Uwaga! Kradną katalizatory. I to nie tylko w Wieliczce

Policjanci z Wieliczki zatrzymali dwóch złodziei wyspecjalizowanych w kradzieżach katalizatorów z zaparkowanych na ulicach samochodów. Ich łupem padły co najmniej cztery takie urządzenia o wartości kilkunastu tysięcy złotych.

Jak poinformował w niedzielę rzecznik małopolskiej policji Sebastian Gleń, złodzieje zostali zatrzymani w sobotę w nocy na gorącym uczynku, w trakcie wycinania katalizatora z osobowego samochodu marki Volvo zaparkowanego przy jednej z wielickich ulic.

Dzięki telefonicznemu zgłoszeniu policjanci na miejscu odkryli samochód podniesiony przy użyciu windy samochodowej, przy którym majstrowali podejrzani mężczyźni. Na widok funkcjonariuszy odrzucili oni narzędzia i zaczęli uciekać. Po krótkim pościgu policjanci zatrzymali dwóch mieszkańców gminy Wieliczka w wieku 43 i 44 lat.

Reklama

W trakcie przeszukania pojazdu, którym poruszali się złodzieje, policjanci znaleźli jeszcze trzy inne używane katalizatory samochodowe prawdopodobnie pochodzące z kradzieży.

W trakcie przesłuchania mężczyźni przyznali, że przyjechali, aby wyciąć katalizator i sprzedać go później na złomie. Złodzieje usłyszeli zarzuty kradzieży, za co grozi im do pięciu lat więzienia.

Jak przypomniał Gleń, od początku tego roku na terenie powiatu wielickiego trzykrotnie zgłaszano już kradzież katalizatorów o łącznej wartości co najmniej kilkunastu tysięcy złotych. Śledczy sprawdzą czy zatrzymani mają związek także z tymi przestępstwami.

***

Kołpaki, lusterka, radia. Jeszcze do niedawna tak właśnie wyglądało zestawienie podzespołów, które najczęściej padały łupem samochodowych złodziei.

Policja walczyć musi jednak z nową plagą, amatorzy cudzej własności szczególnie upodobali sobie bowiem samochodowe katalizatory.  Do wycięcia katalizatora służy najczęściej przenośny palnik gazowy, linka tnąca lub akumulatorowa piła elektryczna.

"Wyprucie" katalizatora to dla złodzieja "łatwy pieniądz". Ceramiczne wkłady katalityczne zawierają dużą ilość drogich metali szlachetnych - platyny i rodu. Skradzione katalizatory, z reguły, nie trafiają więc na rynek wtórny, lecz do punktów zajmujących się skupowaniem metali szlachetnych. Tam specjalne urządzenie - po zmieleniu - określa zawartość metali szlachetnych.

W przypadku popularnych modeli za katalizator złodziej otrzymać może między 100 a 300 zł. Nie brakuje jednak pojazdów (z wiadomych względów nie będziemy ich wymieniać...), których katalizatory wyceniane są nawet na 700-1200 zł! W teorii, by sprzedać urządzenie w punkcie skupu, trzeba się m.in. wylegitymować dowodem osobistym. Firmy kuszą jednak "oferentów" pełną "pomocą prawną"...

Niestety, zabezpieczenie katalizatora przed kradzieżą jest praktycznie niemożliwe. Osłonięcie urządzenia metalową płytą niemal na pewno skończy się pożarem samochodu - trzeba bowiem pamiętać, że w czasie pracy katalizator osiąga temperaturę roboczą wynoszącą nawet 800 stopni Celsjusza.

Co robić, jeśli już padniemy ofiarami złodziei? Jazda bez katalizatora nie jest niemożliwa, ale wszelkiego typu "kombinacje", jak chociażby wstawienie w jego miejsce przelotowej "strumienicy", na dłuższą metę okazują się grą niewartą świeczki.

Przede wszystkim auto spełniać musi określone przez ustawodawcę normy emisji spalin, więc pojazd z usuniętym katalizatorem - przynajmniej teoretycznie - nie ma prawa przejść obowiązkowego przeglądu technicznego.

Pamiętajmy też, że współczesne samochody wyposażone są zazwyczaj w dwie sondy lambda (jedna przed, druga za katalizatorem), dzięki którym komputer sterujący wtryskiem stale monitoruje pracę wydechu. By uniknąć kłopotów z elektroniką (check engine) i podwyższonym zużyciem paliwa - po zamontowaniu strumienicy - trzeba też zainwestować w tzw. emulator sondy lambda, którego zadaniem jest oszukanie komputera.

Nie zmienia to jednak faktu, że usuwając katalizator decydujemy się na głośniejszą pracę układu wydechowego i "gryzący", charakterystyczny dla pracy na bogatej mieszance zapach spalin, który raczej nie umknie uwadze doświadczonego diagnosty.

Biorąc powyższe pod uwagę zdecydowanie lepszym rozwiązaniem okazuje się inwestycja w nowy katalizator. Sęk w tym, że koszt takiego urządzenia często waha się w granicach od 1 do nawet 4 tys. zł.

Na szczęście koszty naprawy można ograniczyć, decydując się na katalizatory uniwersalne, jakie bez trudu kupić można w internecie. Urządzenia tego typu - w zależności od zastosowanej w naszym pojeździe jednostki napędowej - to koszt od 200 zł do około 600 zł.

Dobierając katalizator powinniśmy zwrócić uwagę na pojemność silnika oraz kształt i średnicę wydechu. Montaż, czyli wspawanie w miejsce oryginalnego katalizatora, najlepiej zlecić warsztatom wyspecjalizowanym w naprawach układów wydechowych. Koszt takiej usługi nie powinien przekraczać 150-200 zł.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama