Wypadki kolumn rządowych powinny być rzetelniej wyjaśniane

Chcemy, aby wypadki z udziałem kolumn rządowych, były wyjaśnione w sposób rzetelny i obiektywny - powiedział w poniedziałek rzecznik rządu Rafał Bochenek. Zaapelował, aby w sprawach tych dać pracować odpowiednim instytucjom i nie wydawać przedwczesnych wyroków.

Bochenek był na briefingu w KPRM pytany m.in. o to, czy w działaniach prokuratury w sprawie wypadku z udziałem szefowej rządu Beaty Szydło nie niepokoi go opieszałość dotycząca m.in. przesłuchiwania świadków i pozyskiwania dowodów w postaci nagrań z rejestratorów.

Wcześniej krakowska Prokuratura Okręgowa, która prowadzi śledztwo w tej sprawie zapowiedziała, że biegli w tym tygodniu podejmą działania związane z demontażem i odczytywaniem zapisów na urządzeniach rejestracyjnych w samochodzie, którym jechała premier Szydło. Pierwsza próba demontażu i odczytania tych urządzeń nie powiodła się.

Reklama

"Chcemy, aby wypadek i wszelkie jego aspekty były w sposób rzetelny, obiektywny wyjaśnione. M.in. dlatego pani premier pojawiła się w prokuraturze, dlatego, jak każdy inny obywatel w takiej sytuacji, złożyła zeznania" - podkreślił rzecznik.

Zaznaczył, że Szydło jest w tej sprawie świadkiem, osobą pokrzywdzoną. "A w sposób obiektywny można również stwierdzić, że jest osobą poszkodowaną, ponieważ jakiś czas spędziła także w szpitalu; osobą poszkodowaną również (...) w tym wypadku jest funkcjonariusz BOR, który do dziś dnia jeszcze jest w szpitalu" - dodał rzecznik rządu.

"Dajmy instytucjom państwowym pracować, pozwólmy im wyjaśnić wszelkie okoliczności tej sprawy. To nie jest kompetencja rządu, to nie jest kompetencja jakichkolwiek innych instytucji - tutaj prokuratura powinna samodzielnie, bez presji medialnej nawet, funkcjonować i wyjaśniać wszelkie okoliczności tej sprawy" - przekonywał Bochenek.

Odniósł się również do informacji, iż prokuratura w Poznaniu wszczęła śledztwo w sprawie spowodowania wypadku przez żołnierza z Oddziału Specjalnego Żandarmerii Wojskowej w Warszawie, który kierował jednym z aut jadących w kolumnie z szefem MON Antonim Macierewiczem.

Pytany przez dziennikarzy, czy nie zbyt szybko padały w tej sprawie "słowa, że to była kolizja i na pewno wszystko było w porządku ze strony funkcjonariuszy jadących w tej kolumnie", rzecznik odpowiedział: "ja takich sformułowań nie słyszałem". "Wypadek, kolizja, to jest kwestia już semantyki" - dodał.

"Oczekujemy, że ta sprawa zostanie wyjaśniona i wszelkie okoliczności tego zdarzenia powinny być zbadane zarówno przez policję, zarówno przez prokuraturę, i na to właśnie czekamy" - zaznaczył Bochenek.

"Dajmy tym instytucjom w sposób niezależny pracować, spokojnie - wtedy, kiedy będziemy mieli raporty, kiedy będą zapadały decyzje, będziemy mogli się do nich odnosić, czy rzeczywiście to postępowanie zostało w sposób właściwy lub też niewłaściwy przeprowadzone. Są odpowiednie procedury, są odpowiednie organy, są właściwe instytucje, pozwólmy im pracować - niech każdy robi to, do czego jest powołany" - podkreślał.

Zaapelował jednocześnie, aby w sprawach wypadków z udziałem rządowych kolumn nie wydawać "przedwcześnie żadnych wyroków".

Wieczorem w środę 26 stycznia na drodze krajowej nr 10 w Lubiczu Dolnym k. Torunia, doszło do wypadku z udziałem samochodu, w którym jechał szef MON. Uczestniczyło w nim 8 pojazdów, w tym dwa z kolumny żandarmerii wojskowej. W zdarzeniu ucierpiały 3 osoby, szef MON nie odniósł obrażeń. Zaraz po zdarzeniu Macierewicz, który wracał z sympozjum "Oblicza dumy Polaków", zorganizowanego w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu, przesiadł się do innego samochodu i wrócił do Warszawy, gdzie jeszcze tego dnia wieczorem wziął udział w gali przyznania prezesowi PiS Jarosławowi Kaczyńskiemu nagrody Człowiek Wolności tygodnika "wSieci".

Z kolei w piątek 10 lutego w Oświęcimiu doszło do wypadku kolumny samochodowej z udziałem auta, którym jechała premier Beata Szydło. Policja podała, że rządowa kolumna trzech samochodów (pojazd premier Beaty Szydło jechał w środku) wyprzedzała fiata seicento. Jego 21-letni kierowca przepuścił pierwszy samochód, a następnie zaczął skręcać w lewo i uderzył w auto szefowej rządu, które następnie uderzyło w drzewo. W wyniku wypadku poważne obrażenia ciała, utrzymujące się dłużej niż 7 dni, odnieśli premier i jeden z funkcjonariuszy BOR - szef ochrony Beaty Szydło. U drugiego funkcjonariusza BOR - kierowcy pojazdu - stwierdzono lżejsze obrażenia.

Premier do 17 lutego przebywała w Wojskowym Instytucie Medycznym w Warszawie. 14 lutego prokuratorski zarzut nieumyślnego spowodowania wypadku usłyszał kierowca fiata Sebastian K. Kierowca nie przyznał się do winy, prokuratura nie podaje treści jego wyjaśnień. Śledztwo w tej sprawie prowadzi zespół trojga prokuratorów z Prokuratury Okręgowej w Krakowie. Nadzór nad śledztwem objęła Prokuratura Regionalna w Krakowie. 

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy