Lexus RC 300h: jazda pod prąd

Czy każde prestiżowe coupe musi mieć niemieckie pochodzenie? Czy w każdym trzeba zawsze i wszędzie szukać sportowych emocji rodem wprost z Nurburgringu? Niekoniecznie. Hybrydowy model RC 300h jedzie pod prąd (choć z prądem) i pokazuje, że można wybrać nieco inną drogę.

Kiedy rozum śpi, budzą się demony. A wtedy, oczywiście przy odpowiednio grubym portfelu, w tej klasie aut wybór pada na BMW M4, Mercedesa klasy C Coupe w wersji AMG lub Audi RS 5, które wprawdzie w zeszłym roku wypadło z oferty, ale powinno wrócić z kolejną generacją A5.

Zdeklarowani przeciwnicy niemieckiej motoryzacji (a jest ich wcale niemało) swoją odmienność mogą zamanifestować, sięgając po o wiele odważniej wystylizowanego, choć niedarzonego jeszcze takim takim szacunkiem jak niemieccy rywale, japońskiego wojownika, czyli Lexusa RC F. Rasowe copue z 477-konnym silnikiem V8, które potrafi naprawdę dużo, solidnie zaskakując wielu wątpiących w to, że Lexus może być sportowy.

Reklama

Ale co by się stało, gdyby ten rozum jednak lekko się ocknął? Ale nie tak do końca - niech dalej częściowo śni sobie o aucie ze sportowym, wysmakowanym wyglądem, ale już może nie w tak radykalnym wydaniu, jeśli chodzi o całokształt. Bo przecież można pragnąć pięknego (może niekoniecznie praktycznego) samochodu, cieszącego oko sportowymi, acz eleganckimi, liniami. Nie marząc przy tym wyłącznie o wygrywaniu sprintów spod świateł i upalaniu opon na torze wyścigowym. A jeśli na dodatek gdzieś w tle jest jeszcze poczucie misji niesienia w świat ekologicznego przesłania, to wybór odpowiedniego modelu staje się już dosyć prosty. To nadal RC, ale w hybrydowej wersji 300h.

Bez zbędnego pośpiechu

Za napęd tej wersji odpowiadają dwa silniki - benzynowa, wolnossąca jednostka o pojemności 2,5 l i mocy 181 KM oraz 143-konny silnik elektryczny. A że w hybrydach arytmetyka chodzi własnymi drogami i tutaj 2+2 nigdy nie równa się 4, więc łączna moc całego układu to 223 KM. I jak na stosunkowo ciężkie auto, dodatkowo dociążone przez właśnie taki napęd, to wcale nie jest dużo. Według danych fabrycznych RC 300h przyspiesza do 100 km w 8,6 s i rozwija maksymalnie skromne 190 km/h. Dla porównania - trzeci (obok RC F i RC 300h) model z gamy, czyli wersja 200t z 245-konnym turbodoładowanym benzynowym silnikiem 2.0 na sprint do 100 km potrzebuje 7,5 s i rozpędza się potem aż do 230 km/h. Ale to i tak nic przy 4,5 s i 270 km/h, jakimi może się pochwalić topowy RC F. Jak wyraźnie wynika z tej wyliczanki - do podnoszenia poziomu adrenaliny i bicia rekordów są tu lepiej przygotowani specjaliści. RC 300h ma w tym trio inne zadanie. Tym samochodem ma się po prostu przyjemnie jeździć - w komforcie i luksusie.

Nie oznacza to jednak, że wersja ta jest kompletnie wykastrowana z emocji. Dzięki Systemowi Drive Mode Select z trzema trybami jazdy: Eco, Normal i Sport zależnie od potrzeb i nastroju można trochę manipulować z natury spokojnym usposobieniem hybrydowego RC. Wybór opcji Sport powoduje, że nawet i w nim budzi się... no może nie demon i nawet nie diablątko, ale jednak jakaś ciut bardziej rogata natura. Auto zaczyna mieć nieco ambitniejszy charakter - układ jezdny się ujędrnia, reakcje silnika są żwawsze, kierownica zaczyna stawiać przyjemny, większy opór, dając poczucie bardziej bezpośredniego przełożenia poleceń kierowcy na skręt kół. I choć wciąż jednak daleko tej charakterystyce do słowa "sportowy", to jazda staje się zdecydowanie bardziej angażująca. Samochód może nie prowokuje do jakichś wyjątkowo agresywnych popisów, ale daje większą przyjemność z prowadzenia. I wciąż w pełni komfortowo - a właśnie o to w tym aucie przecież chodzi. W pozostałych ustawieniach RC zachowuje się natomiast tak, że nawet najdłuższe trasy to w nim bułka z masłem.

Ukryta natura krążownika

Bo długie podróże to specjalność RC 300h. Właśnie wtedy najbardziej docenia się jego spokojną, wręcz dystyngowaną naturę oraz to, że bardziej płynie (jaka na krążownik przystało) niż jedzie. Inna sprawa, że nasze jazdy odbywały się w okolicach szwajcarskiej Lozanny, gdzie jednak trudno było w pełni zweryfikować skuteczność pracy zawieszenia na drogach z nierównościami, a to z powodu ich niemal kompletnego braku. Ale choćby przejazd przez torowisko dawał jednak już jakieś pojęcie o tym, co RC potrafi. I naprawdę potrafi w tej kwestii naprawdę dużo. Na pewno w budowaniu pozytywnej opinii na temat biegłości Lexusa w zapewnianiu komfortu duży udział mają też fotele - są wyjątkowo wygodne. Nawet w długiej trasie siedzi się na nich na tyle dobrze, że ciało nie sygnalizuje żadnych, choćby odruchowych potrzeb zmiany pozycji, co jest niestety częste przy źle ukształtowanych bądź niedających się za żadne skarby świata właściwie ustawić fotelach. A skoro jest wygodnie, to nic niepotrzebnie nie rozprasza uwagi.

Łatwiej też wtedy ocenić i docenić całokształt działań projektantów i wykonawców auta ukierunkowanych na to, by zapewnić maksimum komfortu i innych miłych wrażeń podróżującym. Tu prym wiedzie bardzo spokojny, nowoczesny i raczej minimalistyczny (co nie każdemu jednak przypadnie do gustu) design kokpitu, doskonała jakość materiałów oraz precyzja wykończenia. Trzeba jednak uczciwie znaczyć, że nie wszystko się udało. Do poprawki są nie do końca dobrze zorganizowane i dosyć skomplikowane w obsłudze multimedia, nieco archaicznie wyglądająca (nie jest to może poziom "Tetrisa", ale konkurencja jest już jednak daleko z przodu) nawigacja, która jeszcze na dodatek po wybraniu języka polskiego przesadnie akcentuje wszystkie "ą" i "ę" czy owszem, wyjątkowo ładne, ale trudne w obsłudze sterowanie temperaturą klimatyzacji. Reguluje się ją, przeciągając palcem po wąskim pionowym pasku - osiągnięcie w ten sposób pożądanego wskazania wymaga naprawdę sporego wyczucia i wprawy.

Przydałoby się także trochę więcej miejsca dla pasażerów z tyłu (choć umówmy się - w tego typu autach to raczej rzadcy goście). Nie zaszkodziłoby również parę dodatkowych litrów pojemności bagażnika - bo jest ich zaledwie 340, a takie np. konkurencyjne BMW serii 4 Coupe oferuje aż 445. Sytuację ratuje asymetrycznie dzielone i składane oparcie kanapy, dzięki któremu wspomniana ograniczona przestrzeń w drugim rzędzie siedzeń uzyskuje naprawdę bardzo praktyczny, bo bagażowy, wymiar.

Grunt to właściwe podejście

Ogólnie w Lexusie RC 300h czy to w jeździe autostradowej, czy na krótszych odcinkach lepiej szukać komfortowego cruisera niż sportowca do upalania gumy. W tej pierwszej roli sprawdzi się idealnie, w drugiej - raczej zawiedzie na całej linii.

Umiarkowanie intensywne traktowanie pedału gazu ma tu także i inne zalety. Podczas jazd testowych prowadzone bez szaleństw - czyli zgodnie z przeznaczeniem - RC 300h zużywało średnio 6,5-6,9 l benzyny na 100 km. Wynik, owszem, tak jak to zwykle bywa - wyższy od podawanego w danych fabrycznych (4,9 l), ale obiektywnie rzecz biorąc, nie ma na co narzekać. W przypadku luksusowego, a więc z natury już dosyć ciężkiego coupe z 2,5-litrowym silnikiem i klasycznym napędem taka wartość byłaby raczej trudna do osiągnięcia (i uwierzenia).

Na pewno jednak znajdą się i tacy, którzy nie chcąc rezygnować z hybrydowego napędu na rzecz 200t czy ekstremalnego już RC F, będą mieli jednak ochotę na więcej sportowego sznytu. Mówisz - masz. To właśnie dla nich stworzono odmianę RC 300h F Sport.

Mieścił się ona między wersjami Elegance (cena od 202 900 zł) oraz Prestige (od 262 900 zł) - choć bliżej było mu do tej drugiej. Za RC F Sport zapłacimy w Polsce 242 900 zł i takie auto jest m.in. lekko podrasowane wizualnie na zewnątrz (zmiany obejmują głównie pas przedni) i wewnątrz, ma dodatkowy tryb jazdy Sport S+ oraz sportowe zawieszenie z regulacją twardości amortyzatorów.

My jednak będziemy się upierać, że aby osiągnąć pełnię satysfakcji z jazdy RC 300h, spokojnie można wybrać najtańszą, co wcale nie znaczy, że ubogą wersję Elegance. Ma wszystko, czego trzeba: od aż ośmiu poduszek powietrznych (z dwiema kolanowymi - dla kierowcy i pasażera) przez dwustrefową klimatyzację i elektrycznie regulowane w ośmiu płaszczyznach, podgrzewane fotele kierowcy i pasażera po wspomniany selektor trybów jazdy, automatyczną bezstopniową skrzynię CVT i w pełni LED-owe światła.

RC - i to w każdej wersji - brakuje tylko jednego: wieloletniej rynkowej tradycji, a właśnie z niej wynikają ogólne poważanie, uznanie oraz coś w rodzaju szlachetnej patyny, jaką mogą się poszczycić niemieccy rywale. Nie dla każdego także do przełknięcia będzie "japońskość" tego modelu. Ale na takie uprzedzenia jest prosty sposób - idąc pod prąd rynkowym trendom i stereotypom, trzeba po prostu wybrać się do salonu Lexusa i wsiąść do tego auta. Owszem, pewnie nie każdy wysiądzie z niego w pełni przekonany, ale wielu czeka naprawdę miłe zaskoczenie.

Karolina Lewandowska

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy