Wyższe podatki na auta używane? Trudno o większą bzdurę

W ostatnich dniach Polskę nawiedziła fala mrozu. Niskie temperatury spowodowały, że ludzie zaczęli intensywniej ogrzewać domostwa, a to od razu przełożyło się na jakość powietrza, które w wielu polskich miastach nie nadawało się do oddychania.

Fakt ten wykorzystał Związek Dealerów Samochodów, by... obciążyć za jakość powietrza kierowców i zaapelować, o nałożenie na sprowadzane samochody używane wysokiego podatku akcyzowego. Informację ZDP publikujemy poniżej:

"Zgodnie z rankingiem Air Ouality Index w ostatnich dniach, dwa polskie miasta Wrocław i Warszawa znalazły się w pierwszej dziesiątce najbardziej zanieczyszczonych miast świata, a Wrocław zajął na tej liście niechlubną pozycję lidera, wyprzedzając nawet Dhakę w Bangladeszu i New Delhi w Indiach. W poniedziałek 18 stycznia w centrum Wrocławia i Warszawy, ale także Poznania czy Bydgoszczy  stężenie pyłów PM10 i PM2,5 było sześcio-siedmiokrotnie wyższe od dopuszczalnych norm. Na opublikowanej na stronie airly.pl "smogowej mapie Europy" Polska jest wielką fioletową plamą zanieczyszczeń.

Reklama

Oczywiście wszyscy obrońcy "złomu" jeżdżącego po polskich drogach powiedzą, że to nie ma nic wspólnego z samochodami, że to "kopciuchy" i palenie węglem. Ale to nie do końca tak.

Związek Dealerów Samochodów chciałby przypomnieć, że przeprowadzone kilkanaście miesięcy temu w Krakowie badania dotyczące emisji pyłów przez samochody osobowe pokazały, że niemal 90 proc. emisji pochodzi  ze starszych pojazdów z silnikiem Diesla posiadających normę Euro 4 lub niżej, a więc samochodów starszych niż 8 lat. Krakowskie badania jednoznacznie udowodniły, że problem starych pojazdów na polskich drogach to nie wydumane lobbingowe pomysły branży motoryzacyjnej, ale realny problem społeczny. Problem wobec którego należy podjąć bardzo szybkie działania.

Dlatego Związek Dealerów Samochodów apeluje o natychmiastowe wznowienie prac nad zmianami ustawy o podatku akcyzowym zgodnie z treścią projektu senackiego z roku 2016 złożonego w poprzedniej kadencji parlamentu (nr druku sejmowego poprzedniej kadencji 1234). Wspomniany wyżej projekt senacki opierał wysokość należnego podatku akcyzowego na pojazdy osobowe w zależności od pojemności silnika i spełnianych przez dany pojazd norm spalania Euro, a tym samym przyczyniał się do realizacji najważniejszych celów strategicznych polskiego rządu, jakimi są prace nad budową jak najbardziej ekologicznego i neutralnego dla środowiska transportu drogowego.

Projekt ten został zdjęty z porządku obrad Sejmu przed pierwszym czytaniem w styczniu 2017 roku i pomimo zapewnień Premiera Morawieckiego nigdy już do procesu legislacyjnego nie wrócił. Fioletowa plama na mapie Europy udowadnia, że całkowicie niesłusznie."

Tyle ZDP. Niestety, ten apel trzeba odpowiednio skomentować.

Związek powołuje się na przykład Krakowa, w którym badanie wykazały, że stare auta trują. Oczywiście, że stare auta trują bardziej niż nowe. Tyle tylko, że całościowy wpływ transportu na jakość powietrza jest niewielki, co udowadnia... znów Kraków. Po pierwsze, władze tego miasta ogarnęła "antysamochodoza". Jej efektem jest maksymalne utrudnianie życia kierowcom, głównie poprzez sztuczne generowanie korków. Ten plan działa, przynajmniej częściowo - badanie Tom Tom pokazało, że Kraków jest drugim najbardziej zakorkowanym miastem do 800 tys. mieszkańców w Europie (ustępując tylko... Łodzi). 

Czytaj również: To największe kłamstwo ostatnich lat!

Mimo tego, podczas ostatniej fali mrozów, powietrze w tym mieście wcale nie było najgorsze w Polsce, raczej - jak na krakowskie standardy - przeciętne. W wielu polskich miastach, z Warszawą na czele, było gorzej. Dlaczego? Otóż w Krakowie od 1 września 2019 obowiązuje zakaz palenia paliwami stałymi (węglem, drewnem itp.), co poprzedzone zostało programem wymiany pieców, tzw. "kopciuchów". W latach 2016-2019 usunięto 18 tysięcy(!) takich palenisk. W efekcie dziś złe powietrze w mieście jest głównie efektem "działalności" okolicznych, położonych wyżej gmin (Kraków leży w niecce) i w dużej mierze zależy od... kierunku wiatru.

Problem z piecami, a nie samochodami, potwierdzają eksperci. Dr hab. Grzegorz Wielgosiński, profesor z Wydziału Inżynierii Procesowej i Ochrony Środowiska Politechniki Łódzkiej mówi PAP: "Złe powietrze to nie jest chwilowa anomalia. U źródeł tego zjawiska leży przede wszystkim to, że Polska jest krajem, w którym spala się najwięcej węgla w piecach domowych. Portal Wysokie Napięcie podawał niedawno, że w Polsce spalanych jest 11,4 mln ton węgla w piecach domowych, a w całej Unii Europejskiej 13 mln ton. Mamy więc niezagrożone pierwsze miejsce. To podstawowa przyczyna złej jakości powietrza - szczególnie w naszych miastach".

Profesor dodaje, że najlepszym pomysłem walki ze smogiem jest "zabranie ludziom kominów" - podłączanie kolejnych budynków do elektrociepłowni.

O tym, że samochody mają niewielki wpływ na stan powietrza, świadczy również... ubiegły rok. Wiosną, w okresie najbardziej twardego lockdownu, gdy rząd PiS zabronił wychodzenia z domu, a ruch na drogach praktycznie zamarł, stan powietrza nadal pozostał wiele do życzenia!

A dealerom wypada jeszcze przypomnieć, że Polacy nie kupują nowych samochodów, tylko używane nie dlatego, że je lubią, tylko dlatego, że ich na nowe auto nie stać. Łatwo więc przewidzieć, że podwyżka akcyzy nie spowoduje, że ktoś, kto kupuje dziś samochód używany za 20 tys. zł, pójdzie do salonu po nowy za 100 tys. zł. Sięgnie raczej po auto starsze, czyli tańsze. Tak, by stać go było na zapłacenie akcyzy...

Mirosław Domagała

INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy