Policja na Ukrainie zastąpi łapówkarską milicję

Dobrze skrojone mundury, nowoczesny sprzęt, uśmiech, a przede wszystkim chęć niesienia pomocy. Nowa dla Ukrainy policja, od kilku dni patrolująca ulice Kijowa, nie przypomina budzącej postrach skorumpowanej milicji. Ma być od niej całkowicie inna. Europejska.

Funkcjonariusze dopiero co powołanej służby na razie tylko pouczają, ale zapewniają, że łamanie prawa będzie surowo karane. Choć pełnią służbę zaledwie od soboty, ich zwierzchnicy już chwalą się sukcesami. Mówią, że kijowianie tak zaufali policji, że w ciągu pierwszej półtorej doby jej istnienia odebrano 1800 zgłoszeń na numer alarmowy 102.

"Tak wielu zgłoszeń nie było nigdy" - oświadczyła w poniedziałek odpowiedzialna za reformę policyjną wiceminister spraw wewnętrznych, Gruzinka Eka Zguładze.

Inspektorzy Roman, Wałerija i Wadym mają po 23, 24 i 27 lat. Gdy we troje kroczą po głównej ulicy Kijowa, Chreszczatyku, mogą czuć się jak gwiazdy filmowe. Co chwila zatrzymywani i proszeni o pozwolenie na zdjęcie, czujnie obserwują, co się wokół dzieje.

Reklama

Pierwszy test w rozmowie z cudzoziemcem zdają na piątkę. Pytani po angielsku, jak dojść nad przepływający przez stolicę Dniepr, wprawnie udzielają instrukcji w tym języku i życzą miłego pobytu na Ukrainie.

"Na razie nie mieliśmy poważniejszych problemów. Jesteśmy zaczepiani i pytani o drogę, a tak naprawdę chodzi o zrobienie zdjęcia. Zdążyliśmy już jednak udzielić pouczeń w sprawie picia alkoholu czy palenia papierosów w miejscach publicznych i przechodzenia przez jezdnię na czerwonym świetle. Przekonujemy, że jeśli ludzie chcą zmian, to powinni zaczynać od siebie" - mówi PAP spoglądająca spod czarnych okularów długowłosa blondynka Wałerija.

Wyczekiwanie na ich pieszy patrol zajęło całe dwie godziny. "To dlatego, że mamy do obejścia bardzo duży sektor, ale przecież cały czas jeżdżą tu policyjne samochody" - wyjaśnia Roman.

To prawda. Po Chreszczatyku co kilka minut i wolniej od innych pojazdów przejeżdżają nowiutkie hybrydowe toyoty prius z napisem "Policja". Poruszają się z migającymi niebieskimi światłami sygnalizacyjnymi, dzięki którymi są widoczne z dużej odległości. Nową policję - zgodnie z założeniem reformy MSW - ma charakteryzować całkowita przejrzystość działań.

"My mamy chronić obywateli i im pomagać. Mamy zmienić wizerunek milicjanta, który zajmuje się wyłącznie braniem +w łapę+. Jesteśmy po to, by być z obywatelami, a nie przeciwko nim" - zapewnia Wadym.

Choć jego słowa mogą wyglądać na wyuczoną formułkę, wysportowany mężczyzna w czarnym mundurze wypowiada je z całym przekonaniem. "Przecież między innymi o to walczyliśmy na Majdanie" - podkreśla.

Jednym z haseł Majdanu, protestów wymierzonych w ekipę obalonego na początku ubiegłego roku prorosyjskiego prezydenta Wiktora Janukowycza, była walka z milicją, skorumpowaną do cna. W dniach, gdy w Kijowie pojawiła się policja, z ulic zniknęli wyśmiewani za "spasione brzuszki" i przekrwione oczy milicjanci.

"Dotychczas nie mieliśmy kontaktów z milicją, ale zostaliśmy uprzedzeni, że możemy spodziewać się prowokacji z ich strony" - mówią PAP młodzi policjanci.

Mimo pozytywnego nastawienia do policji, wyrażanego przez przechodniów na Chreszczatyku, spotkała się już ona z pierwszymi atakami informacyjnymi. Uznawana za prorosyjską i rozdawana bezpłatnie gazeta "Wiesti" podała, że w ciągu pierwszej doby istnienia nowa formacja rozbiła cztery własne samochody, a dwóch niedoświadczonych funkcjonariuszy straciło broń podczas pełnienia służby.

MSW natychmiast zdementowało te informacje i zapewniło, że żadna broń ze składów resortu nie zginęła. W sprawie samochodów  ministerstwo oświadczyło, że w trzech z nich nieznacznie uszkodzono zderzaki, co nie oznacza, że "zostały one utracone" dla służby.

Niektóre media podały także, że nowi policjanci nie dają sobie rady z protokołowaniem wypadków drogowych i muszą prosić o pomoc znaną z zamiłowania do łapówek milicję drogową (DAI). Tymczasem minister spraw wewnętrznych Arsen Awakow wytoczył przeciwko niej prawdziwą krucjatę.

W poniedziałek ogłosił, że z dniem 7 lipca zwalnia cały personel DAI - 625 funkcjonariuszy - na obszarach kontrolowanych przez Ukrainę w obwodzie donieckim. Tydzień wcześniej zwolnił drogówkę w obwodzie mikołajowskim. I tu i tam chodziło o korupcję.

"Proces oczyszczania Ukrainy z łapówkarzy i szkodników, którzy żerują na ludzkich nieszczęściach, trwa" - napisał Awakow na swoim Facebooku.

Zwolnieni dostaną jednak szansę podjęcia pracy w nowej policji. Policja ma całkowicie zastąpić milicję do końca tego roku. Warunek jest jeden: wszyscy chętni do pracy w tej formacji muszą poddać się lustracji. Jeśli ją przejdą, mogą dziś liczyć na rozmaite ulgi i wynagrodzenie wynoszące równowartość od ok. 1500 do 1800 złotych. W kraju, w którym średnie dochody równają się ok. 700 złotych, są to niemałe pieniądze.

Niewykluczone, że część "starych" milicjantów zechce przyłączyć się do policji także ze względu na budowany przez władze prestiż tej służby. Możliwe jest i to, że część odrzuconych podczas lustracji, umiejących obchodzić się z bronią, lecz i uwikłanych w korupcyjne układy funkcjonariuszy zasili szeregi separatystów na wschodzie kraju. Na Ukrainie przestępcy szukający schronienia przed prawem udają się właśnie w tym kierunku.

Z Kijowa Jarosław Junko

PAP
Dowiedz się więcej na temat: Policja (film)
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy