Lista wybitnych postaci, które straciły życie w wypadkach

Co roku na drogach całego świata giną setki tysięcy ludzi. Każda śmierć jest równie wielkim nieszczęściem, ale niektóre tragedie odbijają się szczególnie szerokim echem. Lista wybitnych postaci, które straciły życie w wypadkach samochodowych, jest zastraszająco długa. Koniec października i początek listopada to dobry moment, by przypomnieć choć kilka z nich.

Śmierć na drogach zbiera obfite żniwo wśród ludzi sztuki.

Bogumił Kobiela był jednym z najbardziej znanych polskich aktorów teatralnych i filmowych szóstej dekady ubiegłego stulecia. Kochał samochody. Również szybką jazdę. Niestety, zbyt szybką. 2 lipca 1969 r. na drodze w miejscowości Buszkowo koło Koronowa prowadzone przez niego bmw 1600 wpadło w poślizg i zderzyło się z autobusem Jelcz. Ciężko ranny artysta pomimo dwóch operacji zmarł 8 dni później w szpitalu w Gdańsku. W chwili śmierci miał 38 lat. Dwóm autostopowiczom, których feralnego dnia zabrał do auta, nic się nie stało. Przeżyła także podróżująca z nim razem żona. Po latach wspominała, że mąż przeczuwał swój koniec.

Reklama

W 1961 r. w wypadku samochodowym zginął Andrzej Munk, reżyser filmu pt. "Zezowate szczęście", filmu, który przyniósł Kobieli największą popularność.

7 kwietnia 1981 r. w szpitalu w Chicago w wieku 39 lat zmarł Krzysztof Klenczon, współtwórca zespołów Czerwone Gitary i Trzy Korony. Jego śmierć była skutkiem wypadku samochodowego, któremu uległ w lutym tego samego roku, wracając z koncertu charytatywnego w jednym z miejscowych klubów.

Starsi melomani z pewnością pamiętają międzynarodowej sławy duet fortepianowy Marek i Wacek. Wackiem był Wacław Kisielewski. 9 lipca 1986 r. wsiadł jako pasażer do samochodu, kierowanego przez swojego dobrego znajomego. Na jednym z zakrętów w okolicach Wyszkowa pędzący z prędkością 120 km/godz. saab wypadł z drogi i kilkakrotnie koziołkował. Kisielewski wypadł przez przednią szybę. Doznał licznych obrażeń. Zmarł w szpitalu. Miał 43 lata.  

W wypadku samochodowym zginął 36-letni Bogdan Łyszkiewicz - muzyk, lider popularnej grupy Chłopcy z Placu Broni. 23 czerwca 2000 r. prowadząc Chevroleta Camaro na szosie niedaleko miejscowości Rybitwy w powiecie płońskim wymusił pierwszeństwo przejazdu i zderzył się z Oplem Omegą.

Podobnie tragiczny los stał się udziałem Pawła Bergera (55)współzałożyciela zespołu Dżem. 27 stycznia 2005 r. bus, którym podróżował wraz z kolegami, został uderzony przez samochód osobowy, dachował i wpadł do rowu na autostradzie A4 w okolicach Jaworzna.

To tylko kilka tragicznych zdarzeń z udziałem Polaków. W skali międzynarodowej lista ludzi kultury - ofiar wypadków drogowych jest rzecz jasna o wiele, wiele dłuższa. Wspomnijmy o jednej z takich postaci, z nieco odległej już przeszłości...

4 stycznia 1960 r. wybitny francuski pisarz, noblista Albert Camus wracał po świętach z domu w Prowansji do Paryża. Miał jechać pociągiem, razem z żoną i dziećmi (w kieszeni jego płaszcza znaleziono później bilet kolejowy), ale w ostatniej chwili, za namową swojego wydawcy i bliskiego przyjaciela Michela Gallimarda, zmienił plany i zdecydował się na podróż samochodem. Facela Vega HK 500 prowadził właśnie Gallimard. Na oblodzonej drodze auto, napędzane silnikiem V8 o potężnej mocy 360 KM, wpadło w poślizg i uderzyło w drzewo. Autor "Dżumy" i "Obcego" zginął na miejscu. Miał 46 lat. Po kilku dniach w szpitalu zmarł również Gallimardi.

Po latach włoski dziennik "Corriere della Sera" zasugerował, że za opisaną wyżej tragedią stało KGB. Sowieckie służby specjalne miały zemścić się za krytykę, której Camus nie szczędził reżimowi w Moskwie. Rosyjscy agenci rzekomo umieścili w kole Facela urządzenie, które po osiągnięciu przez samochód odpowiedniej prędkości przebiło od wewnątrz oponę. Teza ta nie znalazła jednak potwierdzenia w archiwach.

Życie na drogach straciło również wielu sportowców. Złoci medaliści olimpijscy, kulomiot Władysław Komar i tyczkarz Tadeusz Ślusarski zginęli 17 sierpnia 1998 r. między miejscowościami Brzozowo i Przybiernów w powiecie goleniowskim, jako pasażerowie Forda Scorpio, wracając z Międzyzdrojów. Mistrz olimpijski z Moskwy, biegacz Bronisław Malinowski - 27 września 1981 r., na remontowanym moście przez Wisłę w Grudziądzu, w zderzeniu czołowym z ciężarówką.

16 września 2005 r. na autostradzie w Austrii śmierć upomniała się o znakomitego siatkarza, Arkadiusza Gołasia. 

Miłośnicy sportów motorowych czczą kolejne rocznice odejścia Janusza Kuliga, ofiary błędu dróżniczki, która nie opuściła zapór na przejeździe kolejowym w Rzezawie. Pech chciał, że samochód jednego z naszych najlepszych kierowców rajdowych znalazł się na torach dokładnie w chwili, gdy przejeżdżał po nich pociąg pospieszny "Ślęzak".

Dla kibiców piłkarskich niezwykle bolesnym ciosem była śmierć wieloletniego kapitana reprezentacji Polski Kazimierza Deyny. W nocy z 31 sierpnia na 1 września 1989 r. na amerykańskiej autostradzie I-15 uderzył on swoim białym dodge coltem w stojącą na pasie awaryjnym ciężarówkę. Niestety, znajdował się pod wpływem alkoholu, do tego jechał za szybko.

Dla fanów piłki nożnej w Bułgarii takim samym idolem był Georgi Asparuchow, uznawany za jednego z najwybitniejszych napastników historii europejskiego futbolu. Zginął w wypadku samochodowym w 1971 r. Jego pogrzeb w Sofii zgromadził 550 tysięcy osób.

Na polskiej drodze śmierć odnalazła innego znakomitego piłkarza - Włocha Gaetano Scireę. Latem 1989 r. przyjechał on do Zabrza, by przyjrzeć się grze tamtejszego Górnika, który wkrótce miał zmierzyć się w Pucharze UEFA z Juventusem Turyn. 3 września niedaleko miejscowości Babsk, samochód, którym podróżował, zderzył się czołowo z pojazdem, który wiózł w bagażniku cztery wypełnione benzyną kanistry. Jak zauważyła relacjonująca to zdarzenie zachodnia prasa - takie ładunki były w ówczesnych czasach w Polsce codziennością...

Artyści, pisarze, sportowcy, politycy... Jeszcze raz jednak powtórzmy: każda śmierć jest równie wielką tragedią. Dlatego wracajcie szczęśliwie do domów...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy