Samochód dla farmera?

Ich ojczyzną są Stany Zjednoczone. Stamtąd, głównie za sprawą japońskich producentów, rozprzestrzeniły się na Europę. I sprzedają się świetnie, także w Polsce.

Pick-up, czyli auto z kabiną dla kierowcy i pasażera oraz dużą odkrytą skrzynią ładunkową, to obrazek znany ze wszystkich amerykańskich filmów. Stanowi podstawowe wyposażenie każdego farmera. Proste w obsłudze, niemal prymitywne samochody zmotoryzowały amerykańską prowincję.

Amerykański odlot

I gdy japońskie koncerny samochodowe przypuściły atak na rynek USA, w ich ofercie pojawiły się także pick-upy. Toyota hilux oferowana jest już niemal 40 lat. Z czasem auta te zaczęły ewoluować, stając się coraz bardziej wyrafinowane stylistycznie i bardziej luksusowe, a wkrótce zdobyły też miasta.

Amerykanów, którzy lubują się w ogromnych samochodach, opanowała moda na pick-upy. A moda rozchodzi się po świecie. I dziś nawet w Polsce luksusowe pick-upy sprzedają się dobrze.

- Przez siedem miesięcy tego roku sprzedaliśmy 125 hiluksów - mówi Monika Małek z Toyota Motor Poland. - Przez cały czas przyjmowane są kolejne zamówienia.

Na rynku amerykańskim pick-upów jest różnorodność. Choćby luksusowa marka Lincoln oferuje model Mark LT za 42 tys. dolarów, z silnikiem 5,4 l pojemności. Samochód ma 6 metrów długości, wnętrze wyłożone skórą i wszelkie możliwe wyposażenie. Ford ranger ma nawet wersję nazwaną Sport z silnikiem o mocy 207 KM. Za 37 tys. dolarów kupić można forda F-150 sygnowanego nazwą Harley Davidson - ze specjalnymi mocowaniami do przewozu motocykla. Jest jeszcze ford super duty np. z silnikiem o mocy 362 KM. Chevrolet produkuje modele avalanche, silverado, colorado i SSR. Ten ostatni to 2-miejscowy, sportowy pick-up przypominający nieco roadstery w typie audi TT czy BMW Z, tyle że ze skrzynią ładunkową.

Reklama

Ewolucja hiluxa

Kiedyś w Polsce produkowano polonezy i fiaty 125 z transportowymi nadwoziami, a mało kto już dziś pamięta, że także syrena występowała w wersji ze skrzynią ładunkową - z gustownymi, drewnianymi burtami. Dziś w salonach królują drogie japońskie auta.

Toyota hilux to już nie to samo surowe auto co poprzedni model. O ile wersja z 2005 r. była naprawdę autem użytkowym i na pewno świetnie nadającym się do pracy w polu (oczywiście nie w Polsce - chciałbym widzieć ten samochód za kilkadziesiąt tysięcy złotych zapakowany ziemniakami), to model sprzedawany teraz jest już samochodem niemal luksusowym. Welurowa tapicerka, klimatyzacja, elektrycznie sterowane szyby, zestaw audio - jak w SUV-ie. Skojarzenie z luksusową terenówką jest jak najbardziej uprawnione, bo hilux zbudowany jest na mocnej ramie, posiada napęd na cztery koła i w terenie radzi sobie znakomicie. Toyota wygląda masywnie, zaokrąglone kształty tylko łagodzą prosta stylizację nadwozia, przód auta przypomina właśnie eleganckie pseudoterenówki.

Hilux dostępny jest w trzech rodzajach nadwozia: z podwójną kabiną, czyli z czterema drzwiami i pięcioma miejscami, półtorej kabiny (to nie żart - tak to się nazywa w pick-upach), czyli dwoje drzwi i cztery miejsca, oraz pojedyncza kabina - jako samochód dwumiejscowy. Oczywiście za kabiną jest otwarta skrzynia ładunkowa, na którą można wrzucić tonę towaru.

Ceny hiluxa zaczynają się od 62 tys. zł, ale najlepiej wyposażona wersja z podwójną kabiną jest o ponad 40 tys. droższa (106 tys. zł).

Nissan uniwersalny

Bezpośrednim konkurentem hiluksa jest nissan navara. Auto nie ciągnie za sobą żadnych "robociarskich" obciążeń - to po prostu duży, luksusowy samochód z napędem na cztery lub dwa koła. Masywna stylizacja nadwozia złagodzona jest nieco lakierowanymi zderzakami i alufelgami, ale i tak na ulicy navara jest większa od wszystkich innych samochodów. W wyposażeniu standardowym jest m.in. klimatyzacja, elektryczne szyby i lusterka, elektrycznie regulowane fotele, czujnik deszczu, zestaw audio.

W wersji 4-drzwiowej tylne drzwi otwierają się do tyłu, co ułatwia wsiadanie. Najtańszy nissan navara kosztuje 77 tys. złotych.

Drugi z pick-upów Nissana jest bardziej klasyczny i nazywa się po prostu... pick-up. To doposażony i przestylizowany klasyczny dostawczak - jest nawet wersja dwumiejscowa z dużą skrzynią ładunkową. Nissan zastosował tu manewr taki, jak w przypadku terenowego patrola - do dawnej surowej terenówki dołożono dobre wyposażenie, przekształcając go w SUV-a, który nie stracił swoich znakomitych własności terenowych. Nissan pick-up równie dobrze spisuje się w lesie, jak i na asfalcie.

Dzień Dobry
Dowiedz się więcej na temat: Auta | wyposażenie | USA | auto | Nissan
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy