Wiesz, komu płacisz na stacji?

To, co dzieje się na stacjach mrozi krew w żyłach. Słaba złotówka i ceny ropy sprawiają, że rachunki za tankowanie są coraz wyższe.

W wielu miejscach cena za litr PB95 przekroczyła już psychologiczną granicę 5 zł, a - jak informuje serwis e-petrol pl - średnia cena tego paliwa to obecnie 4,89 zł.

Przez ostatnich kilka tygodni kierowcy zdążyli już odczuć, że za te same pieniądze zostawiane w kasie stacji, przejeżdżają zauważalnie mniej kilometrów. Zastanawialiście się jednak kiedyś, kto najwięcej zarabia na litrze paliwa?

Gdy tankujemy na stacji...

O ciekawe zestawienie pokusili się dziennikarze "Dziennika Gazety Prawnej". Tankując swój samochód do pełna, za około 300 zł (tyle wydać dziś trzeba na 60 litrów BP 95) aż 160 zł z naszej kieszeni trafia do Skarbu Państwa. Zdecydowanie mniej, bo tylko 100 zł, to kwota, jaka zasili konto rafinerii. Pozostałe 40 zł trafi do kasy właściciela stacji benzynowej.

Reklama

Zwłaszcza ta ostatnia wartości wydaje się być zaskakująca, bo jak wynika z większości analiz rynkowych, marże na stacjach sięgają przeważnie jedynie od 5 do 7 procent. Z "Dziennika Gazety Prawnej", dowiadujemy się jednak, że w rzeczywistości, jest to ponad dwa razy więcej. Jak to możliwe?

Przygotowywane przez analityków rynku analizy opierają się na średnich hurtowych cenach paliw. Te nie odpowiadają jednak rzeczywistym cenom u hurtowników. Duże sieci paliwowe bez trudu uzyskują duże zniżki, które sięgają nawet 30 groszy na litrze.

Oznacza to więc, że jeśli litr PB 95 kosztuje w hurcie 3,75 zł netto, to cena transakcyjna wynosi około 3,5 zł netto. Właśnie z tego powodu w Polsce z każdym rokiem przybywa markowych, zrzeszonych w duże sieci handlowe, stacji. Małe stacje nie mają szans wynegocjować tak dużych zniżek, przez co biznes przestaje się opłacać - by utrzymać konkurencyjną cenę, trzeba bowiem zejść z marży. Zjawisko łączenia się mniejszych stacji w duże sieci jest coraz powszechniejsze. W czasie ostatnich dwóch lat, udział w rynku pojedynczych stacji zmalał z 48 proc. do 40 proc.

Warto protestować?

Oczywiście dla przeciętnego kierowcy liczy się cena końcowa (brutto). Większość z nas nie zastanawia się przecież w czasie tankowania, ile z naszych pieniędzy trafia do poszczególnych osób. Praktyka, o jakiej pisze "Dziennik Gazeta Prawna" potwierdza jednak słuszność organizowania przez kierowców akcji obywatelskich, takich jak bojkotowanie konkretnych sieci czy płacenie za zatankowane paliwo groszówkami. Marża zostawiana w kasie stacji w rzeczywistości jest bowiem większa, niż mogło nam się to wydawać. Nie ulega jednak wątpliwości, że niemal 60 procent ceny litra benzyny to podatki.

To już koniec podwyżek?

Czy kierowcy mają jakiekolwiek inne wyjście, niż tylko zacisnąć pasa? Na szczęście, jak informuje e-pertol.pl w najbliższym czasie ceny paliw powinny się nieco uspokoić. Mimo zwyżek cen, jakie zaobserwować można np. w Stanach zjednoczonych (jest to związane m.in. z wyciekiem z rurociągu transalaskańskiego) zapowiedzi zmiany kursu walutowego złotówki pozwalają sądzić, że tempo podwyżek zostanie, na szczęście, nieco zahamowane.

Kierowcy, którzy pokonują miesięcznie duże odległości powinni natomiast dokładnie zastanowić się nad możliwością wyposażenia swoich samochodów w instalacje gazowe. Wbrew wcześniejszym analizom rynku, ceny autogazu skutecznie opierają się podwyżkom. Aktualnie za litr LPG zapłacić trzeba średnio około 2,62 zł. Różnica w cenie między PB 95 a LPG wynosi więc 2,27 zł, co skłania do poważnego zastanowienia się nad taką opcją. Inwestycja wydaje się jednak kusząca jedynie wówczas, gdy zamierzamy jeździć autem dłużej niż dwa lata i przejeżdżamy miesięcznie więcej niż dwa tysiące kilometrów.

Zostań fanem naszego profilu na Facebooku. Tam można wygrać wiele motoryzacyjnych gadżetów. Wystarczy kliknąć w "lubię to" w poniższej ramce.

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: kim
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy