Złoty interes na samochodowych wrakach. Ty za to też zapłacisz!

Miliony złotych za wraki? Tak, to możliwe, ale tylko w Polsce i tylko pod warunkiem, że płatnikiem jest skarb państwa. Czyli my wszyscy. Na co czeka państwo? Cały czas zastanawia się, z której kieszeni zapłaci. Posłuchajcie...

Ile może być warta zdezelowana MZ-ka? Zardzewiały Polonez? Dziesiątki tysięcy złotych! Ile może być wartych 14 wraków, stojących od 14 lat na parkingu? Na oko jakieś 600 tys. zł. Średnio ponad 40 tys. zł za wrak. I cena cały czas rośnie!

W skali całego kraju mogą to być grube miliony. Podane wyżej kwoty dotyczą tylko jednej sprawy, która do mnie trafiła. Zaczęło się niewinnie. Pewien przedsiębiorca ze Zgierza w 1998 roku zawarł z wojewodą łódzkim umowę na przechowanie pojazdów przymusowo usuniętych z drogi. Na parking tej firmy trafiały różne pojazdy, a problem w tym, że... stoją tam do dziś! Nie wiadomo, jak długo jeszcze będą stały, a ktoś za ich dozór powinien zapłacić.

Reklama

Umowy były skonstruowane w ten sposób, że za przymusowo odholowany pojazd musiał zapłacić jego właściciel. Rzecz w tym, że w wielu przypadkach właścicieli wraków nie udało się ustalić, a pojazdy przepadały na rzecz skarbu państwa. Decyzję w takich wypadkach wydawali naczelnicy urzędów skarbowych, a samochody przechodziły na rzecz państwa z mocy ustawy. Jej zapisy zostały w 2008 roku poddane ocenie Trybunału Konstytucyjnego, gdy pewna kobieta zakwestionowała sposób odebrania jej samochodu. Trybunał uznał, że przepadek samochodu nie może nastąpić z mocy ustawy, lecz na podstawie wyroku sądu. Jednocześnie odroczył o rok unieważnienie zakwestionowanych przepisów, które zostały znowelizowane dopiero w 2010 r.

Jednak problem polegał na braku chętnego, który by za dozór nad tymi pojazdami chciał zapłacić...

Ponieważ spraw tego typu było wiele, a kwestia opłat pozostawała nierozstrzygnięta, Naczelny Sąd Administracyjny wydał w 2010 r. uchwałę, w której wskazuje jednoznacznie, że jeżeli właściciel za samochód nie zapłaci, wtedy powinien zrobić to skarb państwa. Dokładnie brzmi to tak:  "wskazane w art. 130a Prawa o ruchu drogowym czynności wiążą się bezpośrednio z zapewnieniem porządku i bezpieczeństwa w ruchu drogowym, ponieważ zadanie to ma charakter publicznoprawny, należy do zadań państwa i to jego organy decydują o podjęciu właściwych działań. Wobec tego Skarb Państwa powinien ponosić finansowe następstwa tych działań". Nie wskazano jednak konkretnie, kto w imieniu skarbu państwa ma te koszty ponosić.

Tymczasem po raz kolejny zmieniły się przepisy i teraz tymi samochodami mają zajmować się starostowie. Bronią się przed tym rękami i nogami. Do NSA zaczęły napływać hurtowo wnioski o rozstrzygnięcie sporów kompetencyjnych: urzędy skarbowe czy starostwa powiatowe? Takich spraw do NSA trafiło około 70. Przy czym - jak mawiają prawnicy - pojawiła się jednolita linia orzecznicza NSA, która mówi, że jednak należy to do kompetencji starostów. Nie dalej jak w lipcu br. NSA w sporze między naczelnikiem Urzędu Skarbowego w Pruszkowie a prezydentem Warszawy rozstrzyga, że to właśnie ten ostatni powinien zająć się niechcianymi samochodami i uregulować kwestię ich dozoru. Według pełnomocnika warszawskiego magistratu tylko w stolicy może chodzić o kilkaset pojazdów.

W efekcie rzeczywiście spada to na starostów powiatowych. Ci jednak tłumaczą, że nie ma  przepisów umożliwiających im wypłatę pieniędzy dla firm przechowujących samochody.

Ponieważ problem jest ogólnopolski i chodzi  o niebagatelne kwoty, stanowisko w tej sprawie wydał w styczniu 2013 r. Związek Powiatów Polskich, skarżąc się na "bezczynność administracji rządowej przy rozwiązywaniu problemów dotyczących pojazdów usuwanych z dróg." Starostowie oskarżają też naczelników urzędów skarbowych, że ci nie uporali się ze wszystkimi przypadkami a skutki tych zaniedbań spadają na powiaty. W stanowisku tym czytamy również: "Szczególnie niepokojący jest fakt, że o ile pierwsze orzeczenia sądów administracyjnych wskazywały starostę jako podmiot zobowiązany do przeprowadzenia procedury administracyjnej, przy zachowaniu obowiązku Skarbu Państwa uiszczenia należności, to jednak najnowsze orzeczenia coraz wyraźniej ewoluują w kierunku przerzucenia na powiaty również konsekwencji finansowych. W efekcie po raz kolejny samorząd powiatowy ma ponosić konsekwencje zarówno wadliwej legislacji, jak i bezczynności poszczególnych ministrów."

Związek wskazuje, że już wcześniej zwrócił się do Ministerstwa Spraw Wewnętrznych o załatwienie tej sprawy, lecz MSW najwyraźniej się nie przejęło, udzielając standardowej, nic nie mówiącej odpowiedzi i powołując się m. in. na  "złożoność materii, jak również zakres ewentualnych zmian wymaga przeprowadzenia wnikliwych analiz".

Jest to odpowiedź z września 2012. Nie dowiedziałem się, co znaczy "wnikliwa analiza",  gdy sam postanowiłem o to zapytać. Po blisko 2 latach dowiedziałem się, że "trwają prace legislacyjne", ale kwestia nadal nie została rozwiązana. Projekt nowelizacji przepisu trafił do Zespołu do Spraw Oceny Skutków Regulacji MSW. I tyle, a sprawa jest nagląca, gdyż coraz więcej przedsiębiorców skarży starostów do NSA o przewlekłość postępowania administracyjnego.

W efekcie wraki coraz bardziej niszczeją i coraz bardziej... zyskują na wartości, bo pewnie wcześniej czy później skarb państwa zapłaci za ich przetrzymywanie. Kto wie, czy przedsiębiorcom nie trafił się złoty interes, bo zarobią na odsetkach więcej niż w najlepszym banku. Problem w tym, że sponsorami tego biznesu będziemy my wszyscy. A ci, którzy ten bałagan spowodowali, będą teraz bardzo ciężko i długo pracować, żeby to odkręcić. Również za ciężkie tysiące złotych z naszych kieszeni.

Na koniec rozwiązanie zagadki: za przechowanie MZ-ki, która została zdeponowana w 2000 roku, w 2012 r. zostało przyznane wynagrodzenie w wysokości dokładnie 21 614 zł. Co przekracza wartość złomową tego motocykla o jakieś 3000 proc.. Chciałbym znaleźć tak oprocentowaną lokatę...

Tomasz Bodył

Autor jest dziennikarzem TVN Turbo, reporterem programu "Turbokamera"




INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama