Zobacz, ile zaoszczędzisz!

W ciągu pierwszy trzech miesięcy 2008 r. sprowadziliśmy do Polski 249,5 tys. samochodów, w tym aż 13,4 tys. w wieku do 4 lat.

W tym roku już niemal co dziesiąty nowy samochód został kupiony w Polsce poza oficjalną siecią dealerską. Korzystny kurs złotego do euro i dolara sprawia, że coraz bardziej opłaca się sprowadzać nowe (albo prawie nowe) auta z zagranicy.

W ciągu trzech miesięcy tego roku rodacy przywieźli do naszego kraju 7095 aut wyprodukowanych w latach 2007-2008, co stanowi 8,2 proc. sprzedaży samochodów nowych. Po raz pierwszy import indywidualny stał się realną konkurencją dla oficjalnej sieci handlowej w Polsce, a to oznacza wojnę cenową na rynku. Nie ma lepszej wiadomości dla klientów!

Reklama

Im droższy, tym... tańszy

Zasada jest prosta - im samochód jest droższy, tym więcej można zaoszczędzić, sprowadzając go z zagranicy. Rozważając taki zakup, trzeba jednak starannie policzyć, czy się opłaca. Eksperci radzą, by przede wszystkim sprawdzić, ile wymarzony samochód będzie kosztował u dealera w Polsce (już po próbie wynegocjowania upustu!) i porównać jego cenę z kosztem zakupu i sprowadzenia samochodu ze wszystkimi opłatami (cło, akcyza, VAT, opłata recyklingowa). - Perspektywę zaoszczędzenia pokaźnych pieniędzy dają głównie samochody wyższej klasy.

W przypadku droższych aut różnica w cenie, doliczając podatki i wszystkie koszty, może wynieść nawet 30 proc. - mówi Mariusz Łączka, właściciel firmy MLAutobroker. Dziś taka operacja opłaca się jak nigdy, bo złotówka jest rekordowo mocna względem innych walut. - Dlatego właśnie część Polaków zaczęła poszukiwać możliwości kupna samochodu na Zachodzie. Skala zjawiska jest umiarkowana, ale na tyle duża, że import nowych samochodów w ciągu ostatnich miesięcy wyraźnie się zwiększył - wyjaśnia Piotr Wyszogrodzki, lider zespołu ds. sektora motoryzacyjnego firmy doradczej PricewaterhouseCoopers (PwC). Okazuje się, że np. Kia Carnival sprowadzona z Belgii może być aż 40 tys. zł tańsza niż identyczny egzemplarz z polskiego salonu

Rośnie też import z USA, choć samochody amerykańskie nie są pozbawione wad - ich gwarancje nie obowiązują w Europie, czasem zdarzają się problemy z przystosowaniem ich do polskich wymogów technicznych. Są jednak dużo tańsze, dlatego chętnych nie brakuje.

Autobroker - rywal dealera

Jeśli chcemy sprowadzić auto z zagranicy, ale obawiamy się samodzielnej wyprawy, możemy skorzystać z oferty brokerów samochodowych. To wyspecjalizowani pośrednicy, którzy mogą sprowadzić z innego kraju upatrzony model - także ten najnowszy. Przy tym wiele z takich firm załatwi też za nas trudne formalności. Autobrokerzy przyznają zgodnym chórem, że silniejsza złotówka przysporzyła im więcej klientów. - Na początku naszej działalności sprowadzaliśmy tylko samochody luksusowe, ale nie ukrywam, iż po wzmocnieniu złotego możemy skupić się również na modelach z niższej półki, takich jak Toyota Auris - zaznacza Danuta Motyka, szef sprzedaży spółki AutoCC.

Riposta, czyli obniżki

Na tę samochodową "samowolkę" Polaków bardzo szybko zareagowali oficjalni przedstawiciele koncernów motoryzacyjnych. Jedyną metodą obrony ich pozycji i wpływów do kasy mogło być tylko przewietrzenie starych katalogów i obniżenie cen.

Impuls do zmian dały marki luksusowe: Audi, Mercedes czy BMW. Ich śladem pojechały marki popularne. Citroen, Skoda, Mitsubishi czy Toyota. Obniżki z reguły nie są zbyt radykalne - sięgają maksymalnie kilku procent wartości pojazdu. Przykład? W BMW obniżka cen nowych aut wyniosła średnio 6,3 proc. Marki popularne zdecydowały się na nieco niższe cięcia: w przypadku Toyoty wyniosły one średnio 4 proc. Koncerny różnią się też zakresem akcji. Na obniżkę cen kilku modeli zdecydowały się Toyota, Citroen czy Skoda. Inni wybrali tylko jeden - np. Mitsubishi objęło nową ofertą wyłącznie Colta, a Hyundai - Getza.

- Zgodnie z naszą aktualną ofertą samochody wyprodukowane w 2008 r. są nadal tańsze niż w cenniku i planujemy utrzymanie tej oferty - zapewnia Marek Nawarecki z Citroen Polska.

Żadnych wątpliwości nie pozostawiają przedstawiciele Toyoty. - Postanowiliśmy dostosować nasze ceny do zmieniających się kursów walutowych i uatrakcyjnić ofertę, tak by stała się konkurencyjna np. w stosunku do rynku niemieckiego - podkreśla Witold Nowicki, dyrektor handlowy Toyota Motor Poland, firmy, która do tej pory raczej nie szafowała rabatami.

Część producentów zdecydowała się na rozszerzenie oferowanego wyposażenia. Auta pojawiają się wtedy w specjalnych, limitowanych edycjach. Na takie bonusy możemy liczyć choćby u Toyoty, Hyundaia, Mitsubishi czy Seata.

Decydujące starcie

Dlaczego nie wszyscy importerzy obniżają ceny? - Ford w Polsce nigdy sztucznie nie zawyżał cen, więc nie ma powodu do obniżek. Od kilku lat nasze pojazdy wyróżniane są przecież przez czytelników prasy motoryzacyjnej w kategorii "samochody warte swojej ceny" - tłumaczy Monika Dobrolubow--Stefaniak, rzecznik firmy Ford Polska.

Obniżki wprowadzane przez dealerów oznaczają niewątpliwie rzucenie wyzwania brokerom.

- Wiemy, że ostatnio panuje trend do obniżania cen z racji niskiego kursu euro. Oczekiwaliśmy tego ruchu od dłuższego czasu, ponieważ jako mała firma jesteśmy bardziej elastyczni w reagowaniu na wahania na rynku walutowym. Klienci z zadowoleniem przyjmowali fakt szybko spadających cen, ale nic, co dla nas dobre, nie trwa wiecznie. Odczuwamy ostatnio zwiększoną konkurencję ze strony autoryzowanych salonów. Na szczęście dla nas, klienci zdają sobie sprawę z możliwości zaoszczędzenia pieniędzy przy zakupie samochodu z zagranicy. Pomimo obniżek w salonach mamy więc coraz więcej zamówień - mówi Grzegorz Godlewski z firmy DreamBrokers.

Większa sprzedaż to np. krótszy czas oczekiwania na auta. Wojna na ceny dopiero się zaczyna. I dobrze. Mamy szansę na niej skorzystać i przebierać w coraz korzystniejszych ofertach - na zmianę w salonach dealerskich i u brokerów.

tygodnik "Motor"
Dowiedz się więcej na temat: Auta | import | Citroen | Mitsubishi | samochody | firmy
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy