Rząd zmusi cię do zakupu elektrycznego auta. Ma sposób!

Kreowana przez "media narodowe" propaganda sukcesu najwyraźniej udzieliła się Ministerstwu Energii. Plany resortu zakładają, że już w 2025 roku po polskich drogach jeździć ma milion samochodów z napędem elektrycznym!

Jak informuje "Rzeczpospolita" w Ministerstwie Energii opracowano "Plan rozwoju elektromobilności", który wkrótce trafić ma do uzgodnień międzyresortowych. Zakłada on trójfazowe działania mające na celu upowszechnienie pojazdów elektrycznych. Zdaniem resortu w 2025 roku w Polsce zarejestrowanych ma być już milion tego typu pojazdów!

Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie prosta matematyka. W zeszłym roku na polskich drogach przybyło 408 tys. nowych aut, wliczając w to również pojazdy o stricte użytkowym charakterze (auta dostawcze). Udział w rynku samochodów z napędem elektrycznym wyniósł dokładnie 0,03 proc! Rodacy zarejestrowali w tym czasie zaledwie 116 tego typu pojazdów. W tym miejscu warto dodać, że znaczną część tej liczby stanowią auta demonstracyjne zarejestrowane przez dealerów.

Reklama

W jaki sposób rząd planuje zachęcić rodaków do ostrego zwrotu w kierunku elektromobilności?

Nakreślony przez Ministerstwo Energii plan zakłada trzy etapy. W pierwszym - do 2018 roku - ruszyć mają specjalne programy pilotażowe, mające zwiększyć zainteresowanie elektrycznymi samochodami. Szczegóły nie są znane, mówi się jedynie o "wspieraniu firm budujących car-sharing lub budujących floty pojazdów elektrycznych". Drugi etap, przewidziany na lata 2019-2020, zakłada rozbudowę infrastruktury. W 32 lokalizacjach na terenie kraju (w miastach i przy głównych trasach) powstać mają punkty ładowania samochodów elektrycznych. Niewykluczone, że obiekty takie zlokalizowane będą na  stacjach benzynowych - kontrolowanych przez państwo - spółek Orlen i Lotos.

Polskim kierowcom najmniej spodoba się trzeci etap, którego realizacja planowana jest na lata 2020-2025. Zgodnie z jego założeniami do samochodów elektrycznych przesiądzie się wówczas administracja. Jeden z pomysłów zakłada wprowadzenie w miastach stref, w których poruszać by się mogły wyłącznie samochody bezemisyjne!

Nie trzeba chyba tłumaczyć, że plany rządu wydają się mocno optymistyczne. Przeszło 70 proc. z ogółu sprzedawanych w Polsce nowych aut rejestrowanych jest na firmy. Te - z reguły - decydują się na samochody z silnikami wysokoprężnymi, bo tylko takie, gwarantują im wystarczająco duży zasięg. Problemu małego zasięgu nie rozwiąże inwestycja w nowe punkty ładowania. Żaden z handlowców nie może przecież pozwolić sobie na 8-godzinny postój na ładowanie w drodze na spotkanie biznesowe...

Nie sposób też przeoczyć, że w rządowych propozycjach nie ma ani słowa o dopłatach do tego typu aut dla klientów indywidualnych. Rosnąca popularność elektrycznych samochodów zagranicą to - w ogromnej mierze - właśnie zasługa dopłat. Na - finansowane przez państwo - zniżki przy zakupie elektrycznego pojazdu liczyć mogą chociażby kierowcy w Niemczech (4 tys. euro), Francji (6,5 tys. euro) i Wielkiej Brytanii (5 tys. euro).

Na koniec warto dodać, że produkowana w Polsce energia tylko w niewielkim stopniu pochodzi ze źródeł odnawialnych. Zmieniając przepisy rząd wstrzymał rozwój energetyki wiatrowej, która obecnie dostarcza mniej prądu niż jedna tylko elektrownia w Bełchatowie. Polska energetyka wciąż oparta jest więc na archaicznym paliwie, jakim jest węgiel, przez rząd traktowany jak skarb narodowy...

PR

INTERIA.PL
Dowiedz się więcej na temat: samochody elektryczne
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy