Jak koronawirus wpłynął na korki?

W związku z pandemią koronawirusa ograniczenia w swobodnym poruszaniu się wprowadzono w wielu krajach świata. Ile czasu zyskali w ich wyniku kierowcy poruszający się na co dzień po najbardziej zatłoczonych miastach?

Ciekawe zestawienie przygotowała brytyjska firma leasingowa Vanarama. Bazując na informacjach od producenta nawigacji satelitarnej - firmy Tom Tom - Brytyjczycy przeanalizowali, w jaki sposób koronawirus wpłynął na ruch drogowy w dziesięciu najbardziej zakorkowanych metropoliach globu.

Autorzy raportu policzyli, ile czasu zaoszczędził przeciętny kierowca, który - mimo obostrzeń - musiałby codziennie poruszać się po danym mieście. Dla obliczeń przyjęto uśrednione wartości dotyczące długości przejazdów, a same rachunki obejmowały okres pięciu miesięcy (od marca do lipca), w czasie których natężenie ruchu było zdecydowanie niższe niż zazwyczaj. Wyniki?

Reklama

Absolutnym numerem jeden okazało się New Dehli. Dzięki obostrzeniom ruch na ulicach zdecydowanie zmalał i - podobnie jak w wielu innych metropoliach - wciąż nie powrócił do przeciętnych wartości sprzed pandemii. W efekcie, wg specjalistów Vanarama, przeciętny kierowca w New Dehli zyskał od marca aż 79 godzin, czyli ponad trzy doby(!), które w tym okresie musiałby spędzić w korkach.

Warto dodać, że wg danych firmy Tom Tom kierowcy w New Dehli spędzają w korkach średnio aż 8 dni w roku! Śmiało można więc przyjąć, że przeciętny kierowca autobusu miejskiego w całej swojej zawodowej karierze spędza w korku... około roku!

Drugie miejsce zajęła stolica Francji. Paryscy kierowcy oszczędzili średnio 69 godzin, które - od marca do lipca - musieliby przestać w drogowych zatorach.

Trzecie miejsce - z wynikiem 63 godzin zaoszczędzonej kierowcom katorgi - zajęło brazylijskie Sao Paulo.

W przypadku New Dehli, Sao Paulo i Pekinu, których mieszkańcy nie należą do najzamożniejszych, wprowadzenie ograniczeń w swobodnym przemieszczaniu wpłynęło również na jakość powietrza, której wskaźniki są obecnie najlepsze od wielu lat. Wypada jednak dodać, że w każdym z tych miast ogromny udział w ruchu mają jednoślady, które bardzo często napędzane są silnikami dwusuwowymi.

W przypadku Londynu oszczędność czasu wyniosła 62 godziny. W Berlinie było to "tylko" 28 godzin. Spore oszczędności czasowe dotyczą też kierowców zza oceanu. Dzięki spadkowi natężenia ruchu w okresie marzec-lipiec 2020 w Nowym Jorku zmotoryzowani oszczędzili średnio aż 58 godzin, w Los Angeles - ponad 43 godziny.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama