Kia Sportage - skazana na sukces?

Trzecia generacja koreańskiego crossovera okazała się prawdziwym hitem rynkowym. Sprawdzamy czy następca ma predyspozycje do kontynuowania tej popularności.

Powiedzieć, że schodząca właśnie z rynku Kia Sportage cieszyła się popularnością w naszym kraju, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Zamówień na ten model było tak dużo, że część osób chcących go kupić rezygnowała odstraszona niezwykle długim czasem oczekiwania na niego. Skąd tak duże zainteresowanie?

Z pewnością dużą rolę odegrała tu stylistyka i właśnie nią, między innymi, Kia chce przekonać potencjalnych nabywców do najnowszej odsłony Sportage'a. Najbardziej uwagę zwraca bez wątpienia pas przedni z reflektorami umiejscowionymi po bokach maski, a nie w równej linii z grillem. Dodatkowym smaczkiem stylistycznym, charakterystycznym dla Kii, są światła przeciwmgielne przypominające kostki lodu (dostępne tylko w wersji GT Line).

Reklama

Tylna część nadwozia nowego Sportage nie jest już tak rzucająca się w oczy, ale stylistom Kii udało się nadanie jej niepowtarzalnej prezencji. Auto nabrało też znacznie bardziej masywne wyglądu, pomimo tego, że nieznacznie tylko urosło w porównaniu do poprzednika (+ 4 cm długości).

Z kolei we wnętrzu wita nas deska rozdzielcza, natychmiast zdradzająca, że mamy do czynienia z modelem Kii. Nie porywa może wyglądem, ale jest zaprojektowana w sposób  ergonomiczny i przemyślany. Pewne zastrzeżenia mamy jednak do jakości wykończenia - górna część deski rozdzielczej zrobiona jest co prawda z miękkiego tworzywa (w którym zatopiono szwy, mające sprawiać wrażenie, że całość pokryta jest skórą), ale kiedy sięgniemy niżej (a konkretnie wszędzie tam, gdzie ręką sięgnąć możemy bez odrywania pleców od oparcia), natrafiamy na twardy plastik. Co gorsza, konsola środkowa jest na tyle szeroka, że kierowcom i pasażerom mający ponad 180 cm wzrostu, zdarzało się obijać o nią kolanem.

Żadnych zastrzeżeń nie mamy natomiast do przestronności wnętrza - w obu rzędach siedzeń jest go naprawdę sporo. O komfort jazdy dbają również wygodne fotele oraz długa lista dodatków, jakie znaleźć się mogą w Sportage'u. Są to między innymi elektrycznie sterowane przednie fotele z podgrzewaniem oraz wentylacją, a kierowcę dodatkowo ucieszy ogrzewanie kierownicy. Z kolei z tyłu znajdziemy podgrzewaną kanapę, dwa nawiewy oraz gniazdko 12V i USB do ładowania urządzeń przenośnych.

Całkiem spory jest również bagażnik, oferujący 503 l (poprzednik 465 l). Jego klapa może być oczywiście sterowana elektrycznie.

Przedstawiciele Kia podkreślają, że projektując nowego Sportage'a chcieli, aby "jeździł tak, jak wygląda". Musimy przyznać, że faktycznie producentowi całkiem dobrze udała się realizacja tych założeń. Samochód pewnie trzyma się drogi i ma precyzyjny układ kierowniczy. Nastawy zawieszenia możemy określić jako "sprężyste" - auto nie wykazuje najmniejszych tendencji do bujania na nierównościach, ale zapewnia niezły poziom komfortu, nawet jeśli jeździ na 19-calowych kołach.

Gama jednostek napędowych składa się z pięciu silników - dwóch benzynowych i trzech wysokoprężnych. "Benzyniaki" to znany z poprzednika 1.6 GDI o mocy 132 KM oraz nowość 1.6 T-GDI 177 KM. Pierwszy dostępny jest z napędem na przód i skrzynią manualną, a drugi z napędem na przednie koła i skrzynią manualną, 4x4 i "manualem" oraz 4x4 i dwusprzęgłową przekładnią o siedmiu przełożeniach.

Diesle z kolei to 1.7 CRDi 115 KM (tylko 2WD z "manualem"), 2.0 CRDi 136 KM (4WD i "manual") oraz 2.0 CRDi 185 KM (4WD ze skrzynią manualną lub automatyczną). Później do gamy dołączy jeszcze jednostka 1.7 CRDi 141 KM z dwusprzęgłowym "automatem".

Podczas pierwszych jazd testowych producent oddał do naszej dyspozycji cztery odmiany silnikowe - nieobecny był tylko 136-konny diesel. Podstawowe wersje są w zupełności wystarczające podczas spokojnej jazdy po mieście (przyspieszenie do 100 km/h w obu przypadkach trwa 11,5 s), ale poza nim odczuwalny jest niedostatek mocy, szczególnie w "benzyniaku". Diesel, dzięki wysokiemu momentowi obrotowemu (280 Nm) nawet na autostradzie potrafi dość sprawnie zwiększyć prędkość.

Z kolei najmocniejsze jednostki dają sporo przyjemności z jazdy i pozwalają w pełni docenić dopracowane zawieszenia Sportage'a. 185-konny diesel to dobry wybór dla osób, które chcą bezstresowo wyprzedzać nawet załadowanym autem, nie zużywając przy tym dużych ilości paliwa (średnie deklarowane spalanie do 5,9 l). Natomiast silnik 1.6 T-GDI w połączeniu ze skrzynią dwusprzęgłową, to propozycja dla kierowców, szukających naprawdę dynamicznego crossovera. Co prawda przyspieszenie do 100 km/h nie imponuje (9,1 s), ale subiektywne wrażenia, szczególnie w trybie Sport, są bardzo pozytywne. Auto żywiołowo reaguje na dodanie gazu i sprawia wrażenie szybszego, niż sugerują to dane techniczne.

Nowa Kia Sportage może pochwalić się także niemal kompletnym wyposażeniem z zakresu bezpieczeństwa. Możemy ją wyposażyć w asystenta pasa ruchu, system wykrywający pojazdy w martwym polu lusterek i automatycznego hamowania, również przy większych prędkościach. Dziwi jedynie brak tempomatu z radarem, który obecnie jest dość powszechny nawet wśród zwykłych kompaktów.

Najtańszy Sportage to wydatek 74 990 zł, co oznacza cenę wyższą o 5000 zł, od poprzednika. Doświadczenie podpowiada jednak, że sprzedaż tej odmiany będzie śladowa i klienci decydować się będą przynajmniej na wersję M, kosztującą 80 990 zł. To zauważalnie taniej, od Hyundaia Tucsona, na którym Sportage bazuje.

Właśnie cena, obok rzucającej się w oczy stylistyki, przekonała tak wielu klientów do kupna poprzedniej generacji crossovera Kii. Nowy model zachował te cechy, ale dołożył jeszcze przestronniejsze nadwozie oraz dopracowany układ jezdny, dający sporo frajdy z jazdy. Nowy Sportage może więc nie tylko powtórzyć sukces poprzednika, ale nawet go przebić.

Michał Domański

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kia Sportage | pierwsza jazda
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy