Małe silniki w odwrocie? Producenci zaczną zwiększać pojemność!

Od wielu już lat ogólnie przyjętym sposobem zmniejszania zużycia paliwa było stosowanie coraz mniejszych silników, wspomaganych turbodoładowaniem. Teraz okazuje się, że konieczne będzie zawrócenie z tej drogi.

Mała pojemność = niskie spalanie? Ta prosta zależność nie zawsze się sprawdza. Okazuje się bowiem, że często silniki stworzone według idei downsizeingu faktycznie są oszczędne, ale tylko kiedy obchodzimy się z pedałem gazu wyjątkowo ostrożnie. Natomiast dynamiczna jazda zwykle skutkuje gwałtownym wzrostem zużyciem paliwa.

Jeśli chodzi o małe silniki rozwijające dużą moc dzięki doładowaniu, można przyjąć ogólną zasadę, że podczas spokojnej jazdy spalają tyle, ile spodziewamy się biorąc pod uwagę ich pojemność. Natomiast nie bawiąc się w ecodriving, powinniśmy oczekiwać zużycia paliwa adekwatnego do ich mocy.

Reklama

Nie jest tajemnicą, że owa rozbieżność wynika z faktu, że oficjalne testy zużycia paliwa odbywają się w laboratoriach i właśnie z myślą o procedurze pomiarowej projektuje się obecnie silniki. Wiadomo już jednak, że w przyszłym roku zostanie ona zastąpiona badaniem odbywającym się podczas normalnej jazdy po drogach.

Zmiana ta jest pokłosiem afery, którą rozpoczęło ujawnienie, że Volkswagen stosował oprogramowanie zmieniające pracę silnika, w zależności od tego, czy auto jechało po drodze, czy też przechodziło test emisji spalin. Sprawdzono wtedy również modele innych marek i okazało się, że ich samochody spalają znacznie więcej, niż jest to deklarowane w broszurach. Coś o czym kierowcy wiedzą od dawna.

Pierwsi producenci, na przykład grupa PSA, już teraz sami przeprowadzili testy drogowe i opublikowali ich wyniki. Różnice, pomiędzy spalaniem "laboratoryjnym", a faktycznym sięgają czasem 40-50 procent!

Oczywistym stało się więc, że obecna droga ku oszczędniejszym samochodom nie sprawdza się. Ponadto wysilone jednostki napędowe, nawet jeśli nie palą dużo, mają podwyższoną emisję szkodliwych substancji, takich jak tlenki węgla oraz różnego rodzaju pyły. Niektóre silniki wtryskują bowiem dodatkowe dawki paliwa, aby uniknąć przegrzania wtryskiwaczy (chłodzonych właśnie paliwem), co powoduje, że nie cała benzyna ulega spaleniu, w efekcie czego tworzą się różne szkodliwe związki. Z tego też powodu Mercedes, Volkswagen i Audi zapowiedzieli niedawno wprowadzenie silników benzynowych z filtrem cząsteczek stałych.

Reuters cytuje wielu przedstawicieli największych producentów samochodów, którzy zgodnie przyznają, że małe silniki wcale nie dają tak dużych korzyści, jak pierwotnie sądzono. Niektórzy nazywają je nawet ślepą uliczką. W którą więc stronę pójdzie teraz motoryzacja?

Rozmówcy Reutersa są zgodni - upsizeing. Nie będzie to co prawda powrót do dużych i nieskomplikowanych silników, ale odejście od radykalnej miniaturyzacji i tworzenia jednostek napędowych o pojemności mniejszej nawet, niż 1000 ccm. Mówi się, że silniki benzynowe będą miały przynajmniej 1,2 l, a diesle 1,5 l.

Zwrot może okazać się nieco zaskakujący, ale przecież pojawiły się już pierwsze konstrukcje stworzone wbrew downsizeingowi. Audi w nowym A4 oferuje silnik 2.0 TFSI o mocy 190 KM (zastąpił 1.8 TFSI), co zostało nazwane przez Niemców "rightsizeingiem" ("właściwym rozmiarem"). Natomiast Volkswagen jakiś czas temu zapowiedział, że dobrze znaną jednostkę 1.4 TSI zastąpi wersja 1.5 TSI. Z kolei z palety Polo zniknie 3-cylindrowy diesel 1.4 TDI, a zastąpi go 4-cylindrowy 1.6 TDI.

Zmiany zapowiedziało także Renault - do lamusa odejść ma silnik 0.9 TCe, a diesel 1.6 dCi zostanie zastąpiony większą jednostką (pojemność 1,7-1,8 l).

Czy nowe, większe silniki zapewnią niższe zużycie paliwa? Na pewno powinny być bardziej ekologiczne i emitować mniej szkodliwych substancji (szczególnie jeśli upowszechnią się filtry cząstek stałych w silnikach benzynowych). Przykład Mazdy, która niezmiennie trwa przy wolnossących jednostkach, pokazuje, że można robić duże, ale jednocześnie oszczędne silniki. Model 3 z 2-litrową jednostką o mocy 120 KM wcale nie zużywa więcej paliwa, niż konkurenci z silnikami mniejszymi nawet o połowę.

Producenci samochodów przyznają jednak, że nie widzą obecnie zbyt wielu sposobów na dalszą poprawę wydajności silników spalinowych. Rozwiązaniem, przynajmniej na chwilę obecną, wydaje się więc tworzenie hybryd, w których motory elektryczne odciążą klasyczne jednostki napędowe, poprawiając tym samym zużycie paliwa.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy