"Rozmowa z kierowcą zabroniona". Pamiętasz taki napis?

W autobusach PKS w epoce słusznie minionej poczesne miejsce zajmowała tabliczka z napisem: "Rozmowa z kierowcą zabroniona". Wiadomo - chodziło o bezpieczeństwo.

Wszystko, co nas rozprasza podczas prowadzenia samochodu, może stwarzać na drodze zagrożenie. Czasy się zmieniły, ale ta podstawowa zasada wciąż obowiązuje. Na domiar złego bodźców, które dekoncentrują kierowcę, jest coraz więcej.

Co roku na całym świecie setki osób giną tylko dlatego, że siedząc za kółkiem wysyłały lub odczytywały SMS-y na swoich telefonach komórkowych. To dlatego zgodnie z wprowadzonym ostatnio nowym taryfikatorem mandatów korzystanie w samochodzie z komórki bez instalacji głośnomówiącej jest teraz karane aż 5 punktami. Z drugiej strony wciąż przybywa ludzi, którzy nie wyobrażają sobie zerwania choćby na chwilę łączności ze światem zewnętrznym. Są wręcz uzależnieni od internetowych serwisów społecznościowych, odczuwając nieodpartą potrzebę nieustannego informowania licznego grona wirtualnych znajomych o tym, co aktualnie robią lub o czym myślą. Spece od marketingu nazywają to górnolotnie "dzieleniem się emocjami", a twórcy komputerowych aplikacji i konstruktorzy różnych urządzeń starają się owo "dzielenie" ułatwić. Pstrykasz fotkę, naciskasz jeden guzik i już cały świat wie, że właśnie byłeś świadkiem pięknego zachodu Słońca. Skończył się piłkarski mecz Polski z Rosją i po chwili cała cyberprzestrzeń dowiaduje się, że bardzo cieszysz się, iż "dowaliliśmy Ruskim". Znaczy się - dowaliliśmy zwycięskim remisem...

Reklama

Trudno się dziwić, że również producenci samochodów podążając z duchem czasów próbują maksymalnie zintegrować swoje pojazdy z Facebookiem czy Twitterem. Tylko jak to zrobić bez uszczerbku dla bezpieczeństwa ruchu, konieczności wpatrywania się w ekran i naciskania klawiszy w telefonie? Owszem, można ograniczyć łączność z internetem tylko do chwil, gdy auto stoi, zrywając ją natychmiast, kiedy zaczyna się toczyć, ale każdy fan "dzielenia się emocjami" przyzna, że takie obostrzenie bywa irytujące. Może zatem poszukać rozwiązań, które zapewniając stały kontakt z internetem nie będą wymagały używania rąk ani wzroku, lecz wyłącznie głosu i słuchu? Dzięki temu bardziej przyjaznych, wygodniejszych, a jednocześnie bezpieczniejszych.

Mercedes-Benz w systemie Drive Kit Plus, instalowanym w nowej A-klasie, ma wykorzystywać Siri, czyli opracowaną przez firmę Apple technologię komend głosowych, którymi, bez odrywania rąk od kierownicy, można sterować nawigacją samochodową, zmieniać stacje radiowe, wysyłać wiadomości tekstowe, a także uzyskać dostęp do Facebooka i Twittera.

Stosowane w najnowszej generacji iPhone'ach Siri to jednak nie tylko technologia łączności, lecz również "wszechwiedząca" asystentka, którą można zapytać - a co ważniejsze, uzyskać sensowną odpowiedź - o mnóstwo mniej lub bardziej sensownych rzeczy. Podczas zakończonej ostatnio dorocznej i zawsze z wielkim zainteresowaniem oczekiwanej konferencji World Wide Developers Conference przedstawiciele Apple'a wśród wielu innych nowości zapowiedzieli dalszą integrację Siri z samochodami. Wciskając jeden przycisk na kierownicy (informację na ten temat zilustrowano zdjęciem przedstawiającym wnętrze bmw, ale zainteresowanie prezentowaną technologią wyraziły już ponoć również m.in. General Motors, Toyota, Audi, Honda i Chrysler ) będzie można aktywować wspomnianą asystentkę i zapytać ją na przykład o ceny paliwa na najbliższej stacji benzynowej, korki na skrzyżowaniu, do którego się właśnie zbliżamy czy o wolne pokoje w przydrożnych motelach na naszej wakacyjnej trasie.

Genialne, nieprawdaż? Niestety, Siri nie włada jeszcze językiem polskim, a korzystanie z niej wciąż wymaga posiadania iPhone'a.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama