Warszawie grozi paraliż

Zapowiadana na jutro przez transportowców blokada samochodowa w Warszawie została odwołana z powodu ogłoszenia żałoby narodowej.

Paraliżem stolicy Ogólnopolski Związek Pracodawców Transportu Drogowego chciał wymóc na ministrze finansów interwencję na zakorkowanych przejściach granicznych z Ukrainą.

OZPTD wystosował list do ministerstwa z żądaniem natychmiastowej interwencji. Przewoźnicy na odpowiedź czekali do godziny 12. Zapowiadali, że jeżeli nic się nie zmieni, w piątek w południe zablokują drogi. Jednak ze względów na katastrofę lotniczą pod Mirosławcem i ogłoszoną żałobą narodową od planów odstąpili.

Zaznaczają jednak, że jeśli w najbliższym czasie celnicy nie zakończą strajku, stolica stanie, ale po żałobie narodowej. Bo sprawa jest poważna - zaznaczają związkowcy. Chodzi o koszty leasingu, winiet i czasu pracy. Na granicy stoi się bowiem godzinami.

Reklama

Sytuacja na przejściach granicznych pogarsza się z godziny na godzinę; protest celników przybiera na sile. Na przejściach granicznych z Ukrainą w Korczowej i Medyce wstrzymano zupełnie odprawy. W Korczowej zgłosił się dziś do pracy tylko kierownik zmiany, w Medyce - trzech funkcjonariuszy. W normalnych warunkach powinno być ich dwudziestu. Dziś z przyjścia do pracy zrezygnowali też celnicy z portów morskich w Gdyni i Gdańsku. W Krościenku odprawiane są tylko samochody osobowe i to tylko te wjeżdżające do Polski.

Najgorsza sytuacja panuje w Dorohusku, gdzie TiR-y odprawia tylko czterech celników, a kierowcy czekają w kolejkach nawet 70 godzin. Jeden z kierowców przyznaje, że kolejkę z ukraińskiej strony można ominąć. Łączy się to jednak z niemałym kosztem - około 300 hrywien.

Celnicy żądają podwyżek, zwiększenia liczby etatów i zmiany przepisów. W proteście biorą zwolnienia lekarskie lub urlopy na żądanie.

Celnikom chodzi przede wszystkim o przepisy dotyczące ich ochrony prawnej. Ministerstwo finansów, przyznaje, że przepisy antykorupcyjne są rzeczywiście dosyć niefortunne. Mówią one o tym, że jeżeli zostanie wszczęte przez prokuraturę postępowanie, to automatycznie, zgodnie z ustawą o służbie celnej, celnik jest wyrzucany ze służby. Jeżeli nawet oczyści się on z zarzutów i zostanie przywrócony do służby, nie przysługuje mu z tego tytułu żadna rekompensata. Rzecznik resortu zapewnia, że niefortunne przepisy zostaną wkrótce zmienione.

"Rok 2008 jest pierwszym do wielu lat, w którym celnicy otrzymają podwyżki. Ich pensje wzrosną o około 9 proc. Nie jest to dla celników satysfakcjonujące, ale tylko takie kwoty udało nam się na razie wygospodarować z budżetu" - poinformował rzecznik prasowy Ministerstwa Finansów Jakub Lutyk.

Powiedział także, że nowy szef służby celnej Jacek Dominik zadeklarował, że będzie chciał jak najszybciej zmienić przepisy, aby zapewnić celnikom ochronę prawną. "Prawdopodobnie przepisy te będą trochę wzorowane na tych, które dotyczą funkcjonariuszy policji"- dodał.

"Pragniemy z całą mocą podkreślić, że dłużej już tej sytuacji nie będziemy tolerowali, nie będziemy ponosili kosztów indolencji władz państwowych, nie będziemy narażali naszych kierowców na wielogodzinne, czasami wręcz kilkudniowe, oczekiwanie na granicy" - czytamy w liście OZPTD do ministra finansów.

Zapytany o odpowiedź resortu na żądania związkowców, Lutyk powiedział, że zostały już podjęte odpowiednie działania w celu udrożnienia przejść granicznych.

"Największym utrudnieniem było to, że przez dwie doby przejście graniczne w Dorohusku blokowali sami kierowcy. Zator w tamtym miejscu już maleje, odprawy odbywają się sukcesywnie. Poprawa na przejściu granicznym widoczna będzie jednak dopiero za kilka dni" - poinformował.

INTERIA.PL/RMF/PAP
Dowiedz się więcej na temat: celnicy | paraliż | Warszawa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy