Namibia. Jesteśmy 165 kilometrów od Windhoek

Zapraszamy do lektury kolejnej, trzeciej już relacji z naszej wyprawy do Namibii. Jesteśmy 165 kilometrów od Windhoek, 273 km od Walvis Bay, 303 km od Swakopmund. Dzisiaj nocujemy w Namibgrens, miejscu określanym jako guest farm. Można by rzec - agroturystyka. Są tu eleganckie wille, a nawet niewielki basen, ale my będziemy spać w namiotach. Gorący tusz - tylko na wcześniejsze zamówienie. Jego realizacja wygląda tak, że pracownik obsługi wlewa z pojemnika podgrzaną na ognisku wodę do wiadra, wiszącego w polowej, brezentowej kabinie prysznicowej. Zanim jednak się wykąpiemy, czeka nas próba terenowa.

Są dwie opcje, dłuższa i krótsza, dwugodzinna, za to bardziej widokowa. Wybieramy tę drugą. Ponieważ zdążyliśmy już nieco poznać możliwości nowej toyoty hilux, więc ruszamy bez obaw. Przejeżdżamy przez zagrody dla bydła, co i raz otwierając i zamykając prowadzące do nich bramy. To jednak dopiero przedsmak. Później bowiem robi się trudniej, nawet dużo trudniej, ale nasza toyota, jak przystało na jedno z najukochańszych aut mieszkańców Afryki, niezmiennie doskonale daje sobie radę. W najnowszym wydaniu hiluxa pogrubiono elementy ramy i zwiększono liczbę spawów, przez co struktura podwozia i nadwozia stała się sztywniejsza, bardziej odporna na skręcanie. Modyfikacje tylnego zawieszenia, zbudowanego z resora piórowego i podwójnych amortyzatorów, zwiększyły o jedną piątą jego skok, co ułatwia jazdę po kamienistym, nierównym podłożu. W samochodzie zastosowano też opracowany przez Toyotę system Pitch&Bounce, który przez minimalne zmiany momentu obrotowego, dopasowywane do warunków na drodze, ogranicza kołysanie wzdłużne i podskakiwanie pojazdu. Ktoś powie, że to przesada; że nadmierna dbałość o komfort odbiera frajdę, którą powinien dawać off-road. Być może, ale pamiętajmy, iż trasą, którą my dzisiaj przemierzamy dla przyjemności i sprawdzenia możliwości samochodu, miejscowi farmerzy codziennie dojeżdżają do pracy.

Reklama

Po niespełna godzinie parkujemy wśród wysokich skał. Jeszcze kilka minut marszu i czeka nas nagroda w postaci wspaniałej panoramy okolicy.

Wracamy do obozu. Koledzy, którzy wybrali dłuższą, alternatywną trasę, wyglądają na dużo bardziej zmęczonych. Tak czy inaczej zasłużyliśmy na prysznic - z wiadra, pod krystalicznie czystym, bajecznie rozgwieżdżonym niebem. Jak to mawiała poetka? Życie chwilami bywa znośne... A nawet piękne...

Nazajutrz, po zimnej nocy spędzonej w namiocie, ruszamy w drogę. I znowu to samo. Szuter, kamienie, piach, posępne, lecz ekscytujące pejzaże, tumany pyłu wzbijanego przez koła. Co kilkanaście minut w głośniku rozlega się komunikat: "traffic ahead, keep left!". W ten sposób Doug, przewodnik naszego konwoju, informuje przez radio o zbliżającym się z naprzeciwka samochodzie. W namibijskim interiorze jest to rzeczywiście wydarzenie.

Włosi, którzy po perturbacjach związanych z transportem lotniczym zdążyli już do nas dołączyć, wykrzykują z podnieceniem przez radio: "animali sinistra!" Zwierzęta z lewej? Owszem, raz dostrzegamy w oddali kształty, które można by wziąć za stadko antylop, ale o spotkaniu w pustynnym krajobrazie słonia czy żyrafy nie ma nawet co marzyć. Natykamy się za to na samotnego... rowerzystę. Bandanka na głowie, objuczony sakwami jednoślad, wyraz cierpienia na twarzy. Podziwiamy i współczujemy.

Już dawno zjechaliśmy z płaskowyżu na pustynię Namib, uważaną za najstarszą na świecie. Słabo wyróżniająca się z otoczenia droga jest szeroka niczym sześciopasmowa autostrada i równa jak stół. Na prędkościomierzu 120 km/godz. Teren zabudowany? Piesi? Fotoradary? Policja w radiowozach z wideorejestratorami? Jakże to wszystko dalekie i z tej perspektywy nierealne... 

Serce toyoty hilux ósmej generacji stanowi nowy, 4-cylindrowy, 16-zaworowy turbodoładowany silnik wysokoprężny D-4D. Pomimo zmniejszonej o 100 centymetrów sześciennych, w porównaniu z wcześniej instalowaną jednostką, pojemności (teraz 2393 ccm) generuje moc 150 KM i 400 Nm maksymalnego momentu obrotowego, osiąganego w przedziale 1600-2000 obr./min. Może współpracować z sześciobiegową skrzynią manualną (zastąpiła wcześniej stosowaną pięciobiegową) lub również sześciobiegową automatyczną. Zapewnia całkiem niezłe osiągi: przyspieszenie od 0 do 100 km/godz. w 12,8 sekundy (6AT) lub 13,2 s (6MT), prędkość maksymalna 175 (wersje  2x4) lub 175 km/godz. (4x4). Doskonale pasuje do charakteru pojazdu i warunków, w których przychodzi mu pracować. Spełnia wymogi najnowszej europejskiej normy czystości spalin Euro 6. Wykazuje też, jak podaje Toyota, o 9 proc. mniejszy apetyt na paliwo. Nam komputer pokazał średnią na poziomie około 10 litrów na 100 kilometrów. Ale jakich kilometrów!

Ups! Na wyświetlaczu komputera pojawia się ostrzeżenie o wodzie w filtrze paliwa. I rada, by zajrzeć do instrukcji obsługi. Przekazujemy tę informację szefowi konwoju i po chwili dwie osoby już majstrują pod maską. Pięć minut postoju i po sprawie. Jedziemy dalej. 

W oddali majaczą dziwne, żółtej barwy góry. To jednak nie góry, lecz pasmo imponujących, jednych z najwyższych na świecie pustynnych wydm, ze słynną Dune7, mekką miłośników quadów i sandboardingu, czyli piaskowej odmianie deski snowboardowej. To tutaj czeka nas ostatni etap podróży.

Aby móc w ogóle poruszać się po takim terenie należy obniżyć ciśnienie w oponach - do 0,8 bara. Spuszczamy zatem powietrze, formujemy konwój i ruszamy  na spotkanie przygody. Podstawowym warunkiem powodzenia jest przełamanie uprzedzeń. Każdy normalny kierowca unika przecież takiego podłoża jak ognia, z uzasadnionej obawy przed zakopaniem się po osie w grząskim piachu.  Okazuje się, że jednak można. Wsparciem są rzecz jasna systemy obecne w hiluxie.  Upewniamy się, że przełącznik trybu napędu znajduje się w pozycji 4x4, przyciskiem  blokujemy tylny most, przestawiamy dźwignię automatycznej skrzyni biegów na ręczną zmianę przełożeń i ruszamy. Staramy się pamiętać o przestrodze, którą usłyszeliśmy podczas wcześniejszej odprawy. Otóż podczas jazdy po wydmach obowiązują trzy podstawowe zasady. Po pierwsze: trzymaj się śladu poprzednika. Po drugie: trzymaj się śladu poprzednika. Po trzecie: jak wyżej. Keep track!

Trzeba też umiejętnie operować pedałem gazu. Zbyt delikatnie: nie pokonasz wzniesienia i ugrzęźniesz. Zbyt ostro: wypadniesz z trasy. To samo dotyczy hamulców.

Nie jest łatwo. Najbardziej strome podjazdy dla niektórych kierowców oznaczają wyzwanie, z którym muszą się mierzyć kilkakrotnie. Startujemy z dwójki, ani na chwilę nie odpuszczamy gazu, silnik wyje... Uff, udało się... I to za pierwszym razem. Z upływem czasu czujemy się coraz pewniej. Nie wolno jednak przesadzać. Jeden ze Szwajcarów zapomniał, że nie jest na rajdzie i wskutek zbyt gwałtownego manewru zrzucił z felgi oponę, w znacznym stopniu przecież pozbawioną powietrza, zmuszając resztę konwoju do awaryjnego postoju.

Jeszcze paręset metrów, efektowny zjazd, przy użyciu stosownego elektronicznego asystenta i w ten sposób kończy się nasza przygoda na końcu świata.

Sprawdzaliśmy toyotę hilux na drogach i bezdrożach Afryki, ale kierownictwo koncernu liczy na sukces ósmego wcielenia tego modelu również w Europie. Zakłada sprzedaż na poziomie 40 000 aut rocznie i utrzymanie pozycji lidera lidera. Już teraz niemal co czwarty nowy, kupowany na naszym kontynencie pick-up to właśnie hilux.

To już koniec naszej wyprawy do Namibii. Opisaliśmy ją w trzech odcinkach. Pierwszy tekst ("To był prawdziwy koniec świata... Byliśmy tam") znajdziesz tutaj, a drugi, pt. "W Europie jeździ się prawą stroną drogi, w Afryce przeważnie lewą, a tam... lepszątutajMiłej lektury!

Zapraszamy również na film. Znajdziesz go poniżej.

 

 

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy