​Na polskich drogach najszybsze są białe Skody Fabie

Czy kolor nadwozia ma jakikolwiek związek z osiągami samochodu? Niektórzy twierdzą, że tak, a jako dowód wskazują białe skody fabie, najszybsze pojazdy na polskich drogach. To oczywiście żart, przytyk do zwyczajów, którym hołdują poruszający się takimi wozami przedstawiciele handlowi. Nie zmienia to faktu, że barwa i rodzaj lakieru ma znaczenie, a ich wybór bywa przed zakupem auta długo dyskutowany.

Istnieje pogląd, że na ostateczną decyzję wpływa podświadomość. I tak nabywcy samochodów srebrnych chcą rzekomo w ten sposób pokazać, że są ludźmi zamożnymi i cieszą się ogólnym poważaniem. Na wszelkie odcienie błękitu stawiają osoby o łagodnym charakterze, pozytywnie nastawione do świata, ceniące relacje międzyludzkie. Użytkownik samochodu czarnego to człowiek lubiący imponować otoczeniu, kontrolować je, a jednocześnie trochę tajemniczy. Czerwień karoserii sugeruje agresywny styl jazdy. Szarymi samochodami jeżdżą kierowcy stateczni i wewnętrznie poukładani. Zielonymi - skrupulatnie przestrzegający przepisów i unikający wszelkich nerwowych sytuacji na drodze. Żółtymi - lubiący trochę zaszaleć łowcy przygód. Białymi - malkontenci, skłonni do krytykowania innych użytkowników dróg. Brązowymi - kierowcy nie do końca pewni swoich umiejętności.

Reklama

Trafna obserwacja czy kolejna pseudonaukowa teoria? Bardziej to drugie. Na wybór koloru auta wpływa przecież kilka czynników niezależnych od osobowości i temperamentu wybierającego.

Niebagatelną rolę odgrywają sugestie członków rodziny. Nie będziemy chyba podejrzewani o szerzenie stereotypów jeżeli powiemy, że dla mężczyzny najważniejszymi cechami samochodu są pojemność i moc silnika tudzież pozostałe parametry techniczne; ponadto postrzeganie konkretnego modelu i prestiż marki. Kobiety zwracają uwagę przede wszystkim na funkcjonalność i ogólną prezencję pojazdu, na którą składa się między innymi właśnie kolor jego nadwozia. Liczą się również względy praktyczne. Na srebrnym ponoć najmniej widać brud, do żółtego lgną owady, a niebieski je odstrasza. Są zapewne tacy, którzy kierują się bezpieczeństwem - w pochmurne dni szare auto jest mało widoczne na drodze. Z tego powodu lepiej kupić czerwone. Niewątpliwie istotne są również kwestie finansowe: wysokość dopłaty za różne kolory lakieru.

Do legendy motoryzacji przeszły słowa Henry’ego Forda, który miał mawiać, że klient może wybrać dowolny kolor modelu T pod warunkiem, że będzie to kolor czarny. Nie był to bonmot zblazowanego milionera, lecz głos rozsądku przemysłowca. Pierwsze samochody malowano ręcznie, tak jak powozy konne, z których się wywodziły. Olejne farby, którymi żmudnie, metodami rzemieślniczymi, pokrywano karoserie ówczesnych wehikułów, z czasem żółkły lub szarzały, do tego bardzo długo schły. Ford chciał ten proces usprawnić i przystosować do tempa taśmy montażowej. Opracował emalię na bazie asfaltu. Była czarna i tylko czarna. Bez porównania użyteczniejsza w seryjnej produkcji aut, co nie znaczy, że jej nakładanie na nadwozia nie nastręczało trudności. Wymagało bardzo dużych pomieszczeń. Przekleństwem lakierników były wszelkiego rodzaju kłaczki i włoski, dlatego ponoć pracowali prawie nago.   

Na szczęście chemicy nie próżnowali. Rozwój technologii stworzył wkrótce nowe możliwości. W szalonych latach dwudziestych XX wieku zapanowała moda na auta w równie szalonych, krzykliwych kolorach. Niekiedy wielobarwne niczym tęcza i dodatkowo ozdobione rysunkami, na przykład wizerunkami ptaków. W następnej dekadzie zaczęto lansować chromy i wymyślono pierwszy lakier metaliczny. Wytwarzany z użyciem... rybich łusek. Wyprodukowanie litra tej substancji wymagało odarcia 40 000 śledzi. Później łuski zostały zastąpione przez płatki aluminium. A potem... Potem przyszedł wielki kryzys i pojazdy straciły swój jaskrawy, pawi czy też papuzi strój. I tak właściwie zostało do dzisiaj.

Według najnowszych danych producenta lakierów samochodowych, firmy Axalta Coating Systems, spośród wszystkich aut, które opuściły w ubiegłym roku fabryki, aż 39 proc. miało kolor biały. Na drugim miejscu znalazł się czarny - 16 proc., a na trzecim szary - 11 proc.

Biel jest uniwersalna, ponadczasowo elegancka, chroni kabinę przed nadmiernym nagrzewaniem się od promieni słonecznych, no i ma jeszcze jedną zaletę - nie wymaga dopłaty. To znaczy nie wymagała, bo to się, niestety, zmienia. Kupując wspomnianą na wstępie skodę fabię z lakierem niemetalizowanym Biel Candy wydamy dodatkowo 650 zł, Fabia Biel Laser jest droższa od wersji podstawowej (Błękit Energy; to jedyny kolor, do którego nie trzeba dopłacać!) o 1200 zł, a metalik Biel Moon - o 2 000 zł. Biały ford focus Frozen White kosztuje o 750 zł więcej od standardowego niebieskiego. Biała Kia Ceed Cassa White o 1000 zł więcej od czerwonej Track Red. Biel zaczęła się cenić!

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy