Sportowy SUV? To możliwe!

"Miejscami jest trochę porysowana, ale proszę się nie przejmować, to jej ostatnie podrygi w parku prasowym". Takie zdanie usłyszeliśmy od miłego pana, który przekazywał nam kluczyki do "naszej" mazdy...

Dziennikarza motoryzacyjnego informacja o tym, że dane auto kończy swoją karierę jako "testówka", nie napawa optymizmem. W wolnym tłumaczeniu oznacza bowiem, że kolejnych parę dni spędzimy w towarzystwie doświadczonej feministki, która mimo że wciąż pachnąca i wypucowana, łagodnie mówiąc, ma bardzo bogaty życiorys. Na szczęście, są samochody, dla których częste, intensywne romanse z wieloma partnerami nie są wyczerpujące. Do tej kategorii należy właśnie mazda CX-7.

Na nasz gust, osoby odpowiedzialne za dobór materiałów i wykończenie wnętrza wykazały się tu niemałym kunsztem. Po zajęciu miejsca w środku zupełnie nie czuć, że mamy do czynienia z pojazdem z Kraju Kwitnącej Wiśni. W przeciwieństwie np. do mitsubishi outlandera, znalezienie optymalnej pozycji za kierownicą zajmuje ledwie kilka sekund, a plastiki, kolorystyka i jakość materiałów sprawiają, że we wnętrzu panuje niemal ekskluzywny klimat.

Reklama

To ostatnie wrażenie jest wprawdzie iluzją, bo plastik użyty do wykończenia deski rozdzielczej jest raczej twardy, trzeba jednak przyznać, że wizualnie (jak również w dotyku) nie sprawia wrażenia przetopionej kabiny toi toia. Plus należy się również za świetnie leżącą w dłoniach, wielofunkcyjną kierownicę oraz krótki, obszyty skórą drążek zmiany biegów, którego działanie przypomina te znane chociażby z produktów BMW.

Szybka czy nie?

Przez długi czas jedyną jednostką napędową dostępną w CX-7 był turbodoładowany, benzynowy silnik o pojemności 2,3 l. Zapożyczona z usportowionych modeli Mazdy (MPS) jednostka rozwijała 260 KM i czyniła z niemałego przecież auta prawdziwą rakietę. Niestety, zużycie paliwa na poziomie 14 l/100 km odstraszało potencjalnych klientów i dlatego w zeszłym roku ofertę modelu CX-7 uzupełnił turbodiesel o pojemności 2,2 l. Z oceną tego ostatniego mamy jednak pewne trudności.

Studiując dane techniczne, nie sposób powiedzieć, by samochód był szybki. Przyspieszenie do 100 km/h w 11,3 sekundy i prędkość maksymalna 200 km/h to w dzisiejszych czasach wynik raczej przeciętny. Problem w tym, że wrażenia z jazdy mocno kontrastują z liczbami z tabelek. Charakterystyka silnika przypomina nieco wersję benzynową, która cechowała się niewielką, potęgującą wrażenia przyspieszenia turbodziurą. Również w tym przypadku, od wciśnięcia pedału gazu, do momentu wyraźnej reakcji jednostki napędowej mija trochę czasu, ale to co dzieje się później wywołuje uśmiech na twarzy.

Przy dwóch tysiącach obr./min silnik uwalnia swoje 400 Nm momentu obrotowego (moc maksymalna to 173 KM) i z dużą łatwością wkręca się do 4500 obr./min. Jak w przypadku każdego turbodiesla, powyżej tej prędkości jednostka łapie "zadyszkę", ale sprawnie wykorzystując wszystkie sześć przełożeń, autem można poruszać się dość dynamicznie. Na pochwałę zasługuje stosunkowo "mocny" dół. Chociaż moc rozwijana jest raczej skokowo jazda na drugim czy trzecim biegu z prędkościami 20-30 km/h nie jest dla silnika żadnym wyzwaniem.

Zużycie paliwa, jak na SUV-a z napędem 4x4, kształtuje się na przyzwoitym poziomie. Dynamiczna jazda owocuje spalaniem na poziomie 10,5 l/100 km. Kierowcom, którzy przez większość czasu nie będę korzystać ze wszystkich 400 Nm momentu obrotowego bez trudu uda się zejść do poziomu ok. 8 l/100 km.

Wypada zaznaczyć, że Mazda w rozsądny sposób podeszła do kwestii środowiska. W układzie wydechowym znalazł się nie tylko filtr cząstek stałych, ale również system selektywnej redukcji katalitycznej oczyszczającej spaliny z toksycznych tlenków azotu.

System działa podobnie, jak ten stosowany na szeroką skalę w przypadku ciężarówek. Niewielkie dawki roztworu wodnego mocznika (ad blue) wtryskiwane są bezpośrednio do układu wydechowego, przed katalizatorem. Zbiornik ad blue znajduje się pod podłogą bagażnika i wystarcza na przejechanie ponad 20 tysięcy km. O tym, że system faktycznie działa można przekonać się patrząc na rurę wydechową, na której - mimo przebiegu ponad 30 tys. km - nie znaleźliśmy ani grama sadzy!

Nie tylko patrząc na wydech można odnieść wrażenie, że pod maską pracuje silnik benzynowy. Na biegu jałowym praca wysokoprężnej jednostki 2,2 l. w żadnym wypadku nie przypomina produktów rodem z Ursusa, do wnętrza nie przenoszą się też praktycznie żadne wibracje.

Sportowy SUV? To możliwe!

Auta typu SUV starają się łączyć cechy pojazdów osobowych z zaletami samochodów terenowych. Niestety, wypadkową dążenia do wszechstronności często jest to, że precyzja prowadzenia na asfalcie pozostawia wiele do życzenia, a możliwości w terenie niewiele przewyższają "seryjnego" poloneza. Z mazdą jest inaczej. Trudno wskazać jakiegokolwiek innego SUV-a w tej cenie, którego kierowca - patrząc z wysokości pierwszego piętra - cieszyłby się na widok krętej, wąskiej, górskiej drogi, najlepiej wyłożonej kostką brukową!

Ponieważ 90% pojazdów tego typu nigdy nie opuszcza asfaltu, Japończycy postanowili skończyć z obłudą. CX-7 nie jest żadną terenówką. Fakt, ma stosunkowo duży prześwit i napęd na cztery koła, ale wcale nie po to, by startować w Rajdzie Dakar. Pierwsza cecha pozwala bezstresowo przemieszczać się po dziurach (z przodu w zawieszeniu pracują kolumny McPhersona, z tyłu zastosowano układ wielowahaczowy), druga dba o dobrą trakcję, tyle tylko, że w warunkach szosowych.

W efekcie mamy więc jedynego w swoim rodzaju SUV-a, w którym nastawy zawieszenia można - bez mrugnięcia okiem - określić mianem "sportowych". Prowadząc CX-7 nie doświadczymy typowego dla aut tej klasy "podpierania się" lusterkami w zakrętach, nie będziemy też musieli walczyć z układem kierowniczym, którego poszczególne elementy zdają się być wykonane z gumy.

Mimo swoich gabarytów, dzięki precyzyjnemu układowi kierowniczemu, napędowi 4x4 i raczej twardym nastawom zawieszenia auto zapewnia naprawdę dużą frajdę z jazdy. Krótko mówiąc - można zaryzykować twierdzenie, że CX-7 to trochę większa i nieco bardziej komfortowa krzyżówka BMW serii 3 z subaru imprezą, tyle tylko, że z przytulniejszym wnętrzem i zawieszona jakieś 20 cm wyżej.

Wysoka cena, trudny wybór

Bezsprzecznie największą wadą CX-7 jest cena. Za podstawową (acz bogato wyposażoną) wersję "exclusive" zapłacić trzeba 147 tys. zł. Auto z najbogatszym pakietem "sport"" wycenione zostało na 158 400 zł. Wprawdzie już w tańszym wariancie otrzymujemy automatyczną klimatyzację, wielofunkcyjną kierownicę, tempomat, kamerę cofania, elektrycznie podgrzewane fotele czy niezłe audio z odtwarzaczem CD/MP3, ale koreańska, a nawet japońska konkurencja oferuje podobnie wyposażone auta nawet o 30 tys. zł taniej.

Czy jest sens dokładać dziesięć średnich krajowych tylko po to, żeby zamiast hondy CR-V czy mitsubishi outlandera na parkingu świeciła, bogato zdobiona chromem, mazda CX-7? Po analizie cenników, list wyposażenia i danych technicznych, podobnie jak my, dojedziecie do wniosku, że nie. Gwarantujemy jednak, że po pierwszych 5 km za kierownicą CX-7 zmienicie zdanie...

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów oraz już niebawem... samochód na weekend z pełnym bakiem! Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Niemożliwe | sportowe | Auta | Mazda | silnik | auto | sportowy | SUV
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama