Kijem w kierowców!

Pewne marki nie mają w Polsce łatwego życia. Po części wynika to z naszej barwnej przeszłości, po części z kompleksów.

Do producentów, którzy twardo walczyć muszą ze stereotypami należy chociażby rumuńska Dacia. Zdanie "jeżdżę loganem" wypowiedziane w towarzystwie brzmi mniej więcej, jak stwierdzenie "mam syfilis". W najlepszym przypadku narażamy się na salwę śmiechu, w gorszym na całkowite wyalienowanie.

W naszym społeczeństwie wciąż funkcjonuje bowiem mit o niezawodności i wyższości pojazdów produkowanych za zachodnią granicą. Wielu rodaków woli trzymać pod domem dziesięcioletnie A4 czy passata, niż kupić nowe auto z trzyletnią gwarancją. To ostatnie nie zrobi przecież wrażenia na sąsiadach. Co ciekawe myślenie takie jest typowe dla krajów, których kultura motoryzacyjna znajduje się w powijakach. Dla przykładu wspominana wcześniej Dacia największe problemy ze zbytem ma ostatnio na rodzimym, rumuńskim rynku.

Na szczęście w krajach wyżej rozwiniętych sytuacja firmy jest zdecydowanie lepsza. Jak podał instytut Samar w Niemczech wielkość sprzedaży samochodów Dacii zbliża się już do poziomu Renault! Dzięki słynnym dopłatom ekologicznym Niemcy masowo decydują się oddać na złom swoje ople i volkswageny (auto musi mieć co najmniej 9 lat) i szturmują salony. W kwietniu rumuńska marka sprzedała na niemieckim rynku niemal 11 tys. egzemplarzy swoich samochodów, dla porównania w analogicznym okresie ubiegłego roku sprzedaż Dacii wynosiła zaledwie 1957 sztuk. To niewiele mniej, niż wyniosła sprzedaż samochodów tej marki w Polsce, w całym 2008 roku! (2 314 sztuk).

Nie można jednak zapominać, że przy obecnym poziomie rządowych dopłat cena logana czy sandero u naszych sąsiadów za Odrą waha się w okolicach 5 tys. euro. Nowe auto z trzyletnią gwarancją kosztuje więc mniej, niż dwie średnie wypłaty... Dla porównania, za dwie średnie krajowe w Polsce kupić można, co najwyżej, golfa serii trzeciej, którego przebieg średnio wynosić będzie około 400 tys. km. Wciąż nie mamy też co liczyć na dopłaty do nowych pojazdów. By zachęcić nas do kupowania nowych samochodów rząd pracuje jednak nad tzw. "podatkiem ekologicznym", który najmocniej uderzyć ma we właścicieli starych samochodów. W niektórych przypadkach roczna opłata wynieść może nawet 3 tys. zł. Przykład Niemiec pokazuje, że aby pobudzić sektor motoryzacyjny i zmniejszyć średni wiek pojazdu, świetnie sprawdza się metoda marchewki. Niestety, żyjemy w Polsce, gdzie z każdej strony spodziewać można się jedynie kija...

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: auto
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama