Gruszka na baterie, czyli przyszłość wg Volvo

Elektryczna rewolucja nie ogranicza się wyłącznie do aut osobowych. W branżowym świecie trwa właśnie ożywiona dyskusja dotycząca przyszłości samochodowego transportu ciężkiego.

Część producentów - m.in. Mercedes i Hyundai - stawiają na napęd wodorowy i rozwijają technologię ogniw paliwowych. Inną drogą podąża Volvo, które pochwalić się może dużymi osiągnięciami w budowie ciężarówek bateryjnych.

W przyszłym roku przewoźnicy w Europie będą mogli zamawiać całkowicie elektryczne wersje samochodów ciężarowych Volvo o dużej ładowności. Firma przeprowadza obecnie testy elektrycznych samochodów ciężarowych o dużej ładowności - Volvo FH, Volvo FM i Volvo FMX - które mają być używane w transporcie regionalnym i w czasie prac budowlanych w miastach Europy.

Reklama

Maksymalna masa zestawu drogowego w przypadku tych pojazdów będzie wynosić do 44 ton. W zależności od konfiguracji akumulatorów zasięg maksymalny określany jest na około 300 km. Sprzedaż rozpocznie się już w przyszłym roku, a produkcja masowa ruszy w roku 2022.

Warto przypomnieć, że już w ubiegłym roku Volvo Trucks rozpoczęło produkcję Volvo FL Electric i Volvo FE Electri. Są to elektryczne samochody ciężarowe przeznaczone do miejskiej dystrybucji i wywozu odpadów, głównie w Europie. W Ameryce Północnej sprzedaż Volvo VNR Electric, samochodu ciężarowego do transportu regionalnego, rozpocznie się 3 grudnia bieżącego roku.

Inwestycje w rozwój aut bateryjnych nie oznaczają jednak, że Szwedzi skreślają technologię ogniw paliwowych. Volvo Trucks zamierza rozpocząć sprzedaż elektrycznych samochodów ciężarowych napędzanych wodorowymi ogniwami paliwowymi w drugiej połowie bieżącej dekady. Producent deklaruje, że jego celem jest zaoferowanie całej gamy produktów niezależnych od paliw kopalnych do 2040 roku.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy