Zbiórka na auto dla Sebastiana "przekracza poziom zwykłego nadużycia"

"Cały naród buduje swoją stolicę" - takie hasło przyświecało Polakom w latach tuż po zakończeniu drugiej wojny światowej. Dzisiaj "cały naród kupuje samochód Sebastianowi K.", młodemu mieszkańcowi Oświęcimia, który miał pecha zderzyć się swoim leciwym Fiatem Seicento z opancerzoną limuzyną premier Beaty Szydło.

No może, nie cały - w piątkowe południe lista darczyńców liczyła około 7300 osób. Wsparły one wspomnianą akcję na ogół niewielkimi, kilku lub kilkunastozłotowymi wpłatami (choć jest i datek w wysokości 5000 zł). Mimo to kwota, zebrana poprzez wyspecjalizowany w podobnych działaniach serwis internetowy, błyskawicznie przekroczyła założony początkowo poziom, w chwili, gdy piszemy te słowa, dobijając do 140  tysięcy złotych! Za takie pieniądze można kupić nie tylko używane seicento, jak początkowo zakładał pomysłodawca zbiórki, lecz pojazd ze zdecydowanie wyższej półki.

Reklama

Zajrzyjmy najpierw do oferty Fiata. 21-letniego chłopaka mógłby zainteresować model z rodziny 500 i serii Abarth, na przykład 595 Competizione z turbo doładowanym silnikiem benzynowym o mocy 180 KM i z manualną skrzynią biegów. Czarny lakier nadwozia (Scorpione), czarne alufelgi "siedemnastki", sportowe fotele z czarną tapicerką Abarth Corsa by Sabelt.

Takie cacko kosztuje 105 400 zł. Zostanie jeszcze na podatek od darowizny i ubezpieczenie. A może pójść za głosem rozsądku i wybrać coś bardziej praktycznego, zgodnie z gustami tysięcy Polaków? Ich marzeniem jest rodzinne, niemieckie lub japońskie kombi w "dieslu". Proszę bardzo. Oto Volkswagen Golf Variant z silnikiem 2.0 TDI 150 KM, w najwyższej wersji wyposażenia Highline, z nawigacją, biksenonami, automatyczną klimą i porządnym radiem. Takim wozem, nawet postawionym na ładnej feldze i ze srebrno-złotym nadwoziem "tungsten metalik", trudno zaimponować kumplom, za to dobrze sprawdzi się on w codziennym użytkowaniu. Cena - niespełna 110 000 zł.

Dokładając 2000 zł kupimy Mazdę 6 Sport Kombi, w topowej konfiguracji SkyENERGY; o segment większą od Golfa, ale zamiast mocnego diesla dostajemy tu silnik benzynowy 2.0 165 KM. Cóż, co kto lubi...

A skoro już jesteśmy przy Maździe, to aż kusi, by zerknąć na ofertę kultowego modelu MX-5. Okazuje się, że ten niezbyt funkcjonalny, ale dostarczający mnóstwo frajdy z jazdy  roadster, można nabyć już za niespełna 90 000 zł. W wyższym standardzie wyposażenia, SkyPASSION, z dwulitrowym benzyniakiem o mocy 160 KM pod maską i czarną, skórzaną tapicerką, kosztuje 103 900 zł. Gdy przy sprzyjającej pogodzie złożymy dach i ruszymy na przejażdżkę ulicami Oświęcimia  efekt WOW! będzie murowany.

Ktoś rzucił przewrotną myśl, by Sebastianowi K. zafundować Audi A8, takie samo, jakim poruszała się w chwili wypadku pani premier. Aby zrealizować ten pomysł, musimy udać się na rynek samochodów używanych. Oferta flagowego modelu z czterema pierścieniami w logo jest bogata i zróżnicowana. Także cenowo. Na jednym z portali ogłoszeniowych znaleźliśmy  egzemplarz z 1999 r., "4.2 litra 310 KM Quattro 340 000 km benzyna + LPG super stan!" za 20 999 zł, jak i auto z 2015 r. "4.2 litra TDI 385 KM Long Exclusive pokazowe 146 km" za 499 000 zł. W cenie do 120 000 zł trudno znaleźć coś sensownego. Jeden z komisów oferuje topowe Audi 4.2 TDI z 2010 r. "195 tys. km, mega wyposażenie, stan perfekcyjny" za 111 000 zł, jednak biorąc pod uwagę koszty utrzymania takiej limuzyny lepiej w ogóle dać sobie z A8 spokój.

Może zatem pójść za modą i kupić SUV-a? Prestiż, bezpieczeństwo, możliwość spoglądania na świat z wysoka... Takie zalety ma na przykład Jeep Grand Cherokee. Co powiesz Sebastianie K. na auto w wersji Limited, z trzylitrowym dieslem o mocy 241 KM i automatyczną skrzynią biegów? Rocznik 2011, salon Polska, serwisowany w ASO, rzecz jasna bezwypadkowy, przebieg 165 tys. km. Cena 105 900 zł, do negocjacji.

Ech, trudno podjąć decyzję, a kwota zebrana w wyniku akcji "Nowe Seicento dla 21-latka" stale rośnie. Tymczasem prezes PiS Jarosław Kaczyński orzekł, że pomysł zbiórki na samochód dla Sebastiana K. "przekracza poziom zwykłego nadużycia". "To może być traktowane wręcz jako wezwanie do tego, żeby tego rodzaju zdarzenia miały już charakter nieprzypadkowy" - stwierdził. Że niby teraz kierowcy w całej Polsce będą specjalnie polować na rządowe limuzyny, w nadziei, że w nagrodę dostaną od narodu nową, fajniejszą furę? Czy to nie zbyt daleko idące obawy, szanowny panie prezesie?  

Zobacz: BOR znowu w akcji. Oni nigdy nieczego sie nie nauczą    

(A)

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy