Nielegalne wyścigi bez obstawy "smutnych"

Policja regularnie raczy opinię publiczną komunikatami o udaremnieniu nielegalnych wyścigów samochodowych. Chwali się swoją skutecznością, choć można się zastanawiać, czy służby faktycznie mają w takich sytuacjach powody do dumy...

Katowice. Policja nie dopuściła do nielegalnych wyścigów samochodowych, których uczestnicy zebrali się w sobotni wieczór na parkingu przy cmentarzu komunalnym w Katowicach. "Do akcji zaangażowani byli policjanci ruchu drogowego, służba kryminalna, służba wywiadowcza, Inspekcja Transportu Drogowego" - powiedziała PAP młodsza aspirant Agnieszka Żyłka. Dodała, że działania służb "były na tyle skuteczne, że tym razem nawet przez 10 sekund nie było żadnego wyścigu. Były kontrole samochodów, kierujących. Towarzystwo ostatecznie zrezygnowało i rozjechało się"

Reklama

Chorzów. "Policjanci drogówki, wspierani przez funkcjonariuszy z prewencji, zapobiegli podczas weekendu organizacji nielegalnych wyścigów samochodowych na Śląsku (...)  Skontrolowano kilkaset samochodów. W 68 przypadkach zatrzymane zostały dowody rejestracyjne, dwie z wylegitymowanych osób były poszukiwane, dwie kierowały pojazdami w stanie nietrzeźwości, a kolejne dwie dopuściły się innych przestępstw. Ponadto nałożonych zostało ponad 160 mandatów karnych, a czterem kierującym zatrzymano prawo jazdy."

Łódź. "Łódzcy policjanci z drogówki udaremnili niebezpieczne wyścigi kierowców kilkudziesięciu aut na parkingu jednego z centrów handlowych (...) Blisko 150 osób w kilkudziesięciu autach, w nocy na parkingu supermarketu, po rozmaitych manewrach sprawdzających szybkość pojazdów, próbowało wyjechać ulicami Łodzi do innych miejsc, gdzie odbywają się nielegalne zawody samochodowe i próby prędkości aut."

Pięknie, ale powtórzmy: czy rzeczywiście jest się czym chwalić? Przecież w akcjach takich, jak wyżej opisywane, sukces policji zależy wyłącznie od dobrych chęci jej szefostwa oraz zgromadzonych sił i środków. Samo dotarcie do informacji o planowanych nielegalnych imprezach samochodowych jest banalnie łatwe. Wystarczy śledzić serwisy społecznościowe w internecie.

Nam wystarczyło parę chwil i kliknięć, by znaleźć na Facebooku co najmniej kilka grup, których nazwy niedwuznacznie wskazują na zainteresowania ich członków.  Niektóre ze wspomnianych profili dorobiły się wielu tysięcy obserwujących i polubień. Autorzy zamieszczanych tam wpisów, nie bawiąc się w przesadną konspirację, zapraszają na organizowane przez siebie wydarzenia. "Co będziemy robić? To co zawsze, będziemy dobrze się bawić i unikać niebezpiecznych dla czyjegokolwiek zdrowia lub życia sytuacji! Będziemy znowu tylko stać na parkingu? Po to się spotykamy. Chcemy, żeby każdy z Was miał okazję z bliska obejrzeć fajne samochody lub też pochwalić się swoją maszyną. Nie, nie będziemy tylko stać na parkingu. W trakcie spotkania dostaniecie dalsze instrukcje" - czytamy w jednym z takich tekstów. Albo: "Jesteś fanem nocnej jazdy, adrenaliny, spalonej gumy i szybkich samochodów? Zapraszamy na cotygodniowe spoty. Niepowtarzalny klimat i niezapomniane przeżycia gwarantowane". Albo: "Zapraszamy serdecznie wszystkich wielbicieli adrenaliny i zapachu spalonej gumy na wyjątkowe sobotnie wydarzenie, pełne ludzi z pasją do motosportu oraz nietuzinkowymi projektami ze stolicy i okolic! (...) Lokalizacja zostanie wrzucona w dzień spotkania, aby uniknąć niespodziewanej obstawy smutnych."

Nie wszystkim fanom taka otwartość się podoba. "Było więcej się ujawniać publicznie, tworzyć publiczne wydarzenia... Teraz liczy się frekwencja, za którą idzie wpadanie psów jak wieśniaki przyjeżdżają. Dawniej (...) był klimat, dobra organizacja i przeloty. A teraz? Wbijasz na parking, naj...ne ludzi, jeb...y bazar i nie wyjedziesz, bo już psy wpadają. W Polsce takie imprezy trzeba robić z głową w zamkniętym gronie, jak wasze grono się śmiało z mojego zdania tak teraz się bujajcie" - pisze jeden z nich, komentując odwołanie nocnej imprezy ("Niestety z powodu coraz poważniejszej sytuacji w naszym regionie jesteśmy zmuszeni w najbliższym czasie zaprzestania organizacji piątkowych spotów dla dobra nas wszystkich. Mamy nadzieję, że każdy rozumie obecną sytuację, nie jest ona zależna od nas... Musimy poczekać aż sytuacja się uspokoi. Ale... Nie martwcie się, za niedługo znowu się zobaczymy!".

Ktoś skarży się na aktywność policji, pisząc, że został ukarany mandatem za "stan auta", a konkretnie za zbyt... "ostre krawędzie uszczelek".

Organizatorzy nocnych spotów, zlotów, upalania gumy, imprez w rodzaju "Illegal night" czy "Siwo w mieście"  oferują związane z motoryzacją gadżety, prowadzą również, czym chwalą się chętnie w internecie, ożywioną działalność charytatywną. Zbierają pieniądze na szczytne cele społeczne, jak leczenie ciężko chorych dzieci. Składają, z prezentami, wizyty w placówkach opiekuńczych. W sumie, choć otwarcie ignorują obowiązujące przepisy i często grają na nosie służbom porządkowym, uważają się za ofiary policji oraz władz, które uparcie nie chcą budować ogólnodostępnych torów, gdzie miłośnicy szybkiej jazdy szybkimi samochodami mogliby dać upust swoim pasjom. Czy gdyby jednak takie obiekty powstały, na ulicach, parkingach, w okolicach centrów handlowych byłoby nocą spokojniej i bezpieczniej? Niekoniecznie, bowiem, jak to ktoś napisał, uczestnicy nielegalnych wyścigów nie chcą dać się ucywilizować, "wolą się ścigać po swojemu, bez zasad i kontroli."

Podobnie jest zresztą w innych, znacznie bogatszych od naszego krajach. W Niemczech Bundestag już w 2017 r. przyjął ustawę drastycznie zaostrzającą kary dla uczestników nielegalnych imprez samochodowych. Już za sam udział w takim wydarzeniu można dostać dwa lata więzienia. W przypadku śmierci osób postronnych - nawet 10. We Francji szef tamtejszego MSW zapowiedział powołanie specjalnego pełnomocnika ds. walki z nielegalnymi wyścigami samochodowymi i motocyklowymi oraz bezwzględną konfiskatę pojazdów, uczestniczących w podobnych imprezach. Sytuacja nad Sekwaną i Loarą jest szczególnie trudna, nie tylko ze względu na znaczący wzrost (w czasach pandemii!) liczby wspomnianych wydarzeń, ale także dlatego, że interwencje policji często kończą się wybuchem poważnych zamieszek.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy