Uwaga na kangury!

Wyobraźcie sobie, że budzi was poranne słońce. Przeciągacie się nieśpiesznie w swoim śpiworze, za oknem, jak okiem sięgnąć, czerwona ziemia.

Wokół auta kręcą się jedynie... zaciekawione kangury. Nikomu nigdzie się nie spieszy, do woli możecie delektować się pięknem krajobrazu. Bez telewizji, komputerów i ciągłej gonitwy. Tylko wy, wasz camper i bezkresna Australia...

Jak podróżować po Australii, to tylko camperem. Na Antypodach ten sposób podróży jest bardzo popularny, zarówno wśród turystów, jak i mieszkańców. Na drogach można spotkać przeróżne odmiany "mobilnych domów", od przerobionych volkswagenów T3 (dla mniej wymagających) po campery wielkości naszych poczciwych autosanów H9 - trzonu floty PKS'ów.

Standardowo campervan wyposażony jest w kuchenkę gazową, lodówkę, zlewozmywak, czajnik, toster, zestaw naczyń, sztućców i garnków - wszystko dopasowane do wielkości pojazdu. W bogatszych wersjach montowane są również: WC z prysznicem, mikrofalówka czy TV z samonaprowadzającą anteną satelitarną. Ale kto, mając do dyspozycji australijskie pejzaże, miałby ochotę na oglądanie telewizji?

Trochę przepisów

W Australii obowiązuje ruch lewostronny, o czym zapominalskim przypominają znaki usytuowane wzdłuż turystycznych tras. Trzeba się do tego przyzwyczaić i pamiętać, żeby kierownica zawsze znajdowała się po wewnętrznej stronie jezdni. Najwięcej problemów sprawia manetka kierunkowskazów, która zamieniona jest miejscami z dźwigienką wycieraczek. Na szczęście nikt nie wpadł na pomysł, żeby zamienić ustawienie pedałów...

Z racji tego, że gęstość zaludnienia jest największa wzdłuż wybrzeża, sieć drogowa jest tam najlepiej rozwinięta. Główne drogi łączące poszczególne regiony to tzw. highway (nie mylić z europejskimi autostradami).

Do najważniejszych tras turystycznych zalicza się:

Stuart Highway - łączącej Darwin, Alice Springs, Port Augusta i Adelajdę, przebiega środkiem Australii z północy na południe.

Reklama

Great Ocean Road - malownicza droga zaczynająca swój bieg 100 km na zachód od Melbourne w mieście Geelong w stanie Wiktoria. Droga, wraz z położonymi przy niej parkami narodowymi (m.in. Dwunastu Apostołów), jest ogromną atrakcją turystyczną.

Lasseter Highway (Droga stanowa nr 4) - prowadzi do parku narodowego Uluru - Kata Tjuta - największej atrakcji Terytorium Północnego.

Pacific Highway - droga łącząca Sydney w Nowej Południowej Walii z Brisbane w Queensland, przebiegająca wzdłuż australijskiego wybrzeża Pacyfiku.

Bruce Highway - droga łącząca Brisbane w Quennsland z Cairns - bazą wypadową na Wielką Rafę Koralową.

Czytaj dalej na następnej stronie...

Highway

Królową dróg jest Highway 1, która liczy łącznie... 24 000 km i przebiega dookoła kontynentu, a także przez jego środek, po linii północ-południe, łącząc ze sobą wszystkie stolice stanów.

Tutejsze "autostrady" mają zazwyczaj po jednym pasie ruchu w każdym kierunku i odbiegają wyobrażeniem od europejskich (np. mogą krzyżować się z torami kolejowymi), ale nie ma co narzekać, bo w przeciwieństwie do polskich, są darmowe i można na nich jechać do 130 km/h.

Podróży camperem bardzo sprzyja istniejąca infrastruktura. Praktycznie w każdej miejscowości jest tzw. "Holiday Park" (rodzaj kempingu) ze stanowiskami z możliwością podłączenia prądu, wody i odprowadzenia ścieków z naszego "domku". Holiday Parki biją na głowę infrastrukturą polskie odpowiedniki kampingów - w pełni wyposażona kuchnia, łazienki, pralnia, salon z telewizorem czy internet to absolutny standard.

Dodatkowo tam, gdzie sprzyja klimat zawsze znajdziecie basen i miejsce do grillowania. Koszt takiego noclegu (20-30 dolarów australijskich za dwie osoby, 1 dolar to około 2,5 zł) jest dwukrotnie mniejszy od kosztu noclegu w motelu.

Jeśli dopadnie nas zmęczenie na trasie, co kilka kilometrów możemy znaleźć zjazdy do "Rest Area" - mini parków dla kierowców, gdzie możemy się zatrzymać i odpocząć, skorzystać z toalety czy nawet zanocować za darmo. Jeśli jesteśmy głodni możemy też skorzystać z bezpłatnych grilli - trzeba mieć jedynie co na nie położyć.

Ciekawe znaki

Na trasie znaki drogowe informują o otaczającej przyrodzie oraz przypominają, że musimy uważać na zwierzęta: misie koala, kolczatki, posumy, bydło. Najczęściej spotykanym znakiem jest "uwaga kangury".

Podziwianie tych zwierząt ma swoje uroki do czasu, gdy nie zobaczysz ich na kursie kolizyjnym własnego auta. Szczególnie niebezpieczna jest jazda od zmierzchu do świtu, kiedy stada skaczących kangurów wychodzą na żer po upalnym dniu. Instynkt samozachowawczy u tych torbaczy jest słabo wykształcony, więc na widok nadjeżdżającego pojazdu potrafią stać jak wryte na drodze i patrzyć się tępo w błysk świateł. Wynik tej konfrontacji jest łatwy do przewidzenia, a efekt widoczny każdego dnia w postaci setek zabitych kangurów leżących wzdłuż australijskich dróg.

4x4

W Australii pełno jest miejsc, w których zwykłym camperem nie dojedziemy - to tzw. Outback, gdzie nie ma dróg asfaltowych. Tu konieczny jest napęd 4x4. Tutejsi mieszkańcy i na to znaleźli sposób adaptując auta terenowe na wersje mieszkalne z sypialną (namiotem) na dachu. Może nie jest to najwygodniejsze, ale mamy gwarancję, że w nocy nie nawiedzi nas nic jadowitego...

Wielbicielom napędu na dwie osie, którzy nie lubią kurzu, polecamy największą wyspę piaskową na świecie - Fraser Island (wyspa jest wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO). Jest to jedyne miejsce w Australii gdzie drogę wytyczono po plaży i można tam pędzić 80 km/h. Trzeba jednak pamiętać o godzinach przypływów (żadne ubezpieczenie nie obejmuje zalania silnika słoną wodą). Napęd 4x4 i spuszczone powietrze w oponach są obowiązkowe. Łopatę i linkę holowniczą też warto zabrać, może się przydać na wypadek zakopania w piasku.

Powiecie - dobrze, ale przecież to wszystko musi kosztować. Największą barierą jest koszt biletu lotniczego. Cena wynajęcia campera jest niższa niż w Polsce i kształtuje się na poziomie 50 - 120 dolarów australijskich za dzień. Obowiązuje zasada: im dłuższy czas wynajmu tym niższa stawka za dzień. Do tego dochodzą opłaty dodatkowe np. zwrot pojazdu w innym mieście, dodatkowy stolik, krzesła turystyczne, GPS (który - jak wynika z naszego doświadczenia - jest mało przydatny), itp. To, że benzyna jest tańsza niż w Polsce nie powinno was dziwić.

Firm wynajmujących campery jest stosunkowo dużo, każdy znajdzie auto dostosowane do swoich potrzeb i kieszeni, warto sprawdzić czy firma umożliwia zwrot pojazdu w miejscu docelowym naszej podróży. Jeśli wybieracie się w szczycie sezonu to koniecznie zarezerwujcie auto z wyprzedzeniem, gdyż na miejscu może czekać was niemiłe rozczarowanie. Jeśli ktoś zamierza przebywać na Antypodach cztery tygodnie lub więcej, polecamy poszukać firm, które specjalizują się w sprzedaży camperów z gwarancją ich późniejszego odkupienia, pozwoli to zaoszczędzić sporo gotówki.

Pozostaje nam życzyć szerokiej drogi, wielu przygód i kangurów skaczących tylko POBOCZEM.

Paweł Strączek

Dziekujezaa4.pl

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: Kangur | znaki | Auta | Uwaga!
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy