DPF to nie wszystko. Będziesz też czyścił "odkurzacze opon"!

Jeżeli na samą myśl o usterkach DPF dostajecie gęsiej skórki, mamy dla was złe wiadomości. Grupa naukowców z Wielkiej Brytanii pracuje właśnie nad urządzeniem, którego zadaniem byłoby... odsysanie pyłu emitowanego przez koła i hamulce pojazdu. Tak - jest całkiem prawdopodobne, że samochody przyszłości wyposażone będą w odkurzacze do kół!

Tak zwany "pył zawieszony" stanowi główny składnik smogu. Składają się na niego cząstki stałe różnej wielkości (poniżej 10 μm). W Polsce ich największym producentem są gospodarstwa domowe korzystające z przestarzałych pieców węglowych. W skali Europy Zachodniej ekolodzy od lat skupiają się jednak na transporcie. Pył zawieszony pochodzi bowiem również z rur wydechowych samochodów z silnikami wysokoprężnymi (sadza) oraz właśnie zużywających się opon i elementów ciernych układu hamulcowego.

Ten problem postanowili rozwiązać młodzi naukowcy i styliści skupieni wokół startupu o nazwie The Tyre Collective. Skupia on studentów londyńskich Imperial College London i Royal College of Art., których pomysł polega na stworzeniu "odkurzacza do kół". Chodzi o urządzenie, które miałoby za zadanie odsysać i magazynować pył generowany przez opony i hamulce, co (przynajmniej w teorii) skutkowałoby zmniejszeniem emisji cząstek stałych i ograniczeniem (swoją drogą marginalnego z punktu widzenia przyczyn powstawania smogu) zjawiska określanego mianem "unosu wtórnego".

Reklama

Sam "odkurzacz" montowany jest do piasty i zasilany z pokładowej instalacji elektrycznej, a w swoim działaniu wykorzystuje zjawisko elektrostatyki. Przechwycone przez urządzenie cząstki stałe trafiają do specjalnej kasety, która ma być opróżniana przez autoryzowane stacje obsługi przy okazji przeglądów serwisowych. Pył mógłby nawet na powrót trafiać do producentów ogumienia i być wykorzystywany przy produkcji kolejnych opon.

Obecnie urządzenie znajduje się w fazie testów, których wyniki są całkiem obiecujące. Prototypy zdolne są do przechwycenia około 60 proc. pyłu powstającego w czasie jazdy. Nie jest to może imponujący wynik, ale w większej skali mógłby przynieść wymierne korzyści. Chociaż wraz z upowszechnianiem się pojazdów elektrycznych, problem emisji przez transport cząstek stałych maleje z każdym rokiem, nie ulega wątpliwości, że również auta na prąd emitują tego typu zanieczyszczenia. Pomysł ma więc duże szanse powodzenia, zwłaszcza, że wprowadzenie tego typu rozwiązania nie powinno nieść za sobą zaporowych kosztów.

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy