Taksówkarze to prawdziwa zaraza?

Droga Interio, znowu odczuwam potrzebę napisania listu, w którym w pierwszych słowach chcę gorąco pozdrowić całą redakcję Motoryzacji i podziękować, że mnie publikujecie.

Wiadomo, że każdy chce zaistnieć w mediach, a już zaistnieć na takim portalu jak Interia to szczególnie.

Wielu forumowiczów wypowiadających swoje myśli po moich listach uznało mnie za głupią, przemądrzałą, nieatrakcyjną i sfrustrowaną babę, co to wszystkim zazdrości wszystkiego. Skąd to wiedzą?

Czy szanowna redakcja aż tak nie zachowała tajemnicy? ;-)

A może jeszcze by tak powiedzieć o moim rozwodzie i że dlatego nienawidzę bab, a blondynek w szczególności? Zwłaszcza tych z tipsami.

Bo przez taką jedną przedłuża się naprawa mojego jakże taniego i popularnego auta, muszę niestety jeździć autem zastępczym, a czasem i taksówką.

Ale tym sposobem dzięki blondynce i przez jej tipsa mam temat następnego listu. Dziś będę pisać o mężczyznach.

Reklama

Ciag dalszy na następnej stronie

Większość z nich co prawda nosi na twarzy zbędne ozdoby w postaci wąsów, co w zdecydowany sposób odejmuje im męskości, niemniej jednak trzeba zaliczyć ich do tego podgatunku ludzkości, choćby ze względu na bijący z nich na drodze testosteron.

Taksówkarze, a zwłaszcza niektórzy z nich (uprzejmie proszę o zwrócenie uwagi, na to, że nie generalizuję) są bezczelni...

Wpychają się, są nieuprzejmi, notorycznie łamią przepisy, wysadzają pasażerów w miejscach najmniej do tego przystosowanych, zawsze tamując ruch, przejeżdżają na czerwonym, używają wściekle klaksonu - prawdziwa zaraza drogowa.

Tak oczywiście myśli większość przyzwoicie jeżdżących kierowców, w tym i ja.

O, przepraszam, powinnam napisać o sobie w czasie przeszłym, jako, że po wczorajszym dniu moje zdanie na temat taksówkarzy uległo diametralnej zmianie, co świadczy o tym, że tylko krowa nie zmienia poglądów.

Musiałam dwa razy jechać taksówką. Pierwszy raz na dworzec, by pojechać sobie Intercity do Warszawy.

Ciag dalszy na następnej stronie

Auto zastępcze zostawiłam pod domem, po co ostatecznie mam płacić za parkowanie na płycie Dworca PKP.

Normalnie droga na krakowski dworzec zajmuje mi 10 minut. Zapobiegliwie wcześniej kupiłam sobie bilet, uznałam więc, że 25 minut zupełnie mi wystarczy, by spokojnie dotrzeć na peron, wsiąść do pociągu, rozłożyć gazetę i popatrzeć na przystojniaków w niebieskich koszulach, zatopionych niestety w swoich laptopach.

Och, nic bardziej mylnego. Każdy kto jeździ autem w godzinach rannych po Krakowie wie co mam na myśli.

Jeździ się stojąc.

Po 10 minutach, gdy posunęliśmy się do przodu o 20 metrów, wpadłam w panikę, powiedziałam kierowcy, że jak nie zdążę na ten pociąg to moje życie runie w gruzy i niech coś zrobi...

A ponieważ przez te 10 minut prowadziliśmy uprzejmą rozmowę, bo był to taksówkarz z gatunku tych rozmownych, poczuł chyba ze mną bliską więź i... Niewiarygodne!

Włączył klakson i jak ambulans zaczął posuwać się do przodu. Robił tyle rabanu i hałasu, że inni kierowcy na wszelki wypadek usuwali mu się z drogi, a nuż wiezie rodzącą kobietę?

Ciag dalszy na następnej stronie

W pewnym momencie pojechał nawet kilkanaście metrów po chodniku. Miałam jednoznaczne skojarzenia ze wściekłym bykiem. Zdążyłam w ostatnim momencie.

Gdy już zasapana usiadłam w pociągu, to ani mi w głowie było patrzeć na tych z laptopami.

Pomyślałam sobie z wdzięcznością o człowieku, który ryzykując wiele tak fantastycznie wykonał swoją usługę.

I czy czasem nie należy na taksówkarzy spojrzeć z tej perspektywy.. Jeżdżą jak jeżdżą, bo to ich praca - jak najszybciej dowieźć klienta na miejsce. Ostatecznie po to ludzie wzywają taksówki.

Chciałam tu w tym miejscu powiedzieć, ze już złego słowa nie powiem na taksówkarzy, bo tak naprawdę ich nieprawidłową i uciążliwą dla innych uczestników ruchu jazdę wymuszają czasem na nich atrakcyjne klientki, rozpaczliwe trzepoczące rzęsami i teatralnie rozpaczające, a który prawdziwy mężczyzna zniesie rozpacz kobiety?

Dla równowagi: wróciłam w Warszawy wieczorem, podeszłam do taksówkarza na dworcu i zapytałam go, czy są korki w mieście i czy jest w stanie dowieźć mnie do domu w ciągu 20 minut, bo jak nie to idę "na tramwaj". Usłyszałam "wsiadaj pani, nie ma korków". O święta naiwności - w domu byłam po 50 minutach.

Taksówkarz zarobił, ale czy o to chodzi?

Pozdrowienia i przeprosiny dla wszystkich, którzy w wczoraj rano na Alejach usuwali się z drogi pędzącej taksówce. Licencja

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: taksówkarze | zaraza
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy