i10. Koreańczyk zaprojektowany w Niemczech

Następca jest z reguły dłuższy i szerszy od poprzednika, lecz, dla dodania dynamizmu sylwetce - niższy. Ma przestronniejsze wnętrze, wykończone lepszej jakości materiałami oraz większy bagażnik. Tak prezentują się zazwyczaj kolejne generacje poszczególnych modeli aut.

Tą drogą poszli również konstruktorzy nowego Hyundaia i10, pokazanego po raz pierwszy szerszej publiczności podczas jesiennego salonu samochodowego we Frankfurcie.

Porównajmy: długość - plus 80 mm, szerokość - plus 65 mm, wysokość - minus 50 mm, rozstaw osi - plus 5 mm, bagażnik - plus 10 proc. (pojemność 252 litry).

Jednak zmiany, którym poddano koreańskiego malucha, nie ograniczają się jedynie do gabarytów i wystroju kabiny. Są znacznie głębsze, by wspomnieć choćby o nowej platformie, z której w przyszłości będzie korzystać również Kia Picanto czy o elementach nadwozia, upodabniających i10 do aktualnie obowiązującej stylistyki marki.

Jak wspomnieliśmy, wnętrze najmniejszego Hyundaia sprawia obecnie wyraźnie lepsze wrażenie niż było to w przypadku znanej dotychczas jego wersji. Jest oryginalne, a jednocześnie bardzo funkcjonalne. Do tego zaskakująco - zważywszy symboliczny jedynie wzrost rozstawu osi (obecnie 2385 mm) - obszerne. Zapewnia wystarczająco komfortowe warunki podróżowania nawet wysokim pasażerom. I na przednich, i na tylnych fotelach. Tworzywa sztuczne, zazwyczaj słaby punkt małych, budżetowych aut, są twarde, ale wyglądają solidnie i wydają się odporne na zarysowania.

W bagażniku spokojnie zmieszczą się duże zakupy, a po złożeniu dzielonego w proporcji 60:40 oparcia tylnej kanapy (pojemność przestrzeni bagażowej zwiększa się wówczas do 1046 l) - bardzo duże.

Nabywca nowego Hyundaia i10 będzie mógł wybierać spośród dwóch silników benzynowych: trzycylindrowego o pojemności 1.0 l i mocy 66 KM oraz czterocylindrowego 1.2 l 87 KM. Trudno oczywiście, by przy takich parametrach imponowały osiągami. Przyspieszenie w ciągu 14,9 sekundy od 0 do 100 km/godz. i prędkość maksymalna 155 km/godz. z pewnością nie wywoła dreszczyku emocji wśród kierowców ze sportowymi ambicjami (większa jednostka napędowa zapewnia nieco więcej dynamiki - przyspieszenie od zera do setki w 12,3 sekundy, prędkość maksymalna 171 km/godz. - ale lubi wysokie obroty).

Reklama

Na szczęście wrażenia z jazdy - po krętych drogach Sardynii, gdzie odbywają się pierwsze jazdy - są lepsze niż te z lektury danych katalogowych. Koreański maluch prowadzi się pewnie i porusza całkiem żwawo. Śmiało można wypuścić się nim na autostradę. Na pochwałę zasługuje precyzyjny układ kierowniczy oraz zawieszenie, umiejętnie łączące sprężystość z komfortem. Kabina jest dobrze wyciszona. Pod względem izolacji akustycznej od pracy silnika i odgłosów z zewnątrz i10 może wręcz konkurować z wieloma samochodami wyższych klas.

Obecne wcielenie modelu i10 debiutowało w Europie 5 lat temu. W tym czasie udział Hyundaia w europejskim rynku samochodów osobowych wzrósł z 3,3 proc. do 5,6 proc. Ten sukces koreańska marka zawdzięcza w znacznej mierze swojemu najmniejszemu modelowi.

Kierownictwo koncernu liczy, że zaprojektowany w Niemczech, a produkowany w Turcji nowy i10 dodatkowo umocni jej pozycję na naszym kontynencie (według oficjalnych prognoz w przyszłym roku winien osiągnąć 6,4-procentowy udział w segmencie aut miejskich).

Ma jednak mocnych rywali, by wspomnieć choćby o Fiacie Panda czy trojaczkach z koncernu Volkswagena: VW Up!, Skodzie Citigo i Seaci Mii.

Czy oferowany wyłącznie z pięciodrzwiowym nadwoziem, dobrze wyposażony, z dość długą listą opcji, Hyundai i10 sprosta takiej konkurencji? Naszym zdaniem są na to poważne szanse. Dla wielu klientów poważnym argumentem przemawiającym za wyborem tego modelu będzie niewątpliwie pięcioletnia fabryczna gwarancja. W sprzedaży w Polsce już w listopadzie. Wtedy tez poznamy jego cenę. Wersja podstawowa kosztować będzie zapewne nieco ponad 30 tys. zł.

Oceń swoje auto. Wystarczy wybrać markę... Kliknij TUTAJ.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama