Kary za cofanie liczników czyli więcej szkody niż pożytku

Ministerstwo Sprawiedliwości chce wprowadzić odpowiedzialność karną za cofanie liczników w samochodach. Zgodnie z przygotowanym przez ten resort projektem ustawy za taki postępek będzie grozić od trzech miesięcy do pięciu lat więzienia. Wydawałoby się, że owa zapowiedź powinna, wyjąwszy nieuczciwych handlarzy i ludzi, zawodowo zajmujących się wspomnianym procederem, wywołać powszechny entuzjazm. Tymczasem z komentarzy internautów przebija głęboki sceptycyzm.

Niektórym nie podoba się surowość proponowanych kar. "A może rękę ucinać? Dokąd ten świat zmierza? Zabicie dziecka nienarodzonego (aborcja) - bezkarne, zabicie dziecka narodzonego (śmiertelne pobicia przez rodziców) - 3 lata w zawiasach. Za cofnięcie licznika - 5 lat. To jest chore! Taka cywilizacja nie ma prawa przetrwać i tylko kwestią czasu jest jej upadek" - wieszczy "Kigon".

Wiele osób powątpiewa w skuteczność nowych przepisów, wskazując liczne sposoby ich obejścia i problemy z ustaleniem sprawcy przestępstwa.

"Kierowca": "Jak udowodnią, że auto kupione za granicą ma cofnięty licznik? Będą dzwonili do Niemca, co sprzedawał? (...) Na naszym podwórku każdy, komu zależy na niskim przebiegu, zrzuca przed przeglądem kilka, kilkadziesiąt tysięcy i wynika, że rocznie robi 10 tys. Spisze ci policjant przebieg, to dopasujesz przed przeglądem tak, aby pasowało, 1000 km więcej i gra. Zawsze auto mogło stać".

Reklama

"zcxzcx": "Mam auto i zrobiłem w ciągu roku 100 000 km. Cofam licznik o 75 tys. Kto mi udowodni i jak, że go skręciłem? (...) Prawo, którego nie da się wyegzekwować, jest martwe i przynosi więcej szkody niż pożytku.

"Mechanik": "Tylko marginalny odsetek właścicieli cofa licznik w trakcie użytkowania auta! 99.9 proc. przypadków cofania licznika zachodzi przy sprowadzaniu auta z zagranicy, na etapie przed pierwszą rejestracją, a więc przed pierwsza rejestracją w Cepiku! Potem elegancko rejestrujesz auto w Cepiku i masz już legalnie zarejestrowany samochód z cofniętym licznikiem!(...) Porównasz licznik z zapisem przy badaniu rok temu i stwierdzasz, że  został cofnięty! Kogo chcesz skazać? Obecnego właściciela? Poprzedniego właściciela? Komis pośredniczący w sprzedaży? Jakiegoś konkretnego pracownika komisu, czy właściciela komisu? Jak chcesz cokolwiek udowodnić już po fakcie (nie na gorącym uczynku)?"

Zarzut, że proponowane przez resort sprawiedliwości przepisy nie będą egzekwowane, a więc staną się martwym prawem, ma solidne podstawy, wynikające z życiowego doświadczenia zmotoryzowanych Polaków. Wyobraź sobie, że kupiłeś używany samochód i po pewnym czasie dochodzisz do wniosku, że miał on cofnięty licznik. Dzielisz się swoimi podejrzeniami z organami ścigania i co dalej? Policja zleca specjalistyczne badania pojazdu? Śledzi jego wcześniejsze losy? Przesłuchuje poprzednich właścicieli? Sprawdza warsztaty, w których ewentualnie mógłby on zostać poddany nielegalnej "regulacji przebiegu"? Prosi o pomoc Interpol, służby w kraju pochodzenia samochodu? W takie bajki może uwierzyć tylko ten, komu nigdy nie zdarzyło się zgłosić włamania do auta, kradzieży nieopatrznie pozostawionych w jego wnętrzu cennych przedmiotów, uszkodzenia wozu przez nieznanego sprawcę itp.

Skuteczna walka z plagą cofania licznika wymagałaby skoordynowanych działań na skalę ogólnoeuropejską. Masowych kontroli sprowadzanych do Polski samochodów już na samej granicy. Tworzenia i rzetelnego aktualizowania rozbudowanych baz danych. Prowadzenia skomplikowanych analiz. Bez tego co najwyżej uda się nieco przestraszyć firmy dzisiaj otwarcie oferujące "korygowanie stanu licznika". Będą działać dyskretniej a ze względu na zwiększone ryzyko podniosą ceny swoich usług. Zawodowi kombinatorzy i nieuczciwi handlarze, korzystający z pomocy zaufanych "specjalistów" od licznikowych machinacji, mogą spać spokojnie.

Inna sprawa, czy rzesza nabywców używanych samochodów rzeczywiście oczekuje zapowiedzianych przez Ministerstwo Sprawiedliwości zmian w prawie. Wiceminister Patryk Jaki mówił podczas konferencji prasowej, że jego resort wydaje "wojnę ludziom, którzy masowo oszukują polskie rodziny". Sęk w tym, że "polskie rodziny", a przynajmniej ich męskie głowy chcą wierzyć, że są dziećmi szczęścia i właśnie trafiła im się niebywała okazja. Znaleźli auto "absolutnie bezwypadkowe", "nie wymagające wkładu finansowego" i ze śmiesznie niskim przebiegiem. Cofający liczniki sprzedawcy po prostu starają się spełnić te marzenia. Jak napisał internauta "Bolo": "Cofanie liczników przez nieuczciwych handlarzy to jedno, ale mentalność Polaka to drugie. (...)10-15 letni diesel z Niemiec albo Francji poniżej 200 tys. km? Ludzie, w głowy się stuknijcie. Na zachodzie płaci się podatek drogowy za posiadanie samochodu z silnikiem diesla. I ten podatek wcale nie jest mały. Więc ktoś, kto robi 5 tys. km rocznie albo 10, diesla nie kupuje. Diesel ma zarabiać na siebie, więc 40 tys. km rocznie na pewno stuka. Pomnóżcie razy 10, macie prawdziwy wynik. O ile uwierzę w niski przebieg benzyniaka, o tyle w diesla w życiu. Niemcy czy Francja to nie Polska. Nikt tam nie trzyma TDI i HDI pod kocem, tylko nimi jeździ, ile wlezie. (...)  Poza tym diesle klasy średniej czy premium, jeśli się o nie dba, mogą zrobić 1 mln km. Podkreślam, jak się dba. (...) Polacy, nie bójcie się aut z przebiegiem 250-300 tys. Jeśli samochód jest zadbany, ma udokumentowaną historię serwisową itp., to naprawdę lepsza igła z 300 tys. km na liczniku niż złom z licznikiem ustawionym na 190."

Puentą niech będą dwa inne komentarze.

"To ja już żadnego auta nie kupię! Zawsze kupowałem 10-letnie, bo na nowe mnie nie stać, i zawsze miały 155 tys. km na liczniku. To gdzie ja teraz takie perełki dostanę?" - pyta "hehe". A "autohandel"  ogłasza: "Sprzedam Passata 2002 rok. Cena 6000 zł. Przebieg do uzgodnienia."

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy