Taxi kontra "przestępcy w transporcie osób"

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Ta stare powiedzenie sprawdza się w najróżniejszych sytuacjach. Przy okazji sporządzania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego urzędy są zasypywane tysiącami niemal jednobrzmiących wniosków, których autorzy żądają, by ich grunty zachowały lub uzyskały status budowlanych.

Kiedy osiągną swój cel, nagle stają się gorącymi miłośnikami przyrody, obrońcami ptaków i motyli. Chcą, by otoczenie domów, które postawili na swoich działkach, stanowiły wyłącznie tereny zielone. Gdy ktoś próbuje cokolwiek tam zbudować - ostro protestują. Podobnie jest z kandydatami na taksówkarzy. Są zdeklarowanymi liberałami, zwolennikami wolnego rynku i nieskrępowanego dostępu do każdego zawodu. Do czasu, bowiem kiedy wreszcie oznaczą swój samochód napisami "taxi",  całkowicie zmieniają front. Zaczynają prezentować korporacyjny sposób myślenia, żądają wprowadzenia limitów, ograniczeń, oczekują zaostrzenia wymogów formalnych wobec ewentualnej konkurencji. Efektem takiej postawy jest stale zaostrzający się konflikt z Uberem i innymi firmami, działającymi na zbliżonych zasadach.

Reklama

Kategoryczne w tonie petycje adresowane do władz państwa, masowe demonstracje w miastach, blokowanie ulic, donosy do urzędów skarbowych, "obywatelskie zatrzymania" osób, wykonujących nielicencjonowane usługi przewozu osób, akty wandalizmu wobec ich aut... Dochodzi do gorszących scen. Niedawno do Internetu trafił filmik z samochodowej kamerki, pokazujący warszawskiego taksówkarza, który opluł i zbluzgał kierowcę Ubera.

Ostatnie protesty przyniosły skutek w postaci porozumienia pomiędzy "przedstawicielami środowisk taksówkarskich", a Ministerstwem Przedsiębiorczości i Technologii, Ministerstwem Infrastruktury oraz Kancelarią Prezesa Rady Ministrów. Rząd zobowiązał się, że na swoim posiedzeniu w dniu 9 kwietnia zajmie się "wątpliwościami i zastrzeżeniami branży taksówkarskiej do przepisów, regulujących rynek przewozu osób i procedowanego projektu nowelizacji ustawy o transporcie drogowym". Rada Ministrów miała poruszyć m.in. kwestie utrzymania egzaminów z topografii (w czasach, gdy powszechnie używa się nawigacji samochodowych, nie mają one większego sensu, ale najwidoczniej zdaniem taksówkarzy stanowią skuteczne narzędzie ograniczania konkurencji, zwłaszcza ze strony "ruskich" i "brudasów", czyli zatrudnianych przez Ubera kierowców z Ukrainy i przybyszów z Azji) oraz "czasowego wyłączenia aplikacji służących do zamawiania przejazd, m.in. takich, jak Uber, Opti Taxi, Bold, Moja, Number One, Eko Taxi". Słyszeliśmy o blokowaniu stron internetowych, ale "wyłączenie aplikacji"? Jak to zrobić? I to bez podstawy prawnej?

Sami taksówkarze przestrzegają przed nadmiernym optymizmem.

"Mamy szansę na to, że wreszcie rząd zacznie walczyć z przestępcami w transporcie osób. Wiemy, ze część koleżanek i kolegów żąda efektów tu i teraz. Ale system tak nie działa. Służby nie wyjadą o 13:00 łapać lewusów. Prokuratura nie postawi dzisiaj nikomu zarzutów. To wymaga przygotowania i pracy w terenie. Podobnie jest z wyłączeniem aplikacji Ubera. Nie ma guziczka, który to robi. (...) taka sprawa trwa. (...) Mamy też możliwość wydania zakazu prowadzenia działalności niezgodnej z polskim prawem przez UOKiK. Ale to też trwa. Nawet, jeśli UOKiK zrozumie wreszcie, że Uber to nie działalność car sharingu. Tu musi być przeprowadzone całe postępowanie. To trwa. Szybciej sprawę mogą załatwić służby kontrolne. Lewe umowy najmu rowerów/samochodów, lewe umowy, nielegalnie zatrudnieni obcokrajowcy. Miesiąc i jesteśmy w domu. Dlatego bardzo Was prosimy, nie róbcie dzisiaj niczego porywczego. (...) Jeśli my zaczniemy palić samochody lewusów, to nikt nie będzie z nami rozmawiał (...) nie róbmy głupich rzeczy." - czytamy w fejsbukowym wpisie Związku Zawodowego "Warszawski Taksówkarz".

Konflikt taksówkarzy z Uberem to walka starego z nowym, czy może raczej archaicznego z nowoczesnym. Tak zapewne postrzega ją wielu klientów "aplikacyjnych" przewoźników. Korzystają z Ubera i jemu podobnych firm nie tylko ze względu na wygodę i chęć zaoszczędzenia paru złotych. Także dlatego, że tak jest po prostu trendy. Przy okazji można zamanifestować niechęć wobec tradycyjnych "taryfiarzy". W czasach PRL przedstawiciele tej branży uchodzili za krezusów. Wielu z nich dorabiało handlem obcymi walutami, alkoholem, pracą dla sutenerów i prostytutek. Byli podejrzewani, nie bez racji, o bliskie kontakty z milicją i służbami specjalnymi. Później złą opinię podtrzymywały opowieści o mafiach taksówkarskich - lotniskowych, dworcowych itp. Niestety, to się dzisiaj mści.

Spory taksówkarzy z Uberem znajdują swoje odbicie w komentarzach internetowych.       

"Tu chodzi o coś więcej niż interes taksówkarzy, którzy są jacy są, jedni lepsi inni przeciętni. To jest walka o to, by nie dać się doić korporacjom, które nie wnoszą żadnej wartości do polskiej gospodarki, a chcą czerpać krociowe zyski. Dziś jest uber, a jutro będzie plumber i będziemy hydraulika zamawiać przez aplikację, a prowizja za pośrednictwo pojedzie za ocean, albo wiecie gdzie..."

"Ojojoj, jacy skrzywdzeni taksówkarze. Ciężko teraz o klienta, gdy się chce zarobić dużo i szybko. Przecież jeżeli się coś nie podoba w aktualnym miejscu pracy, to Biedronka i Lidl chętnie przyjmą pracowników. Co za głupia mentalność, "będę tupał nogami, bo ktoś mi otworzył konkurencję, a ja przecież mam wyłączność"."

"Ja i tak będę korzystał z ubera lub bolta. Nie znoszę tych starych taxi, w których śmierdzi fajami."

"Ten Uber to jest najzwyczajniej w świecie narzędzie kolonizacji gospodarek państw słabych. (...) Po co inwestować w Polsce w budowę fabryk i rozwój przemysłu, jak można czystą kasiorę ciągnąć przez apki w smartfonach..."

"W Niemczech już dawno zrobili porządek z Uberem. Kierowca przyłapany na lewiźnie dostaje taką karę, że jego dzieci będą jeszcze spłacać, a gdy wyjdzie na jaw, że koleś bez ważnej licencji współpracował z tym amerykańskim oszustem, to Uber płaci około 250 000 Euro kary od kierowcy."

"A ja tak się zastanawiam, po co protestujecie? Uber jest lepszy od tych waszych taksówek pod każdym względem, więc nic nie ugracie, bo ludzie i tak będą korzystać z ubera. Czy to obcokrajowcy, czy Polacy, bo wygodniejszy. A tymi waszymi protestami, na których ciągle coś niszczycie, tylko pokazujecie ludziom, że nie warto korzystać z waszych usług (...) STOP nielegalnym przejazdom? Przecież ubera dużo łatwiej monitorować niż was, bo wszystko jest w sieci."

Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A co ma powiedzieć ktoś, kto stoi, i to z boku? Cóż, wydaje się, że szeroko pojętą branżę taksówkarską z powodzeniem mógłby regulować wolny rynek, bez dawania komukolwiek jakichkolwiek przywilejów. Pod warunkiem, że wszystkie podmioty, wykonujące tego rodzaju usługi, spełniają identyczne wymogi, działają uczciwie i legalnie oraz są w pełni bezpieczne dla usługobiorców. Tylko tyle i aż tyle.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy