Fatalne skutki "sprzedaży" punktów karnych

Były szef policji w jednym z brytyjskich miast trafił do więzienia za czyn sprzed ośmiu lat, który u nas byłby zapewne potraktowany jako niewarte uwagi drobne przewinienie, tymczasem w Wielkiej Brytanii został uznany za "cios w samo serce systemu praworządności".

Były szef policji w jednym z brytyjskich miast trafił do więzienia za czyn sprzed ośmiu lat, który u nas byłby zapewne potraktowany jako niewarte uwagi drobne przewinienie, tymczasem w Wielkiej Brytanii został uznany za "cios w samo serce systemu praworządności".

Był rok 2005. Dave McLuckie, murowany kandydat na stanowisko szefa policji w Cleveland, został przyłapany przez fotoradar na przekroczeniu prędkości. W miejscu, gdzie obowiązywało ograniczenie do 30 mil na godzinę, jechał swoim samochodem 36 mil/h. Za takie wykroczenie otrzymuje się 3 punkty karne, co w przypadku McLuckie'ego, ze względu na dotychczasowy stan jego punktowego konta, oznaczało utratę prawa jazdy, a zapewne i szansy na objęcie prestiżowej policyjnej funkcji. Dave poprosił zatem swego przyjaciela, niejakiego Maurice'a Warda, by ten wziął owe feralne punkty na siebie, zgłaszając, że to on prowadził widoczny na zdjęciu z fotoradaru wóz McLuckie'go.

Reklama

Ward zgodził się wyświadczyć tę przysługę. Dwa lata później zachorował na raka. Podobno miał żal do kumpla, wówczas już szefa policji, że ten zbyt rzadko go odwiedza. Być może dlatego zdecydował się sporządzić notatkę z opisem umowy sprzed lat...

Zmarł w styczniu 2012 r. Wdowa po nim znalazła wspomnianą notatkę w papierach męża, przekazała ją lokalnym władzom, a te wymiarowi sprawiedliwości. Dochodzenie w sprawie postępowania Dave'a McLuckie'ego wszczęła specjalna służba zwalczająca korupcję w policji. Stanął on też przed sądem. Nie przyznał się do winy, twierdząc, że rodziną Ward "kieruje złośliwość". Wyjaśnił, że owszem, Maurice wziął trzy karne punkty na siebie, ale to rzeczywiście on siedział za kierownicą samochodu ze zdjęcia z fotoradaru. Sędzia nie dał jednak wiary tłumaczeniu byłego już szefa policji. Nie przekonała go również doskonała opinia, którą cieszył się dotychczas McLuckie. Skazując go na osiem miesięcy bezwzględnego więzienia powiedział, że tu "nie chodzi o punkty karne, lecz o samą istotę sprawiedliwości i zasadę równości wobec prawa".

McLuckie stracił nie tylko wolność, reputację, ale także piastowane obecnie lukratywne stanowisko menedżerskie w kopalni potasu. Zachował natomiast prawo jazdy...

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy