Policja zatrzymała fałszywy radiowóz. To już kolejny taki przypadek

Niejeden miłośnik nietypowych samochodów, chciałby przejechać się radiowozem, a nawet sobie kupić taki pojazd. Sęk w tym, że za spełnienie podobnego marzenia, grożą poważne konsekwencje.

"A gdy już się zmierzchać miało, to się wtedy okazało | Że to nie są milicjanci, że to byli przebierańcy!" - śpiewał kiedyś Andrzej Rosiewicz w swojej słynnej piosence "Chłopcy radarowcy". Przypomina się ona, gdy spojrzymy na sytuacje z kilku ostatnich miesięcy, kiedy na polskich drogach zatrzymywani byli tacy właśnie "przebierańcy".

Ostatnie takie zdarzenie miało miejsce pod sam koniec 2020 roku w Jeleniej Górze. To tam patrol zatrzymał do kontroli policyjnego Volkswagena T4. Pojazd wzbudził ich oczywiste podejrzenia, ponieważ miał malowanie i oznaczenia starego typu, stosowane w latach 90. Poruszali się nim 41-letni mężczyzna oraz 35-letnia kobieta i "jak ustalili funkcjonariusze, weszli oni w posiadanie auta przypominającego radiowóz". Domyślamy się, że "ustalanie" polegało na tym, że funkcjonariusze popatrzyli, kto jedzie Volkswagenem.

Reklama

Tak w ogóle to owo "ustalanie" wydaje się mało precyzyjne, ponieważ samochód nie "przypominał" radiowozu, ale nim po prostu był. Każdy teoretycznie może sobie kupić model, który kiedyś wykorzystywany był w policji, pomalować na granatowo i okleić go białym paskiem. Tyle tylko, że to T4 poza malowaniem, numerem bocznym oraz "kogutami", ma nawet zakratowane okna boczne oraz opuszczaną kratę na szybę czołową. Wszystko wskazuje na to, że to prawdziwy radiowóz, kupiony po wycofaniu ze służby. Osoby podróżujące nim zakryły sygnały świetlne, ponieważ poruszanie się pojazdem w nie wyposażonym jest nielegalne. Kontrolujący ich policjanci najwyraźniej nie docenili (lub nie zauważyli) tego niuansu.

Przypomina to sytuację sprzed kilku miesięcy, kiedy policja zatrzymała Volkswagena Passata, również będącego radiowozem z lat 90. Tam sprawa wydawała się poważniejsza, ponieważ osoby nim jadące miały na sobie policyjne mundury oraz wyposażenie, takie jak radiostacja czy ręczny radar. Co prawda wszystko pochodziło z "epoki", która to spójność wskazywała raczej na "grupę rekonstrukcyjną", niż osoby chcące się podszyć pod policjantów i wyłudzać pieniądze od kierowców. I rzeczywiście okazało się, że brali oni udział w policyjnym pikniku i nawet robili sobie zdjęcia z prawdziwymi policjantami.

W obu tych przypadkach fakt korzystania z wycofanych ze służby radiowozów z od lat nieużywanym oznakowaniem, nie został uznany za okoliczność łagodzącą. Ruszyły procedury i poszukiwania osób, które mogły zostać poszkodowane przez oszustów podających się za policjantów. Nic nam jednak nie wiadomo, aby ktoś taki się znalazł. Bez względu na to, Kodeks wykroczeń przewiduje karę aresztu do 14 dni lub grzywny, za poruszanie się pojazdem przypominającym uprzywilejowany (nie tylko radiowóz).

Wygląda więc na to, że w obu przypadkach "przebierańcy" to pasjonaci, którzy nie mieli żadnych złych zamiarów. Przypomina nam to też jeszcze jedną sytuację, w której padło poważne podejrzenie, że ktoś może podszywać się pod funkcjonariusza policji. Poruszający się cywilnym samochodem i ubrany po cywilnemu jegomość zatrzymał inny pojazd, a następnie w wulgarny sposób zaczął (niesłusznie) zwracać uwagę kierowcy i straszyć go. Podawał się przy tym za policjanta, choć jego wygląd, samochód, a przede wszystkim sposób zachowania, wskazywały raczej na agresora drogowego. Jakie było nasze zdziwienie, kiedy otrzymaliśmy informację z Komendy Powiatowej Policji w Piasecznie, że to naprawdę był funkcjonariusz policji! Za swoje chamskie zachowanie i zastraszanie innego kierowcy, został ukarany... rozmową z przełożonym.

"Coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał" - śpiewał Andrzej Rosiewicz w swojej piosence. Rzeczywiście coraz częściej słychać o zatrzymanych przebierańcach. Szkoda tylko, że czasami to oni wyglądają lepiej i zachowują się przyzwoiciej, niż niektóre "oryginały".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy