Staruszek "duży fiat"

Ostatnio miałem okazję pojeździć Fiatem 125p. Egzemplarz z drugiej połowy lat 80. był w nienagannym stanie, mimo pokaźnego wieku przebieg nie przekroczył 30 tysięcy kilometrów. Garażowany przez całe swoje życie samochód zdradza swój wiek tylko stylistyką nadwozia. Kiedyś symbol luksusu, teraz razi ubóstwem we wszystkich dziedzinach. Pierwsze wrażenie to kluczyki, a w szczególności zamek drzwiowy, otwierany kawałkiem cienkiej blaszki podpiłowany w kilku miejscach, jest dostępny dla każdego posiadacza śrubokręta.


Siedzenia największą swoją wypukłość mają w samym środku siedzisk i oparć, co powoduje wrażenie, że za chwilę zsunę się z siedzenia, a jazda na zakręcie ogranicza pewny punkt podparcia do kierownicy. Deskę rozdzielczą, jeżeli można tak nazwać to co ma przed oczami kierowca, charakteryzuje wystrój okresu w którym jedynym stale dostępnym produktem w sklepach spożywczych był ocet. Cieniutkie słupki boczne potęgują brak zaufania do bezpieczeństwa pasażerów, co potwierdzają pasy zwykłe, nie bezwładnościowe, które w żaden sposób nie da się dopasować, czasem nawet zapiąć. Zapach wnętrza, w którym nigdy nie palono jest tak charakterystyczny dla FIAT-a, że dzisiaj podobny ma wnętrze Fiata Doblo.

Reklama

Odpalam silnik bez kłopotu, jednak jego odgłos nie przypomina żadnego współczesnego pojazdu. Dodatkowo przy większym obciążeniu, na przykład podczas jazdy pod górę, słyszymy cieniutkie dzwonienie, tak znajome ze starszych modeli Polonezów i właśnie dużych Fiatów.

Mimo dużego doświadczenia w prowadzeniu pojazdów wszelkich typów, mam kłopoty z ruszeniem. Samochód zachowuje jak pojazd do którego przyczepiono co najmniej dwie przyczepki. Nie umiejętne, oszczędne posługiwanie się gazem, powoduje gaśnięcie silnika, a brak obrotomierza jest dotkliwy. Tragicznie wygląda szybkie włączenie się do ruchu. Gwałtowne wciśnięcie gazu powoduje zebranie się samochodu do jazdy potem przykre rozczarowanie - zadławienie się i loteria silnik zgaśnie i zostaniemy na środku drogi, czy też przetka się i pojedzie dalej. Dla wytrawnych użytkowników polonezów i fiatów to nie zaskoczenie, te typy tak mają.

Czterobiegowa skrzynia biegów i właśnie brak obrotomierza, sprawiają, że dla kierowcy, który przesiadł się z normalnego samochodu, odgłosy silnika ograniczają prędkość maksymalną do 90 km/h. Większa szybkość wydaje się być niebezpieczna dla silnika. Koło kierownicze nienaturalnie wielkie i cienkie jest bez wspomagania. Gdy zaparkowałem, a inne pojazdy zastawiły mnie, wyjechanie zajęło mi dużo czasu i nie mało wysiłku. Cały pojazd dziwnie trzeszczy i piszczy na naszych dziurawych drogach. Jednak nie ma odczucia, że każda cześć samochodu inaczej reaguje na nierówności, pojazd jest zwarty i wydaje się być odporny na wstrząsy. Jedyna rzecz która nie różni tego samochodu od współczesnych braci to układ hamulcowy ostry i pewny, nawet hamulec pomocniczy, ręczny może spowodować pisk tylnych kół.

Podsumowując, miałem do dyspozycji świetnie zachowany samochód, jednak jazda nim jest łatwa tylko dla posiadaczy tego typu aut. Dla ludzi, którzy choć trochę pojeździli normalnymi samochodami, pojazd ten działa jak wehikuł czasu działający wstecz.


Suplement - 6.03.2002

Pisząc o dużym Fiacie do którego wsiadłem po latach, osiągnąłem przeciwny efekt od zamierzonego, sądząc po licznym odzewie. Najbardziej zabolało mnie oburzenie obecnych lub byłych użytkowników tego samochodu. Darzę to auto szczególnym sentymentem. Ojciec mój kupił jeden z pierwszych egzemplarzy w 1968 lub 1969 roku. Jak pamiętam był to wtedy symbol nowoczesności i postępu. Przypominam, że to co dzisiaj nazywamy wyposażeniem standardowym właśnie Polski Fiat miał jedno z najbogatszych, bo takie rzeczy jak światło cofania, czy czasowy wyłącznik wycieraczek nie posiadało większość samochodów zachodnich. I za kierownicą takiego auta zasiadłem jako wyrostek.

Do tego trzeba dodać, że pojazd ten był oszczędny, zadowalał się taką ilością paliwa jakie nie było osiągalne dla jego następnych modeli i to bez turbinki Kowalskiego (wynalazek okresu PRL-u, mający sprawić, żeby samochody paliły w trasie poniżej 10 litrów na 100 km). Egzemplarz ten został sprzedany w 1977 roku i mimo dużego przebiegu nie miał żadnej awarii i śladu rdzy. Zawdzięczał to temu, że był montowany z części włoskich.

Niestety młodsi miłośnicy motoryzacji nie znają takiego pojęcia jak "Karta Odstępstw". W końcu lat siedemdziesiątych pracowałem w fabryce związanej z motoryzacją i okres późnego Gierka z brakami we wszystkich dziedzinach, robił spustoszenie w jakości produktu. Jeżeli dział zaopatrzenia nie kupił śrub o twardości 10,9 stosowano 8,8 lub powszechne 5,6 z wiadomym rezultatem i tak we wszystkich dziedzinach. Doszło do tego, że samochód 10 letni był lepszy od nowego, a na karoseriach po roku ukazywała się rdza. Dodać można jeszcze wątpliwe upiększanie karoserii i o ile po długich dyskusjach można się z tym pogodzić, to zmiana wystroju wnętrza było krokiem wstecz. Przypominało to powolną sterylizację pięknego zwierzęcia.


Odpowiedzi szczegółowe:

1. Jeździłem swego czasu Garbusem, dwoma leciwymi maluchami, w których sam robiłem remonty silników, Syrenką, która miała dość słabą podłogę, bo poprzednim właścicielem był kamieniarz od nagrobków, które woził tym autem, więc jazda pojazdami sprawnymi inaczej była do niedawna dla mnie codziennością.

2. Mają Panowie rację jeżdżę samochodem z pełną elektryką, wspomaganiem kierownicy i klimatyzacją, choć jest to samochód ponad 15 letni. Ale to całe wyposażenie jest obecnie powszechne w autach najniższej klasy, a to że jestem leniwy to druga sprawa.

3. Co do obrotomierza to we wcześniejszych modelach był, a im mniejsza moc trzeba się bardziej bronić biegami.

4. Myślę, że Pan Kulig czuje dobrze swoje sportowe auto, jednak w jego pojeździe obrotomierz jest na głównym miejscu. Nie ma obecnie samochodu średniej klasy bez tego wskaźnika.


Podsumowanie

Polski Fiat 125p to był piękny i nowoczesny samochód jednak ponad 30 lat temu. Pozostałe późniejsze jego wykonania były tragiczne. Można się zachwycać pięknem drewna antycznych liczydeł, ale praca jakiegoś banku na nich to nieporozumienie. Tak jest z Dużym Fiatem jego miejsce obecnie jest w garażach kolekcjonerów, na zlotach i w muzeach, a do niedawna dźwigał on na swoich barkach (karetki, taksówki, radiowozy, nauka jazdy) całą naszą gospodarkę, a chyba to trochę na niego za wiele.

Krzysztof Dąbrowski

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy