Z "drogówką" jeszcze nikt nie wygrał...

Drogówka w Odessie, na południu Ukrainy, zemściła się na autorze zamieszczonego w internecie filmu o sierżancie, który nazwał język ukraiński "cielęcą mową" - poinformowała organizacja "Kontrola drogowa", rejestrująca naruszanie prawa przez milicję.

Drogówka w Odessie, na południu Ukrainy, zemściła się na autorze zamieszczonego w internecie filmu o sierżancie, który nazwał język ukraiński "cielęcą mową" - poinformowała organizacja "Kontrola drogowa", rejestrująca naruszanie prawa przez milicję.

Kierowca-filmowiec, niezadowolony z tego, że milicjant nie chciał rozmawiać z nim w języku ukraińskim, siedzi obecnie w areszcie.

Cała historia rozpoczęła się w końcu stycznia, kiedy Dmytro, działacz "Kontroli Drogowej" został zatrzymany przez patrol milicji drogowej. W trakcie kontroli aktywista zapytał milicjanta, dlaczego w rozmowie z nim nie używa państwowego języka ukraińskiego, a posługuje się rosyjskim.

"Nie rozumiem tej cielęcej mowy" - odparł funkcjonariusz. Pech chciał, że zatrzymany do kontroli kierowca nagrał tę wymianę zdań telefonem komórkowym, po czym umieścił nagranie w internecie. Stamtąd trafiło ono do ogólnokrajowych mediów.

Reklama

Filmik wywołał na Ukrainie gorącą dyskusję. Pojawiły się zarzuty, że wydarzenie to wynik "polityki rusyfikacji" prowadzonej przez obecne ukraińskie władze.

W wyniku burzy medialnej funkcjonariusz został skarcony przez szefów za brak szacunku wobec języka państwowego, a następnie zwolniony z pracy. Wydawało się, że tym samym incydent został wyczerpany.

Jednak w sobotę w nocy aktywista "Kontroli Drogowej" i sprawca całego zamieszania znowu wyruszył na ulice Odessy, by śledzić, czy drogówka nie łamie przepisów. Nie wiedział najprawdopodobniej, że tym razem to on sam jest obserwowany. Oczywiście, przez drogówkę.

Około godz. 3 nad ranem (godz. 2 czasu polskiego) samochód Dmytra został zatrzymany do kontroli. Kiedy starał się dowiedzieć o przyczynę zatrzymania, funkcjonariusze wezwali "wsparcie". Mimo bardzo wczesnej pory, na miejscu bardzo szybko pojawiło się sześciu wysokich rangą oficerów odeskiej milicji drogowej.

"Milicjanci oświadczyli, że Dmytro posługuje się fałszywymi dokumentami i zabrali go na komisariat" - czytamy w komunikacie "Kontroli Drogowej".

Po trwającym trzy godziny przesłuchaniu, Dmytro został przewieziony do sądu, gdzie skazano go na pięć dób aresztu. Jak głosi wyrok, mężczyzna "nie dostosował się do poleceń funkcjonariuszy, odmawiał okazania dokumentów (...), oraz znieważał pracowników milicji i nie reagował na ich uwagi".

"Charakterystyczne jest to, że wyrok sądu sporządzony został w języku rosyjskim, mimo że zgodnie z ukraińskim prawem, powinien być napisany po ukraińsku" - poinformowała "Kontrola Drogowa", która w działaniach milicji dopatruje się "banalnej zemsty" za zwolnionego z pracy "inspektora od cielęcej mowy".

PAP
Dowiedz się więcej na temat: milicjant | kontrola | kierowca | drogówka | kontrola drogowa
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy