Porsche Macan 2019. Zmiany niewielkie, ale fajne

Kiedy wśród klasycznych, sportowych Porsche pojawił się model Cayenne, zdeklarowani miłośnicy marki z Zuffenhausen zapałali oburzeniem, uznając ten akt za świętokradztwo.

 Szybko okazało się jednak, że z komercyjnego punktu widzenia uzupełnienie oferty o taki właśnie samochód było strzałem w dziesiątkę. Nikogo już chyba zatem nie zdziwiło, że szefostwo Porsche postanowiło zdyskontować ten sukces, wprowadzając na rynek kolejnego SUV-a - mniejszego, a więc poręczniejszego i odrobinę tańszego. Pojazd, zaprezentowany po raz pierwszy w 2013 r. na targach w Los Angeles i Tokio, otrzymał nazwę Macan  (słowo to w jednym z języków używanych w Indonezji oznacza tygrysa) i stał się prawdziwym bestsellerem.

Reklama

W samym tylko 2017 r. znalazł na całym świecie 97 000 nabywców. Podtrzymanie zainteresowania klienteli wymaga jednak zmian. I te zmiany następują, choć w przypadku modelu przygotowanego na rok 2019 są, przynajmniej wizualnie, niewielkie.

Z zewnątrz wyróżnikiem nowego Macana jest pas świateł, biegnący, wzorem Cayenne, przez całą szerokość samochodu. To z tyłu. W przedniej części spostrzegawczy obserwator zwróci uwagę na nieco pomniejszone wloty powietrza oraz nowe reflektory, które teraz już w standardzie mają być ledowe. Drobne zabiegi stylistyczne sprawiły, że auto wygląda na niższe i szersze niż dotychczas, a przez prezentuje się bardziej dynamicznie. Na taki wizerunek wpływają także nowe wzory 20- i 21-calowych kół, wzięte ze sportowych modeli Porsche. 

Równie krótka jest lista modyfikacji, którym poddano wnętrze niemieckiego SUV-a. Najważniejszą wydaje się wprowadzenie nowego, większego (przekątna 10,9 cala) centralnego ekranu dotykowego. Fabryczna nawigacja ma informować w czasie rzeczywistym, a więc precyzyjnie, o sytuacji na drogach, a pokładowy system inforozrywki zapewniać lepszą komunikację z Internetem. Wzbogacony i unowocześniony został zestaw elektronicznych asystentów bezpieczeństwa, m.in. wspomagających jazdę w ulicznych korkach.

Sporo pracy wykonali inżynierowie Porsche. Zgodnie z ich obietnicami Macan ma się odtąd jeszcze lepiej prowadzić na krętych drogach i zapewniać podróżnym jeszcze wyższy komfort, m.in. przez ograniczenie wibracji, przenikających do wnętrza kabiny.

Bazowa jednostka napędowa nowego Macana to czterocylindrowy benzyniak o pojemności 1984 ccm i mocy 245 KM, standardowo współpracujący z dwusprzęgłową skrzynią PDK o siedmiu przełożeniach. Maksymalny moment obrotowy, 370 Nm, będzie dostępny w przedziale od 1600 do 4500 obrotów na minutę. Samochód ma rozpędzać się od zera do setki w 6,7 sekund (z opcjonalnym pakietem Sport Chrono) i nawet w mieście spalać mniej niż 10 litrów benzyny na 100 km.

Z powodu zarzutów o manipulacje przy testowaniu pochodzących z Audi jednostek wysokoprężnych, Porsche całkowicie zrezygnowało z diesli. Taka decyzja może wydawać się ryzykowna, zważywszy, że dotychczas co drugi sprzedawany Macan był "ropniakiem". Z drugiej strony warto pamiętać, że głównymi rynkami zbytu mniejszego z SUV-ów Porsche są Chiny i USA, gdzie samochody osobowe napędzane dieslami nie cieszą się popularnością.

Oparty na zapożyczonej z Audi Q5 płycie podłogowej Macan nie ma i nie będzie miał także wersji hybrydowej. Za dwa lata ma natomiast otrzymać napęd elektryczny.



INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama