Nowoczesne diesle niosą śmierć! Przynajmniej według Brytyjczyków

The Sunday Times bada sprawę zanieczyszczenia powodowanego przez nowe samochody z silnikami wysokoprężnymi i dochodzi do przerażających wniosków.

O tym, że pojazdy napędzane jednostkami wysokoprężnymi emitują dużo zanieczyszczeń, wiadomo nie od dziś. W wielu europejskich krajach władze starają się walczyć z tym, ograniczając możliwości poruszania się aut z dieslami pod maską po dużych miastach. Nawet w naszym kraju, zwykle mocno odstającym od Zachodu w kwestiach ekologii i dbania o czystość powietrza, powstaną strefy ograniczonego ruchu.

Wszystkie jednak te inicjatywy wymierzone są przeciw starym samochodom, powstałym w czasach, kiedy mało jeszcze przejmowano się tym, co wydobywa się z rury wydechowej i na ile jest to szkodliwe. Takie podejście wydaje się być logiczne, ponieważ w ostatnich latach bardzo wiele się w tej kwestii zmieniło. Szczególnie diesle przeszły prawdziwą rewolucję, między innymi za sprawą filtrów cząsteczek stałych, mających za zadanie oczyszczać ich spaliny.

Reklama

The Sunday Times opublikował niedawno artykuł, w którym jego dziennikarze opisują wyniki swojego śledztwa w sprawie faktycznej emisji szkodliwych substancji przez samochody z silnikiem diesla. Okazuje się, że Brytyjczycy z ogromnym entuzjazmem wybierali takie właśnie auta (połowa sprzedaży w tym roku), ponieważ, jak twierdzi gazeta, wmówiono im, iż są one bardziej ekologiczne.

Wyznacznikiem owej "ekologiczności" miała być naturalnie ilość gramów CO2 emitowana na każdy kilometr, która w dieslach jest z natury niższa, niż w samochodach z silnikami benzynowymi, ze względu na mniejsze zużycie paliwa.

Niestety w broszurach nikt nie podaje informacji na temat emisji chociażby NO2, czyli dwutlenku azotu, który jest toksyczny. Co prawda normy emisji spalin określają również dopuszczalną ilość tego związku, ale podczas jazdy w zwykłych warunkach drogowych, normy te są wielokrotnie przekroczone.

The Sunday Times powołuje się na test 29 nowych aut z silnikami diesla, z których jedynie 5 nie emitowało więcej NO2, niż przewiduje norma Euro 6, oficjalnie przez nie spełniana. Część aut przekraczało ją aż dziesięciokrotnie i jest to wartość uśredniona. W niektórych sytuacjach (na przykład podczas jazdy pod górę) wynik był jeszcze wyższy. Średnia dla wszystkich sprawdzonych samochodów to 4,4-krotne przekroczenie dopuszczalnej emisji NO2.

Sporą winę za ten stan rzeczy ponosi naturalnie obowiązujący cykl pomiarowy zużycia paliwa, który jest bardzo niemiarodajny i daje wiele możliwości do nadużyć. Producenci skupiają się bowiem nie na rozwijaniu technologii faktycznie obniżających zużycie paliwa i emisję szkodliwych substancji, ale takich, które pozwolą na uzyskanie dobrego wyniku podczas testów laboratoryjnych. Robią tak z kolei głównie przez Unię Europejską, która narzuca coraz ostrzejsze wymogi, którym niezwykle trudno jest sprostać podczas projektowania zwykłego i przystępnego cenowo samochodu. Efektem tego są niezwykle niskie dane dotyczące zużycia paliwa i emisji CO2, które znajdziemy w katalogach oraz zdziwienie kierowcy, kiedy jego auto pali na przykład o 50 % więcej, niż teoretycznie powinno.

Taki stan rzeczy nie jest jednak tajemnicą, przynajmniej dla osób w jakikolwiek sposób interesujących się motoryzacją. Podobnie jak fakt, że zamiast na podawaniu emisji CO2, z którego zrobiono głównego wroga naszej planety i przyczynę globalnego ocieplenia, powinno się skupić na o wiele bardziej szkodliwych związkach. Jak chociażby wspomnianym NO2.

Wyniki śledztwa The Sunday Times jedynie potwierdzają to, co od dawna jest wiadome. Czytając jednak artykuł na ten temat można odnieść wrażenie, iż dziennikarze tej brytyjskiej gazety odkryli przerażającą i skrzętnie ukrywaną prawdę. O tym, że kazano nam wierzyć, iż diesle rozwiążą problem zanieczyszczenia w miastach, a tak naprawdę po cichu nas zabijają.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy