Pozabijać, by było bezpieczniej

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad gotowa jest pozabijać polskich kierowców, żeby na naszych drogach... jeździło się bezpieczniej.

To zaczęło się w zeszłym roku, a ostatnio nabrało niesamowitego tempa: na drogach pojawiły się elementy, o których nie słyszeli twórcy kodeksu drogowego, których nie ma w żadnych normach opisujących warunki budowy dróg lub organizacji ruchu na nich.

Najpierw były to relatywnie niegroźne, plastikowe słupki w osi jezdni, potem wysepki, aż wreszcie sięgnięto po prawdziwe umocnienia: ogromne wyspy z betonu i klinkieru.

Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad twierdzi, że jest rozliczana przede wszystkim ze statystyki ofiar wypadków drogowych. A te budowle powodują, że kierowcy muszą jeździć wolniej i nie mogą wyprzedzać. Czyli - jest bezpieczniej.

Pomijając jednak brak "umocowania prawnego" tych konstrukcji, chyba warto zwrócić uwagę na zagrożenia, jakie powodują. Tworzą mianowicie swego rodzaju ściany, uniemożliwiając wykonanie manewru omijania, co ma swoją wagę w polskich realiach (nieoświetleni rowerzyści i piesi).

"Ściany" te w razie kolizji czy choćby awarii powodują korki nie do rozładowania, bo powstające w czymś w rodzaju tunelu - bez możliwości zjazdu w bok. Czyli i przepuszczenia karetki pogotowia, straży pożarnej czy policji. A już dla motocyklistów mogą oznaczać likwidację (dosłowną...).

Szczególnie jeśli rozpowszechni się inna nowatorska metoda zapobiegająca wyprzedzaniu. Zastosowano ją np. na drodze krajowej nr 10 Płońsk-Bydgoszcz: to zamocowana na stałe w osi jezdni belka o wysokości 10-15 cm. Nie dostrzeżemy jej przy najmniejszych ograniczeniach widoczności, a nie trzeba wielkiej wyobraźni, by pojąć, co taka belka potrafi zrobić motocykliście. Mniejszemu samochodowi zresztą też...

A GDDKiA z pełną świadomością stosuje te nieprawne i niebezpieczne metody, by nawet brutalnie wymusić na kierowcach maksymalne spowolnienie jazdy. Jednak by takie działania wywołały zamierzone efekty, wypadałoby kierowców o nich informować, bo inaczej dowiadują się o "konstrukcjach zwiększających bezpieczeństwo ruchu", w chwili gdy te konstrukcje obrywają im zawieszenie lub wyrzucają ich z jezdni, powodując jakże bezpieczny (według GDDKiA) bezruch na poboczu.

Ale skąd w GDDKiA to przeświadczenie, że w Polsce nie da się inaczej? Otóż instytucja ta twierdzi, że to z powodu braku odpowiednich działań ze strony policji. Idzie ona bowiem na łatwiznę (łapanki radarowe), a nie potrafi (albo nie może z powodu np. ograniczeń sprzętowych) eliminować z ruchu kierowców powodujących prawdziwe zagrożenia. Jest ich co prawda relatywnie niewielu, ale musimy za nich cierpieć wszyscy.

A ponieważ autostrad nie chce nam przybywać, pewnie tak już zostanie.

"POLSKA TO TAKA DZIWNY KRAJ" - zobacz film a przekonasz się dlaczego dziwny :)

tygodnik "Motor"
Dowiedz się więcej na temat: GDDKiA | dyrekcja
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy