Wszystkie drogi prowadzą do....Szlichtyngowej

Ponieważ pochodzę z Ostrowa Wielkopolskiego od urodzenia prześladował mnie drogowskaz "Szlichtyngowa".

Pojęcia nie miałem, gdzie to jest, ale czułem, że musi to być jakaś metropolia. Minęło wiele, wiele lat, upadła komuna, ale ze zdumieniem odkryłem, że "Szlichtyngowa" jest nadal przekleństwem wielu polskich kierowców. Posłuchajcie...

Podczas wakacji podróżowałem krajową "12". Jechałem nią nie po raz pierwszy, więc czułem się pewnie. Obiecałem dziecku odwiedziny w McDonaldzie w Piotrkowie Trybunalskim i na efekt nie trzeba było długo czekać - Bóg pokarał mnie od razu. Jechałem od strony Sulejowa i z jakiś nie do końca oczywistych powodów trafiłem na drogę S8. Znalazłem zjazd na Piotrków Trybunalski, minąłem tablicę z nazwą tego miasta i wyjechałem na... S8 w kierunku Warszawy. Ok, obietnica rzecz święta. Próbuję jeszcze raz. W Polichnie zawróciłem, ponownie skręciłem na tym samym zjeździe, minąłem tablicę z napisem "Piotrków Trybunalski" i zanim się spostrzegłem, znowu jechałem w kierunku Warszawy. Widzicie więc, że nigdy, przenigdy nie wolno obiecywać dziecku jedzenia w fast foodzie! Wyciągnąłem jednak wnioski i następnym razem zignorowałem wszelkie drogowskazy wiodące do Piotrkowa. Zostałem nagrodzony widokiem tablicy "McDonald's kierunek Katowice" i dotarłem tam bez przeszkód. Oczywiście był w samym centrum miasta.

Reklama

Po jedzeniu jechałem dalej krajową "12". Uznałem, że powinienem kierować się na Sieradz. Trasa jest dość porządnie oznaczona i wszystko było dobrze do momentu, kiedy dotarłem do rozjazdu oznaczonego "Bełchatów - Tuszyn". A co z Sieradzem? W prawo czy w lewo? Intuicyjnie wybrałem drogę na Bełchatów (i słusznie!), ale dlaczego nie było tam Sieradza - nie wiem do dziś.

Historia ta przypomniała mi się niedługo potem, kiedy jechałem z Ostrowa Wielkopolskiego do Wrocławia. Dla mieszkańców tych miast podróż to banalna, ledwie 100 km. Z Ostrowa wyjeżdża się po bożemu ul. Wrocławską - jest to zarówno droga krajowa 25 na Wrocław, jak i 11 na Katowice. Jednak już po chwili okazuje się, że 11 prowadzi tak naprawdę do...Bytomia, bo po Katowicach wszelki słuch ginie. Nie lepiej jest na "25", która według drogowskazów prowadzi do Międzyborza i Oleśnicy, a o Wrocławiu ani widu, ani słychu...Jednakowoż po pewnym czasie na drogowskazach pojawia się Wrocław, a ginie Oleśnica...Nagła gonitwa myśli: "Jadę dobrą drogą czy złą? Była Oleśnica, a teraz już nie ma? Może przejechałem... Nie, zauważyłbym przecież...To dlaczego nie widnieje na drogowskazach? Jechać dalej czy zawracać?"

Jedną z popularniejszych tras w Polsce jest tzw. gierkówka, czyli droga z Warszawy do Częstochowy i Katowic, czyli ogólnie na "Ślunsk". Są tacy, którzy w tej sytuacji oczekiwaliby na wylocie z Warszawy i dalej drogowskazów z napisem "Częstochowa" i "Katowice". Oczywiście zamiast tego są tablice z napisem "Wrocław", zapewne dla zmylenia przeciwnika. Gdzieniegdzie, bardzo nieregularnie, pojawiają się Katowice, ale o Częstochowie ani słowa!

Jakiś czas temu jechałem z kolegą z Gorzowa do Warszawy. Skierowaliśmy się na autostradę A2. Ale jak na nią trafić? Przed Poznaniem miotaliśmy się od Pniew po Nowy Tomyśl, czasem autostradę widzieliśmy z daleka, czasem z bardzo bliska, parę razy nad nią przejechaliśmy. Mijaliśmy milion tablic z napisem np. Kozłowo Zielone albo Gnojowica Nowa, ale nigdzie nie było strzałki kierującej na A2!!!

Dowiaduję się, że GDDKiA planuje wydać w niedalekiej przeszłości 700 mln zł na Krajowy System Zarządzania Ruchem. Pytanie, czy za ułamek tych kosztów uda się ustawić choćby najprostszą strzałkę z napisem "A2"? W ramach KSZR na elektronicznych tablicach nad głównymi drogami mają pojawiać się informacje pożyteczne dla kierowcy. Ja już od dawna miałem takie przeczucie, że można je wykorzystać lepiej niż do wyświetlanie napisów o treści mniej więcej takiej: "GDKKiA pozdrawia i życzy szerokiej drogi"...

Stawiam starą, dobrą whisky temu, kto od pierwszego strzału potrafi wjechać na autostradę w Warszawie. Nieoficjalnie w Ministerstwie Infrastruktury dowiedziałem się, że oznakowania nie zrobiono, bo odpowiadać ma za to miasto, a nie zarządca autostrady. Na moją delikatną sugestię, że być może ludzkość poradziła już sobie z problemem oznakowania dróg i wystarczy tylko sięgnąć po sprawdzone rozwiązania, nie otrzymałem żadnej odpowiedzi.

Zastanawiając się nad napisaniem tego tekstu, zapytałem Internetu, co o tym sądzi. Dowiedziałem się, nie jestem zbyt oryginalny, bo znalazłem mnóstwo wzmianek na ten temat. Podobno w Krakowie nie ma drogowskazów z nazwą "Zakopane", tylko jest "Chyżne". To dość oczywiste - kto chciałby jechać przez/z Krakowa do Zakopanego? Przecież to bez sensu, wszyscy jadą na Chyżne. To gdzie leży to Zakopane? Był tam ktoś kiedyś?

Kolejny internauta z nostalgią wspomina czasy PRL, gdzie na drogowskazach pojawiały się najbliższe miasta wojewódzkie, więc z Poznania jechało się nie do Łodzi, tylko do Sieradza, ale to też oczywiste, przecież Sieradz był (jest?) dużo ważniejszy Łodzi. Z Łodzi oczywiście nikt nie jechał do Zielonej Góry tylko do... Szlichtyngowej, bo tam właśnie kończyła się Droga Krajowa nr 3. No bo dokąd miałaby prowadzić, jeśli nie do Szlichtyngowej? Pojawiła się przecież nowa, jedynie słuszna koncepcja, żeby na drogowskazach były nazwy miejscowości, gdzie drogi się kończą.

Ostatnio rozmawiałem z osobą, która pamięta dawne czasy. Wspominała, że kiedy z drogowskazów zniknęła Zielona Góra i pojawiła się Szlichtyngowa, kierowcy kompletnie głupieli. Co specjalnie nie dziwi, bo przecież z Ostrowa Wielkopolskiego nie było żadnej drogi do Poznania, gdyż oznakowanie kierowało do...Kołobrzegu (przez Poznań)! Kto nie wiedział - nie dojechał.

Oczywiście zupełnie bez związku z tematem przypomniało mi się, jak Czesi podczas inwazji w '68 roku, najeźdźczym, ale przecież bratnim wojskom, w ramach dywersji zamieniali na drogach tablice, żeby zdezorientować żołnierzy. Myślę, że u nas nie byłoby to potrzebne...

Ażeby mieszkańcy Szlichtyngowej też z tego wszystkiego coś mieli (oni akurat nie są niczemu winni, pozdrawiamy!) może warto w tej pięknej miejscowości stworzyć Muzeum Absurdów Drogowych, jako niewątpliwą atrakcję turystyczną.

Tomasz Bodył

Autor jest dziennikarzem TVN Turbo

PRZEGLĄD ROKU 2013, CZYLI OD A, JAK "ANGLIKI", DO Ż, JAK "ŻABY".

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy