Jest sparaliżowany w 95 procentach. I prowadzi 500-konne auto!

Sparaliżowany w 95 procentach Sebastian Luty chce wystartować w wyścigowych samochodowych mistrzostwach Polski. Jest pomysłodawcą akcji Avalon Extreme, pomagającej osobom z niepełnosprawnościami realizować sportowe marzenia. Wspiera go jeden z ambasadorów projektu Krzysztof Hołowczyc.

Luty w 2004 roku na Hawajach złamał kręgosłup. Doznał czterokończynowego porażenia i od tego czasu porusza się na wózku inwalidzkim. Założył Fundację Avalon, pomagającej osobom z niepełnosprawnościami.

"To była banalna historia. Wbiegałem do wody, uderzyłem lekko głową w dno na wypłyceniu i złamałem kręgosłup. Paraliż był natychmiastowy, unosiłem się na falach bez oddechu. Byłem już właściwie po drugiej stronie, ale ktoś mnie wyciągnął na brzeg i udało się przywrócić pracę serca. Diagnoza była jednak bezlitosna - uszkodzony rdzeń kręgowy na odcinku szyjnym c4, c5 i czterokończynowy niedowład ciała. Trzy miesiące na respiratorze, operacje i potem od początku nauka wszystkiego" - wspomina.

Reklama

Przyznał, że trudno było mu się pogodzić z tą sytuacją. "Pomógł mi w tym mój zadaniowy charakter. Wyznaczyłem sobie cel, który krok po kroku realizowałem. To bardzo pomaga w takich przypadkach". Jego obecnym celem jest wyczynowa jazda samochodem.

"Z tymi wyścigami to był trochę szalony pomysł. Zawsze chciałem się ścigać, ale wcześniej nie miałem takich możliwości czasowych i finansowych. Paradoksalnie, dopiero po wypadku takie możliwości się pojawiły. Zbudowanie wyścigowego samochodu było karkołomnym przedsięwzięciem, ale się udało. Pięć lat temu podjęła się tego niemiecka firma specjalizująca się w produkcji komponentów do samochodów autonomicznych. Rok uczyłem się nim jeździć. No i oczywiście od razu fantazja ułańska trochę mnie poniosła, bo już na pierwszym treningu z mierzonym czasem pomylił mi się gaz z hamulcem i uderzyłem w słup. Od razu to mnie o kilka kroków cofnęło, dlatego wszystkie kolejne były bardziej dojrzałe. A Krzysztof przekazał mi dużo wiedzy merytorycznej" - dodał, mając na myśli czołowego polskiego kierowcę rajdowego Krzysztofa Hołowczyca, który wspiera działania jego i fundacji.

W tym sezonie Luty będzie miał do dyspozycji Hyundaia i20 WRC Proto z silnikiem o mocy 500 KM. Prowadzi samochód mając dłonie przymocowane do dwóch dżojstików, którymi za pośrednictwem ruchów barkiem operuje gazem i hamulcem oraz zmienia kierunek jazdy. Biegi przerzuca łokciem. To prawdopodobnie jedyne tego typu sportowe auto na świecie.

"To jest niesamowite, co on robi. Trzeba przyjść na tor i zobaczyć, jak on zap... Bo to nie jest jazda, to jest pełne zawodowstwo. Jak się siedzi obok, to nie zazdroszczę, bo on przy pełnych prędkościach operuje jakimiś dwoma śmiesznymi suwakami w aucie, które jest ciężko prowadzić nawet takiemu gościowi jak ja" - przyznał Hołowczyc.

Luty podkreśla, że startami na torze wyścigowym chce też zwrócić uwagę na problem postrzegania niepełnosprawności w Polsce. Temu ma służyć projekt Avalon Extreme.

"Avalon Extreme to kilka dyscyplin sportowych, takich jak rugby na wózkach, sitwake - odmiana wakeboarding dla osób z niepełnosprawnościami, wakeboarding, motosport, szybownictwo, crossfit. Naszym celem jest dotarcie do wszystkich osób z niepełnosprawnościami, ale to jest trudne do zrobienia. Dlatego postawiliśmy na stworzenie widowiskowego projektu, trochę na wzór Red Bulla. Chcemy pokazać super-niepełnosprawnych i skończyć ze stereotypowym pokazywaniem niepełnosprawnych tylko w kontekście litości i współczucia. Stwierdziliśmy, że gdy pokażemy inne oblicza tej niepełnosprawności, to bardziej zainteresuje to media i ten przekaz będzie docierał do osób z niepełnosprawnościami, które dzięki temu będą bardziej zmotywowane do podjęcia jakiegoś działania" - opisuje.

Jak podkreśla, "według naszych badań 82 proc. społeczeństwa przy pierwszym kontakcie z osobą niepełnosprawną reaguje współczuciem, litością i żalem. To mnie bardzo denerwuje. Na przykład w zeszłym roku miałem dwie sytuacje, gdy czekałem na ulicy na żonę, a tu ktoś podchodzi i daje mi pięć złotych...

...a wolałbyś usłyszeć: widziałem cię na torze, jak szedłeś bokiem" - wtrącił z uśmiechem Hołowczyc.  

"Oczywiście. Jak ponad 80 proc. osób patrzy na nas z litością, to my przeciwnie, chcemy wzbudzać zazdrość. Tym, że odnosimy sukcesy sportowe, zwiedzamy świat, mamy pasje. Pokazujemy, że możemy być tak samo szczęśliwi jak wszyscy. Ale ludzie nie wiedzą jak traktować osoby niepełnosprawne. A to dlatego, że one nie pojawiają się w mediach, przestrzeni publicznej, w reklamach, filmach. A takie parytety powinny być oczywiste. Ale widzę zmianę pokoleniową. Dzieciaki na naszych eventach nie dzielą się na sprawnych i nie, tylko mówią: o kurczę, ale masz fajny wózek, ale fajnie skoczyłeś" - podkreślił Luty.

Zmianie społecznego odbioru osób z niepełnosprawnościami ma pomóc prowadzona obecnie w mediach kampania społeczna EXTRAsprawni. Znani zawodnicy przekonują, że sport niepełnosprawnych może być równie spektakularny i emocjonujący, jak w wykonaniu osób sprawnych. Jednym z jej uczestników jest Hołowczyc.

"Przekaz extreme zawsze wzbudza emocje. Wszyscy wiele ryzykują. To jest także całe moje życie sportowe. Jak chcesz wygrać, to zawsze musisz być blisko tego miejsca, gdzie jest ciemność. Dwa razy mi chrupnął kręgosłup i pamiętam ten moment niecierpliwego oczekiwania, co ze mną będzie. Gdy poznałem Sebastiana, to zrozumiałem, że dopóki nie zgaśnie światło, to nic się nie kończy. I chcemy to uświadamiać wszystkim ludziom. Ile osób jest niepełnosprawnych z racji tego, jak funkcjonują na co dzień, nie dbają o siebie, nie wychodzą poza strefę komfortu. Dla normalnego Kowalskiego to szokujące, jak widzi, że z samochodu, który przed chwilą jechał 200 kilometrów na godzinę, kierowca jest wyciągany i sadzany na wózku. Fundacja pokazuje, że ludzie się nie różnią, ważny jest cel. I jak się ma punkt, do którego się dąży, to to życie już ma sens" - przekonuje były rajdowy mistrz Europy i trzykrotny mistrz Polski.

Hołowczyc podkreśla, że wartości fundacji Avalon i projektu Avalon Extreme pomagają także jemu w realizowaniu marzenia o kolejnym starcie w Rajdzie Dakar, w którym w 2015 roku zajął trzecie miejsce.

"Ten mój dakarowy plan wciąż płonie. Żona co prawda próbuje go gasić, ale woda lana na benzynę słabo działa. Serce by bardzo chciało, rozum podpowiada: masz piękne życie i funkcjonuj w nim. Ale doświadczenie wyniesione z Avalon Extreme pozwala mi patrzeć w przyszłość jasnym spojrzeniem, nie dać się zaszufladkować. Oni to zrobili, nie poddali się stereotypom, powiedzieli: ja zdobywam świat. To jest to przesłanie i ogromna siła tego projektu, dlatego jestem dumny, że mogę być jego częścią" - zapewnił.

Luty ma nadzieję, że w tym roku uda mu się zrealizować kolejny cel i wystartować w wyścigowych mistrzostwach Polski. Nie będzie to jednak proste.

"To bardzo trudne, bo nie jestem w stanie sam opuścić samochodu. Rozmawiam z Polskim Związkiem Motorowym o przyznaniu licencji warunkowej, żebym mógł jeździć z pilotem, który w razie czego byłby w stanie mi pomóc. Jest bardzo dobra wola i wierzę, że zostanę pierwszym na świecie licencjonowanym zawodnikiem o takim stopniem niepełnosprawności" - zaznaczył.

W ramach treningu sparaliżowany kierowca za kilka tygodni uda się na północ Szwecji, aby nowym samochodem ćwiczyć jazdę po zamarzniętym jeziorze.

PAP
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy