Błąd w taryfikatorze mandatów? To tylko bałagan w polskim prawie!

Niespełna dwa dni dano policjantom drogówki, by zapoznali się z nowym taryfikatorem mandatów na rok 2022. Rozporządzenie prezesa rady ministrów zmieniające wysokość grzywien ukazało się w dzienniku ustaw 30 grudnia 2021 roku. Studiując nowe przepisy warto pochylić się nie tylko nad wysokością mandatów za przekroczenia prędkości.

Naszą uwagę przykuła np. pozycja 70., w myśl której na kierujących nałożony zostanie mandat w wysokości 150 zł, jeśli nie usuną z miejsca kolizji tamujących ruch pojazdów. W tym przypadku wątpliwości budzi jednak nie kwota, ale samo brzmienie przepisu. 

Błąd w taryfikatorze mandatów? To tylko bałagan w polskich przepisach!

taryfikatorze mandatów czytamy bowiem, że sankcją w wysokości 150 zł zagrożone jest: "Niedopełnienie obowiązków przez uczestników wypadku poprzez nieusunięcie pojazdu z miejsca wypadku, w którym NIE BYŁO ZABITEGO LUB RANNEGO". 

Reklama

Pomijając już fakt, że samochód "po wypadku" może np. znajdować się na dachu lub nie posiadać kół, mowa o "wypadku, w którym nie było zabitego lub rannego" wydaje się abstrakcyjne. Czyżby więc w taryfikatorze pojawił się rażący błąd? Niekoniecznie. Trzeba bowiem pamiętać, że polskie przepisy często nie mają zbyt wiele wspólnego z logiką i porządkiem! 

Wypadek drogowy - definicja. A raczej "definicje", bo mamy kilka!

Brzmi absurdalnie? To - niestety - prawda. Taryfikator manatów, czyli "rozporządzenie w sprawie wysokości grzywien nakładanych w drodze mandatów karnych za wybrane rodzaje wykroczeń" stanowi fundament, o który opierać się muszą policjanci ruchu drogowego. Nie dziwi więc, że odnosi się wprost do obowiązującego w Polsce Prawa o ruchu drogowym (PORD), w którym - co ciekawe - nie znajdziemy definicji wypadku drogowego!

Mimo tego, można uznać, że PORD rozdziela wypadek drogowy na taki, w którym są ofiary zabite lub ranne i taki, w którym zabitych i rannych nie ma. Świadczy o tym art. 44. W punkcie 1. czytamy, że:

"Kierujący pojazdem w razie uczestniczenia w wypadku drogowym jest obowiązany:

  • 1) zatrzymać pojazd, nie powodując przy tym zagrożenia bezpieczeństwa ruchu drogowego;
  • 2) przedsięwziąć odpowiednie środki w celu zapewnienia bezpieczeństwa ruchu w miejscu wypadku;
  • 3) niezwłocznie usunąć pojazd z miejsca wypadku, aby nie powodował zagrożenia lub tamowania ruchu, jeżeli nie ma zabitego lub rannego;
  • 4)  podać swoje dane personalne, dane personalne właściciela lub posiadacza pojazdu oraz dane dotyczące zakładu ubezpieczeń, z którym zawarta jest umowa obowiązkowego ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej, na żądanie osoby uczestniczącej w wypadku".  

W art. 44.2 czytamy natomiast, że: "Jeżeli w wypadku jest zabity lub ranny, kierujący pojazdem jest obowiązany ponadto:

  • 1) udzielić niezbędnej pomocy ofiarom wypadku oraz wezwać zespół ratownictwa medycznego i Policję;
  • 2) nie podejmować czynności, które mogłyby utrudnić ustalenie przebiegu wypadku;
  • 3) pozostać na miejscu wypadku, a jeżeli wezwanie zespołu ratownictwa medycznego lub Policji wymaga oddalenia się - niezwłocznie powrócić na to miejsce".

Wniosek? Chociaż Prawo o ruchu drogowym nie definiuje samego wypadku, jasno rozdziela go na zdarzenie z ofiarami i bez ofiar. Absurd? Oczywiście.

Właśnie z tego względu, policjantów obowiązuje też "Zarządzenie Komendanta Głównego Policji w sprawie metod i form prowadzenia przez Policję statystyki zdarzeń drogowych".

W § 2. 1  czytamy, że: "Użyte w zarządzeniu określenia oznaczają:

  • 1) wypadek drogowy - zdarzenie drogowe, w wyniku którego była osoba zabita lub ranna;
  • 2) kolizja drogowa - zdarzenie drogowe, w którym powstały wyłącznie straty materialne;
  • 3) zdarzenie drogowe - wypadek drogowy lub kolizja drogowa;
  • 4) śmiertelna ofiara wypadku - osobę zmarłą na miejscu wypadku drogowego lub w ciągu 30 dni od dnia wypadku drogowego na skutek doznanych w jego wyniku obrażeń ciała".

Taki podział wydaje się logiczny i sensowny, ale - mimo kilkukrotnej nowelizacji Prawa o ruchu drogowym (zarządzenie obowiązuje od 2015 roku!) ustawodawca nie zdecydował się zaimplementować go do PORD. Dlaczego? Dobre pytanie...
Nie jest to jednak ostatnia z używanych definicji "wypadku drogowego". W polskim prawie mamy bowiem jeszcze "wypadek komunikacyjny", o którym mowa np. w art. 177 Kodeksu karnego.

Brzmi on następująco: Art.  177.  [Spowodowanie wypadku w komunikacji]
§  1.  Kto, naruszając, chociażby nieumyślnie, zasady bezpieczeństwa w ruchu lądowym, wodnym lub powietrznym, powoduje nieumyślnie wypadek, w którym inna osoba odniosła obrażenia ciała określone w art. 157 § 1, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.
§  2.  Jeżeli następstwem wypadku jest śmierć innej osoby albo ciężki uszczerbek na jej zdrowiu, sprawca podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8.
§  3.  Jeżeli pokrzywdzonym jest wyłącznie osoba najbliższa, ściganie przestępstwa określonego w § 1 następuje na jej wniosek.

Jaka jest więc obowiązująca w Polsce definicja "wypadku drogowego"? Cóż, w zależności, czy pytamy o to policjanta, ratownika medycznego czy sąd... każdy ma swoją. Dlaczego więc, przy okazji licznych nowelizacji Prawa o ruchu drogowym, od 2015 roku w PORD nie pojawiły się definicje zaczerpnięte z zarządzenia Komendanta Głównego Policji? ? Z tym pytaniem wystąpiliśmy właśnie do Ministerstwa Infrastruktury. Czekamy na odpowiedź.

***


INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadki drogowe | kolizja drogowa | PORD
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy