Scirocco. Ładniejsze niż golf. Ale czy lepsze...?

Kiedy testowaliśmy topowego golfa, model R, zarzucić mogliśmy mu tylko jedno - nudną stylistykę, nie przystającą do oferowanych osiągów. Na szczęście w gamie Volkswagena jest samochód, który łączy technikę golfa z cieszącym oko nadwoziem - model scirocco.

Ponieważ to 3-drzwiowe coupe bazuje na popularnym hatchbacku i oferowane jest w tych samych wersjach silnikowych, nie mogło zabraknąć wśród nich topowej odmiany R.

Jej sercem jest 2-litrowy silnik TSI rozwijający moc 265 KM oraz 350 Nm (dostępne w przedziale 2500-5000 obr./min.).

Napęd tylko na przód

Podobnie, jak ma to miejsce w niemal wszystkich hothatchach, scirocco R przekazuje moc tylko na przednie koła. By zapewnić kierowcom odrobinę frajdy, Volkswagen zastosował w nim jednak system XDS, czyli elektroniczną blokadę dyferencjału. Jej zadaniem jest dbanie o to, aby każde z napędzanych kół maksymalnie wykorzystywało dostępną w danym momencie przyczepność.

Reklama

Jak się to sprawdza w praktyce? Wyjątkowo dobrze - podczas gwałtownego przyspieszania auto nie wyrywa kierownicy z rąk, tylko wzorowo trzyma się toru jazdy.

Słowa pochwały należą się również skrzyni DSG, w którą wyposażona była nasza testówka. Nie tylko błyskawicznie reaguje ona na zmianę położenia pedału gazu, ale również poprawia osiągi - sprint do setki trwa zaledwie 5,8 s (o 0,2 s szybciej niż ze skrzynią manualną).

Pali niemało, ale jak jeździ!

Jeśli będziemy chcieli nacieszyć się mocą, musimy naturalnie być przygotowani na spore zużycie paliwa. Volkswagen obiecuje, że tylko nieznacznie przekracza ono 11 l w ruchu miejskim, ale wątpimy, aby taka wartość była osiągalna. Podczas dynamicznej jazdy miejskiej komputer pokazywał spalanie nawet 17 l, zaś w trasie 10 l/100 km. Zaznaczamy od razu, że nasz styl jazdy był przeciwieństwem ekodrivingu, ale przecież nie po to kupuje się tak mocne auto, żeby oszczędzać na paliwie.

Szybko zresztą wybaczymy scirocco R jego apetyt na benzynę, kiedy trafimy na krętą drogę. Auto świetnie trzyma się nawierzchni, co jest zasługą, między innymi, adaptacyjnego zawieszenia, które w trybie Comfort zapewnia zadowalającą wygodę podróżowania, zaś w trybie Sport staje się bardzo twarde i zapewnia świetne wyczucie drogi. Pochwały należą się również bardzo skutecznym hamulcom oraz precyzyjnemu układowi kierowniczemu.

Zazwyczaj superlatywy pod adresem tego typu aut kończą się, kiedy zajrzymy do wnętrza, które swoją ciasnotą często przywołuje wspomnienia z przejażdżek maluchem. Scirocco to jednak nie dotyczy - zarówno w pierwszym, jak i drugim rzędzie siedzeń, znajdziemy tyle miejsca, co w niejednym nudnym hatchbacku. Pochwały należą się też świetnie wyprofilowanym i całkiem wygodnym przednim fotelom. Nie zapomniano również o dwóch pasażerach z tyłu - kanapa została tak wyprofilowana, aby i oni mieli niezłe podparcie w zakrętach. Nieźle wypada również bagażnik o pojemności 312 l.

Dlaczego nie 4x4?

Pojawia się zatem pytanie - dlaczego zawracać sobie głowę golfem R, kosztującym 133 tys. zł, skoro za 8 tys. zł mniej można mieć równie szybkie scirocco? Już tłumaczymy.

Topowy golf ma wprawdzie silnik mocniejszy tylko o 5 KM, ale w jego przypadku napęd przenoszony jest na cztery koła, co gwarantuje zdecydowanie większe emocje i wyjaśnia poniekąd wyższą cenę.

Przenoszenie mocy jedynie na przód rodzi też inny problem - "czteronapędowy" golf może konkurować ze znacznie droższymi, audi S3 i subaru imprezą STI. Scirocco zaś jest jedynie przednionapędowym, rzucającym się w oczy hatchbackiem, przez co cena 125 tys. zł wydaje się dość spora. Przykładowo, zapewniający identyczne osiągi (przy skrzyni manualnej) renault megane RS kosztuje aż o 25 tys. zł mniej.

Podsumowując, scirocco R to bardzo dobry samochód - świetnie wygląda, dobrze się prowadzi, a jego mocny silnik jest źródłem niekończącej się frajdy. Co ważne, nie jest przy tym niepraktyczny, ani niewygodny, dzięki czemu - o ile nie mamy dzieci - sprawdzać się będzie jako auto do jazdy na co dzień.

Szkoda tylko, że przenosząc do niego nudne i monotonne wnętrze z golfa, zapomniano przeszczepić również napęd na cztery koła. Z tego powodu jeżdżąc scirocco będziemy czasem mieli wrażenie, że jego konstruktorzy nie uczynili go tak dobrym, jak mogli. Zwłaszcza na mokrej nawierzchni, kiedy wykorzystać możemy jedynie niewielką część ogromnego potencjału drzemiącego pod maską tego pięknego auta.

Michał Domański

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Alex Minsky
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama