Chrust z lasu i jazda. Czy twoje auto można przerobić na holzgaz?

​Pozbierać chrust w lesie, rozpalić kocioł i w drogę. Tak, w czasach niedoboru paliw płynnych, radziło sobie m.in. wojsko. Holzgas - bo o nim mowa - to w pełni ekologiczne paliwo tańsze nawet od LPG. Problem w tym, że przed jazdą - niekiedy trzeba się nieźle narąbać...

Technologia napędzania pojazdów gazem drzewnym sięga początków spalinowej motoryzacji. Generator holzgasu był wówczas sposobem radzenia sobie z niedoborami paliw płynnych. W czasie II wojny światowej z ciężarówek napędzanych gazem drzewnym korzystał m.in. Wehrmacht. Jeszcze przed wojną po Warszawie jeździło kilka zasilanych holzgasem autobusów.

W warunkach braku paliwa gaz drzewny miał szereg zalet. Największą jest możliwość generowania gazu ze wszelkiej materii organicznej. By zasilić silnik wystarczy chrust, słoma czy - właśnie - porąbane drewno. Niestety - to w zasadzie koniec listy zalet tej technologii. Uzyskany gaz ma niewielką kaloryczność, a instalacja do jego pozyskiwania zajmuje sporo miejsca. Trzeba też pogodzić się z jazdą z ogniskiem na pace.

Reklama

Samochód na chrust z lasu? Jak działa generator holzgasu?


Sposób działania generatora gazu ziemnego porównać można do - znanych z Bieszczad - retortów, czyli pieców do wypalania węgla drzewnego. To coś w rodzaju kociołka - zawieszonego nad ogniskiem lub dowolnym innym źródłem ciepła - do którego wnętrza wkładamy chrust, słomę, drewno lub wszystkiego po trochu (największą wydajnością pochwalić się może drewno bukowe). We wnętrzu kociołka atmosfera jest uboga w tlen, więc - mimo dostarczanej z zewnątrz wysokiej temperatury - nie dochodzi do zapłonu drewna.


Po osiągnięciu około 500 stopni Celsjusza następuje jednak pyroliza, czyli jego rozpad. Dokładnie w ten sposób pozyskuje się węgiel drzewny w Bieszczadach. Przy okazji powstaje jednak około 14-15 proc. mieszanki - w większości palnych - gazów zwanych właśnie gazem drzewnym. W przypadku bieszczadzkich retort trafia ona do atmosfery. W samochodzie można ją jednak wykorzystać do zasilania silnika. Co więcej - powstały przy okazji węgiel drzewny można przecież zużyć w palenisku, do podtrzymania temperatury samego kotła! Tanio, ekologicznie i zgodnie z naturą "zero waste"!

Holzgas jak LPG. Tylko taniej

W przeciwieństwie do LPG gaz drzewny nie jest magazynowany w butlach lecz wytwarzany na bieżąco. Nadaje się jednak do zasilania prostych silników o zapłonie iskrowym. Wystarczy doprowadzić go do komór spalania czyli - w przypadku jednostek zasilanych gaźnikiem - wpiąć rurę od generatora wprost w układ dolotowy, dokładnie tak, jak działo się to w przypadku pierwszych instalacji gazowych LPG.

Auto na chrust? Tak, ale tylko stare

W teorii nic nie stoi na przeszkodzie, by "zagazować" w ten sposób Nysę, Żuka czy chociażby Poloneza lub Fiata 125 (oczywiście z nadwoziami typu pickup). Im starszy i bardziej "odprężony" silnik - tym lepiej. Niska wartość opałowa holzgasu może jednak sprawiać duże problemy. Pamiętajmy, że gaz musi być podawany na bieżąco, a zwykle wydajność instalacji (co bezpośrednio wynika z jej rozmiarów) jest mała. W efekcie motor - jeśli w ogóle pracuje - robi to na ubogiej mieszance, co drastycznie skraca jego żywotność. W przypadku nowszych aut z wtryskiem paliwa przeróbka jest praktycznie niemożliwa (czytaj zupełnie nieopłacalna). Wymaga bowiem pozbycia się wszelkiej elektroniki.

Dziś  gaz drzewny traktowany jest wyłącznie w kategoriach ciekawostki, ale nie oznacza to, że o archaicznej technologii nikt już nie pamięta. Idea powraca często dzięki tzw. prepersom, którzy wykorzystują holzgas chociażby do zasilania agregatów prądotwórczych.

***

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama