Kierowcy tirów to elita dróg!

Te dwadzieścia minut może cię jednak sporo kosztować. Oby tylko nie napatoczyły się "krokodylki"...

Przez 9 godzin "tarczkowego" dnia pracy przejechałeś tylko 250 km. Trudno, znów ta cholerna A4. Prawie dwie godziny kosztowały cię wyczyny drogowców na "Sośnicy", później kolejne dwie straciłeś, gdy pod Wrocławiem strażacy zamiatali z drogi "skakankę" jednego z kolegów. Nikt nie wie, jak było, najpewniej zasnął. Wóz położył się na barierkach, a towar rozsypał po drodze. Dobrze, że nikomu nic się nie stało.

Niestety, swoje trzeba było odstać

Reklama

Objeżdżać nawet nie było sensu, na bocznych drogach są przecież ograniczenia tonażowe - ITD tylko czeka, aż jakiś "duży mobilek" porwie się na taki manewr.

Po towar w "Reichu" miałeś być jeszcze dziś wieczorem, ale cóż począć, Polska. Od szefa i tak już ci się zebrało, niby nic ci nie sugeruje, ale czujesz, że się nie wyrabiasz. Do granicy, na szczęście, dużo już nie zostało, w końcu możesz do niej dojechać autostradą. "Ministry i oficjele" otwierali ją z hukiem, ale o tym, żebyś mógł się gdzieś zatrzymać i umyć, to już nikt nie pomyślał...

Nareszcie - neony stacji benzynowej wskazują miejsce, gdzie w końcu będziesz mógł się przespać. Wystarczy już tylko przycupnąć tak, żeby tył nie tarasował wjazdu, przestawić "księgowego" na odpoczynek i można brać się za kolację. Bułka z pasztetem i upichcona na kuchence gazowej herbata to jedyny relaks, na jaki możesz liczyć po 9 godzinach hodowania hemoroidów.

Relaks...

Teraz, nareszcie, masz trochę czasu dla siebie. Szczęście ci sprzyja, na stacji jest prysznic. Odświeżony możesz w końcu zasłonić okna i wpełzać pod rzuconą na leżankę kołdrę. Przez kolejne 7 godzin, być może, uda ci się trochę odespać. Do szumu pędzących obok ciężarówek już dawno się przyzwyczaiłeś. Byle tylko żaden kozak nie zapukał ci łomem w okno, kiedy jego kolega będzie właśnie spuszczał ze zbiorników ropę. Na szczęście stacja jest monitorowana, teoretycznie możesz więc spać spokojnie.

Czytaj dalej na drugiej stronie

Piąta rano, już świta. Nie ma na co czekać, wóz sam do Niemiec nie dojedzie. Poranny papieros i wycieczka z kanistrem po wodę szybko stawiają cię na nogi. Kolejna bułka z pasztetem, mocna kawa i znów w szoferce rozlega się miarowy klekot potężnego diesla przeplatany skrzeczeniem CB. Do granicy już tylko kilkadziesiąt minut, na szczęście nie dostałeś kursu na wschód, więc nie stracisz w kolejce kolejnej doby.

Już "z górki"

Później, miejmy nadzieję, będzie już "z górki". Jeśli pomożesz chłopakom przy wyładunku, być może jeszcze dziś uda ci się wyruszyć dalej. Gdyby wszystko poszło po twojej myśli, jest szansa, że tydzień zakończysz na jakimś parkingu w okolicach domu. 100-150 km nie jest przecież problemem. Na CB zawsze znajdzie się jakiś kolega, który akurat będzie jechał w te okolice, może uda ci się spędzić całą niedzielę z rodziną?

Weekend w domu...

Jeśli tak - wieczorem, jak co tydzień, wrzucisz do torby kilka świeżych podkoszulków i poczłapiesz na najbliższą dużą stację benzynową. Tam któryś z kierowców na pewno rzuci w eter standardowe: "koledzy, jest kierowca do zabrania" i - jeśli szczęście dopisze - rano uda ci się dotrzeć do twojego auta. Później - jak co dzień - odpalisz silnik i "wypoczęty", po całonocnej tułaczce po kraju, znów zasiądziesz za kierownicą.

Praca kierowcy ciężarówki to w polskich warunkach ciężki kawałek chleba. Zarobki nie są wprawdzie najniższe, ale o jakimkolwiek życiu (rzecz jasna pozazawodowym) można zapomnieć. Oprócz presji ze strony szefa, niekończących się remontów i koszmarnych warunków sanitarnych, trzeba też uważać: na złodziei, którzy tylko czekają, by spuścić z auta paliwo, czy też na "ułanów" w "osobówkach".

Ci ostatni nie mają zazwyczaj zielonego pojęcia o tym, jak trudno prowadzi się siedemnastometrowy pojazd, trzeba więc mieć oczy dookoła głowy i myśleć za wszystkich na drodze. Ktoś, kto nigdy w życiu nie siedział w bujającej się na boki szoferce zestawu o masie czterdziestu ton, nawet nie zdaje sobie sprawy z tego, że droga hamowania ciągnika z naczepą jest kilkakrotnie dłuższa niż w przypadku "osobówki".

Nieśmiertelni...

Kierowcy mniejszych aut ciągle zajeżdżają drogę, a za każdym razem, po nagłym hamowaniu - ratującym życie takiemu delikwentowi - trzeba znów rozpędzać zestaw, przechodząc przez kolejne 12 czy 16 biegów.

Pół biedy, jeśli droga jest szeroka, a warunki dobre. W zimie każde awaryjne hamowanie może się skończyć tragedią. Wprawdzie naczepy wyposażone są w ABS i systemy kontroli trakcji, ale wyprowadzenia tego typu pojazdu z poślizgu jest w zasadzie niewykonalne. Jeśli wóz zacznie się składać, kierowcy pozostaje jedynie modlić się o to, by naczepa nie trafiła w żadne nadjeżdżające z przeciwka auto. W konfrontacji z sunącymi bokiem dwudziestoma tonami stali nawet najbezpieczniejszy samochód nie ma żadnych szans.

W mediach kierowcy tirów często przedstawiani są jako "zło konieczne". Wypadki z udziałem ciężarówek przewijają się we wszystkich programach informacyjnych, pisze o nich prasa. Faktem jest, że tego typu tragedie są najczęściej widowiskowe. Staranowany przez ciągnik dom czy zmasakrowana "osobówka" robią wrażenie - zanim jeszcze policja czy prokuratura ustali okoliczności, wina spada przeważnie na kierowcę ciężarówki.

Statystyki zdają się jednak temu przeczyć. W 2008 roku z winy kierujących pojazdami ciężarowymi (bez naczepy/przyczepy) doszło do 1992 wypadków, w których śmierć poniosło 213 osób. Wypada jednak zauważyć, że w tej kategorii mieszczą się również wszystkie busy, których masa własna przekracza 3,5 tony.

Trochę faktów

Kierowcy zestawów, do których w Polsce przylgnęło określenie tir, spowodowali jedynie 942 wypadki, w których śmierć poniosło 128 osób. To o 253 wypadki mniej niż w 2008 roku spowodowali motocykliści i o 131 wypadków mniej niż tych spowodowanych przez motorowerzystów!

Przyglądając się tym statystykom wypada zauważyć, że kierowcy jednośladów przemieszczają się po drogach tylko w sezonie, gdy pogoda jest dobra. Kierowcy ciężarówek pracują na okrągło, często - wbrew przepisom - po dwadzieścia godzin na dobę.

Zanim więc zbluzgacie kierowcę "ciągnącego" się przed wami "dziewięćdziesiątką" dafa czy salwą z "długich" zgonicie z lewego pasa autostrady wyprzedającą starego żuka ciężarówkę, wczujcie się w rolę kierowcy, którego życie toczy się od załadunku do wyładunku, bez rodzinnego obiadu i ciepłego łóżka wieczorem.

A być może kiedyś, gdy niesieni ułańską fantazją, zajedziecie takiej ciężarówce drogę, jej kierowca uratuje wam życie...

***

Do tropicieli drogowych absurdów! Wortal Poboczem.pl przystąpił do kolejnej bitwy. Do dnia 16 listopada toczyć będzie ciężki bój o miano najlepszego serwisu o tematyce motoryzacyjnej w Polsce! Szczegóły TUTAJ

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: wypadek | szczęście | kierowcy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy