Holendrzy: Polak musi zapłacić 200 euro grzywny. Polski sąd: nie, wcale nie musi

Sąd w Chełmnie wstrzymał wykonanie kary wobec Polaka, który dostał z holenderskiego urzędu grzywnę w kwocie ponad 200 euro za przekroczenie dopuszczalnej prędkości. W ocenie sądu został on potraktowany w sposób budzący poważne zastrzeżenia i naruszono jego prawo do skutecznej obrony.

Pod koniec października 2017 roku w Holandii kierowca samochodu z polską rejestracją przekroczył dopuszczalną prędkość. Zgodnie z tamtejszymi przepisami odpowiedzialność za takie wykroczenie ponosi osoba, na którą pojazd jest zarejestrowany. Została wystawiona grzywna.

Holenderski urząd swoje orzeczenie o karze wydał na podstawie informacji uzyskanych w ramach transgranicznej wymiany danych rejestracyjnych pojazdów. Nie ustalił jednak, kto jest faktycznym właścicielem pojazdu. Okazało się bowiem, że Polak sprzedał swój pojazd w 2014 roku za pośrednictwem komisu samochodowego. Poinformował o tym ubezpieczyciela, ale nie zawiadomił starosty chełmińskiego, który odpowiada za umieszczenie tej informacji w stosownym rejestrze.

Reklama

Centralne Biuro Poboru Należności Sądowych tzw. Centraal Justitieel Incassobureau w Holandii skierowało do Sądu Rejonowego w Chełmnie wniosek o wykonanie kary nałożonej na byłego właściciela samochodu. Ten dopatrzył się jednak w działaniu holenderskiego urzędu możliwości złamania prawa do sprawiedliwego procesu. Strona holenderska nie przedstawiła bowiem sądowi dowodu doręczenia obwinionemu orzeczenia.

W ocenie sądu w Chełmnie, Polak został potraktowany w sposób budzący poważne zastrzeżenia co do przestrzegania praw podstawowych Traktatu o funkcjonowaniu Unii Europejskiej. Naruszono jego prawo do skutecznej obrony, co jest niezgodne z zasadą sprawiedliwego procesu.

W uzasadnieniu odrzucenia wniosku o wykonanie kary, do którego dotarł PAP czytamy: "Sąd polski rozpatrujący wniosek Centraal Justitieel Incassobureau o wykonanie tej kary w Polsce dostrzegł możliwość naruszenia przez organ holenderski prawa strony do skutecznego odwołania się do sądu, polegającego na niezapewnieniu odpowiedniego terminu do wniesienia odwołania na etapie przedsądowego postępowania administracyjnego".

Sąd stwierdził więc, że ma przesłanki do tego, by odstąpić od wykonania kary wobec Polaka, jeżeli podejrzewa, że naruszone zostały podstawowe prawa lub podstawowe zasady prawne. Po wydaniu decyzji w tej sprawie Sąd Rejonowy w Chełmnie zwrócił się z pytaniami prejudycjalnymi do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Dotyczą one m.in. możliwości skutecznej ochrony praw obwinionego.

Ministerstwo Sprawiedliwości, przychylając się do tej opinii sądu, zwróciło się o udział Polski w postępowaniu przed TSUE. W piśmie, do którego dotarł PAP czytamy: "Oceniając zasadność udziału Polski w niniejszej sprawie należy podkreślić, że Sąd krajowy ma prawo do odmowy wykonania orzeczenia organu państwa wydającego innego niż sąd (ale też sądowego), jeżeli stwierdzi, że doręczenie tego organu decyzji nastąpiło w sposób, który narusza prawo strony do skutecznej obrony przed sądem. Ma prawo również uczynić w tym zakresie poczynić odpowiednie ustalenia. (...) Orzeczenie prejudycjalne będzie miało wpływ na praktykę stosowania prawa w Polsce".

Stanowisko w tej sprawie zajęło też Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Udział Polski w postępowaniu przed TSUE jest niezbędny - zaznaczono w piśmie, do którego dotarł PAP.

"Zagadnienie, które w swoim postanowieniu podnosi sąd w Chełmnie jest z naszej perspektywy zagadnieniem poważnym nie tylko dlatego, że dotyczy obywatela polskiego, ale przede wszystkim dlatego że dotyczy kwestii, o której się ostatnio dyskutuje w UE, czyli praworządności" - powiedział PAP, Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości.

Wiceminister zaznacza, że prawo do obrony to fundamentalny element zasady państwa prawa. I dodaje, że nie można mówić o jego zapewnieniu, gdy zagraniczny urząd (niebędący sądem, prokuratorem czy jednostką policji) wysyła pisma bez potwierdzenia odbioru na adres i dane osoby, co do której nawet nie podjęto próby sprawdzenia czy rzeczywiście naruszyła przepisy ruchu drogowego.

"Dobrze, że Sąd Rejonowy w Chełmnie dostrzegł te okoliczności i stojąc na straży praworządności oraz prawidłowego stosowania prawa zapytał Trybunał Sprawiedliwości UE o interpretację prawa europejskiego w tym zakresie" - stwierdził Piebiak.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy