednak gdy chcemy nagle przyspieszyć czy wjechać na "trójce" pod wzniesienie, wówczas, jak to określił jeden z kolegów-dziennikarzy, "brakuje mu momentu". W autach ze słabszym, 60-konnym silnikiem, będzie z tym zapewne jeszcze gorzej. No cóż, mamy w końcu do czynienia z autem miejskim, a nie wyścigowym bolidem z dymiącymi przy starcie kołami...

Tak czy inaczej napędzająca "apa" całkowicie nowa, zajmująca niewiele miejsca pod maską trzycylindrowa jednostka o pojemności 1.0 litra wydaje się konstrukcją naprawdę udaną.

CEB sam zatrzyma pojazd

Jesteśmy z powrotem przy White Gallery. Czas na kolejną próbę. Tym razem mamy zamiar sprawdzić jeszcze jedną, bardzo mocno lansowaną przez Volkswagena nowość: system awaryjnego hamowania City Emergency Braking, chroniący przed kolizjami w ruchu miejskim. Gdy jedziemy z prędkością nie większą niż 30 km/godz. i umieszczone w przodu auta laserowe czujniki zorientują się, że kierowca powinien hamować, lecz z jakiegoś powodu, na przykład gapiostwa, nie czyni tego lub hamuje nie wystarczająco energicznie, CEB sam zatrzyma pojazd przed przeszkodą. Kilkakrotnie przetestowaliśmy zmyślnego pomocnika na nadmuchiwanej atrapie samochodu - działał bez zarzutu.

Nie okazuj wahania, po prostu jedź

Ruszamy na trasę nr 2, korzystając z pokładowej nawigacji (stały uchwyt - odłączalny ekran o przekątnej 5 cali). To, jak reklamuje producent, nie tyle sama nawigacja, co wielofunkcyjny, nowatorski system "maps+more." Jak zwał, tak zwał, ale parę razy zostaliśmy przez to cudo wyprowadzeni na manowce.

Trasa nr 2 liczy zaledwie 22,5 km, ale za to prowadzi przez centrum miasta, obok jego najsłynniejszych zabytków. Jazda przez Rzym w godzinach szczytu to nie lada wyzwanie. Pasy na jezdniach? Jakie pasy?! Kierunkowskazy? A po co, skoro są klaksony? Skutery i motocykle? W ogromnej liczbie. Ich kierowcy, przeciskając się przez korki, dokonują iście kaskaderskich sztuczek. Chaos i szaleństwo. Obowiązuje tylko jedna zasada: nie okazuj wahania, po prostu jedź. I jakoś to wszystko funkcjonuje...

W takich ekstremalnych warunkach up! pokazuje, do czego został stworzony. Jest fantastycznie zwinny i może śmiało konkurować nawet z wszechobecnymi na ulicach Rzymu smartami. Biegi wchodzą gładko, bez oporów, dźwignia do ich zmiany dobrze leży pod ręką, choć w mieście przydałby się automat. I taki w ofercie Volkswagena jest - o pięciu przełożeniach, podobnie jak pięciobiegowy "manual".

Uff... Jesteśmy u celu. Jeszcze rzut oka na pokładowy komputer. W mieście nasz up! zużył średnio 8 l paliwa na 100 km (choć tak długiego dystansu nie przebyliśmy), poza miastem - 6,3 l. O spalaniu obiecywanym przez producenta - średnio 4,2-4,7 l/100 km - nie ma raczej co marzyć. A bak ma tylko 35 litrów pojemności, więc dość często trzeba będzie odwiedzać stacje benzynowe.

W Polsce pod koniec grudnia

Produkowany w fabryce w Bratysławie na Słowacji up! będzie sprzedawany, jako się rzekło, z silnikami o dwóch mocach: 60 i 75 KM; w trzech wersjach wyposażeniowych (take up!, move up!, high up!), przy czym ta najwyższa będzie miała dwie odmiany specjalne: black up! i white up!

W przyszłym roku ma pojawić się eco-up! z silnikiem o mocy 68 KM, zasilanym gazem ziemnym (CNG). Na 2013 r. przewidziano debiut modelu z napędem elektrycznym. Diesel nie jest planowany. Pięciodrzwiowe nadwozie - i owszem...

Niemcy bardzo zachwalają podobno bardzo korzystne warunki finansowania i zakupu i ubezpieczenia samochodu na ich rynku - to też ukłon w stronę młodej klienteli.

Jak się dowiedzieliśmy, w Polsce volkswagena up! będzie można zamawiać pod koniec grudnia. Do pierwszych klientów dotrze w lutym-marcu. Cena? Jeszcze nie ustalona, jednak jak nas zapewniono będzie startować z poziomu "zdecydowanie poniżej 40 tysięcy złotych". W Niemczech najtańsza wersja kosztuje 9850 euro.

Małe, zgrabne, łatwe do zaparkowania

Ulice miast są coraz bardziej zatłoczone, co powoduje szybki wzrost zainteresowania samochodami małymi, zgrabnymi, łatwymi do zaparkowania. Ocenia się, że najbliższych latach popyt na podobne pojazdy zwiększy się o 20-40 proc. Trudno się dziwić, że Volkswagen zdecydował się powrócić do tak obiecującego segmentu rynku. Jeżeli chciałby powtórzyć sukces legendarnego "garbusa", uczyni to właśnie z modelem up!, a nie ze startującym na rynku w tym samym mniej więcej czasie wymyślnym, szpanerskim "The Beetle".

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: NAD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy